Umarł Franciszek i kazał się pochować - oddzielnie - zupełnie jak jakiś odstępca lub renegat. Sam wybrał, ale czy nie było w tym akurat i woli Boga, by leżał oddzielnie od swoich wielkich poprzedników. Pamiętacie pewnie jak jego nadejście zwiastowała siedząca na dymniku mewa srebrnoskrzydła (srebro to po łacinie argentum) zapowiadająca wariactwo i swawolę oraz upadek. Najbardziej jednak okazałym znakiem był ów słynny piorun uderzający w iglicę kaplicy sykstyńskiej.w dniu wyboru Franciszka. Ktoś to zdjęcie podpisał cytatem z Pisma "I widziałem szatana zstępującego na ziemię w formie błyskawicy". Później pojawił się sam Franciszek który zamiast pobłogosławić lud powitał wiernych laickim "dobry wieczór".
Nie miałem do tego człowieka wielkiego szacunku. Trudno go mieć do kogoś, kto walczył z Tradycją Kościoła zakazując np. Mszy Trydenckiej,który kumał się z globalistami, jak Klaus Schwab, hołdował zielonemu zamordyzmowi, sprzyjał wrogom Kościoła poprzez swoje heretyckie decyzje czy przez oddawanie klasztorów mahdystom oraz oddawał cześć bożkom.
Umarł więc, i to fatalnie, bo nagle i niespodzianie, czyli śmiercią od której chcemy by nas Bóg zachował. Kto po nim? Oby był to ktoś kto wyznaje katolicyzm, ale widząc jak paskudną szkodę po sobie zostawił człowiek który sam nie uważał się siebie za papieża, należy przygotować się również i na najgorsze, że będzie gorzej niż było.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo