Chwała autorowi za to o czym napisał.
"Czy można skutecznie zmienić powszechne nastawienie – i to diametralnie, o sto osiemdziesiąt stopni – od skrajnej niechęci do gremialnego uwielbienia? Owszem, można.
Jeszcze w XIX wieku mało kto lubił Żydów. Wiele krajów, głównie protestanckich, miało w swych kodeksach i zbiorach praw cywilnych zapisy otwarcie dyskryminujące tę mniejszość. W carskiej Rosji niechęć do Żydów była powszechna. Dotykały ich szykany ze strony administracji państwowej; dochodziło do krwawych pogromów. Żydów obejmowały zakazy osiedlania się w większych miastach. W Stanach Zjednoczonych nie było znacząco lepiej – Żydów nie wpuszczano na przykład do lepszych hoteli. Powszechnie uważano ich za rasę biologicznie zdegenerowaną i kaleką moralnie – a pisano o tym nie w żadnych antysemickich broszurach, ale w poważnych publikacjach naukowych.
Wystarczy sięgnąć do dawnej prasy i publicystyki, gdzie przeczytamy, że Żydzi bezlitośnie wyzyskiwali chłopów, kradli, bandziorzyli, handlowali pornografią, prowadzili domy publiczne, rozprowadzali narkotyki, sprzedawali naiwne dziewczęta do domów publicznych za granicą, byli zamieszani w afery gospodarcze i obyczajowe, przytrafiała im się pedofilia i tym podobne. I to wszystko są fakty – potwierdzone, sprawdzalne, znane z wielu niezależnych źródeł. Ale my dziś myślimy kalką: kto krytykuje Żydów, ten jest antysemitą, a antysemityzm to obciach, zło i grzech…
Środowiska dziś określane skrótem LGBT też miały w przeszłości „pod górkę”, a ich pozycja w społeczeństwie była znacznie gorsza od pozycji Żydów. Przede wszystkim bycie Żydem czy wyznawanie judaizmu było prawie zawsze legalne, a homoseksualizm był przestępstwem. To oznaczało nieustanne szykany oraz życie w mniejszym lub większym zagrożeniu. Co ciekawe, Polska po odzyskaniu niepodległości, tworząc pierwsze kodeksy karne, nie wprowadziła kar za homoseksualizm – mało kto zdaje sobie dziś sprawę, że w tej materii wyprzedziliśmy nieomal całą Europę.
Środowiska LGBT chętnie przywołują fakt prześladowań przez hitlerowców. Faktycznie, III Rzesza ze swymi ustawami o zdrowiu reprodukcyjnym była znacznie bardziej opresyjna niż inne kraje europejskie, jednak z tego paragrafu uwięziono w Auschwitz tylko kilkadziesiąt osób – czyżby jednak panowała większa tolerancja, niż się dziś powszechnie sądzi…?
W okresie powojennym wcale nie było lepiej. Jeszcze w połowie XX wieku w Europie trafiały się zapisy w kodeksach karnych dopuszczające drastyczne sankcje w razie przyłapania na stosunku homoseksualnym.
Czas przemiany
Ale wiek XX przyniósł ogromne zmiany. Po pierwsze, do tego czasu liczni Żydzi dorobili się wielkich pieniędzy, co – zwłaszcza w USA – budziło szacunek. Po drugie, uzyskali oni znaczące wpływy w branży filmowej, przez co mogli budować medialny obraz własnej grupy. Po trzecie, uczeni żydowskiego pochodzenia stali się znaczącym komponentem kadr naukowych wielkich projektów budowy broni atomowej i podboju kosmosu. I wreszcie po czwarte, po tragedii shoah ludziom innych wyznań zrobiło się trochę głupio (no i nikt nie chciał być kojarzony z Hitlerem i jego bandą). Powstało państwo Izrael, w USA Żydów zaczęto wpuszczać nawet do najlepszych hoteli (Murzyni i Latynosi dłuuugo jeszcze musieli na to czekać…).
Ostatnie siedemdziesiąt lat dało wymierny efekt – o Żydach nie wolno dziś mówić ani pisać źle, bo to oznacza społeczny ostracyzm lub kłopoty natury prawnej. Gdybym napisał powieść o przedwojennych Wojsławicach, bazując tylko na tym, co wiem od naocznych świadków, z przedwojennej prasy i zapisków naszych regionalistów, to aj waj mir! Zapewne byłby to natychmiastowy i definitywny koniec mojej kariery. I nic by nie pomogło udowodnienie prawdziwości każdego opisanego zdarzenia. Recenzenci by mnie ukamienowali, a szereg wiernych czytelników popukałby się w głowę i odwrócił ze wstrętem. Pewne rzeczy przechodzą jeszcze w publikacjach naukowych – ale w kulturze i popkulturze już nie.
Niezawodna inżynieria społeczna
W którymś momencie przedstawiciele mniejszości seksualnych też ruszyli głową. Skoro Żydom się udało, to może nam też się uda? Podjęli działania. Jeszcze u progu XX wieku w powszechnym użyciu było słowo pederasta. Pochodziło z greki, od słów pead erastes – miłośnik chłopców. Nie miłośnik mężczyzn ani nawet nie miłośnik młodzieńców – ale właśnie miłośnik chłopców. Dodajmy przy tym, że znajomość greki w środowiskach inteligenckich była znacznie powszechniejsza niż dziś – rozszyfrowanie tego skrótu było łatwiejsze. Samo słowo pederasta stygmatyzowało i ostrzegało otoczenie. Mówiło wprost: to są zboczeńcy, którzy dobierają się do dzieci i młodszych nastolatków. Ustawiało „tęczowych” na samym dole hierarchii społecznej – na równi z niebezpiecznymi bandytami.
W celu zmiany społecznego nastawienia przede wszystkim użyto inżynierii słowa, na różne sposoby rugując z powszechnego użycia słowo pederasta, by je zastąpić bardziej naukowym i neutralnym określeniem homoseksualista. W kolejnym etapie także i to słowo wyrugowano, zastępując je określeniem gay. Publicyści, artyści i celebryci należący do tej mniejszości pomagali jak mogli.
Żydzi walczyli z obrazem Żyda-lichwiarza czy Żyda-alfonsa, geje usiłowali pozbyć się odium pedofilii. I jedni, i drudzy podobnie przywoływali pamięć pomordowanych. Podobnie chwalili się wybitnymi jednostkami – pokazywali: to daliśmy światu! Obie mniejszości pracowały nad przebudową myślenia większości. W obu przypadkach kilkadziesiąt lat systematycznej pracy w oparciu o metody inżynierii społecznej przyniosło spektakularne efekty. Obie mniejszości przeszły długą drogę: od pogardzanego marginesu społecznego do stanu pełnej akceptacji. Wahadło wychyliło się bardzo daleko w przeciwnym kierunku. Powiedzmy wprost: o wiele za daleko.
Przykra rzeczywistość
Obie mniejszości w ostatnich dekadach uzyskały status przysłowiowych świętych krów. Polityczna poprawność, ideologia woke i akcje afirmacyjne wobec dawniej skrzywdzonych tylko to betonują. Żydzi jeszcze przed wybuchem obecnej wojny stosowali wobec Palestyńczyków bezwzględny terror, odpowiedzialność zbiorową, czystki etniczne i segregację rasową. Świat nie potępiał, świat nie zadawał żadnych drażliwych pytań. W wielu krajach, także w Polsce, Żydzi (a nawet ludzie dość odległego żydowskiego pochodzenia) uzyskali nieomal carte blanche na robienie różnych świństw, a ich krytykę – nawet w stu procentach słuszną – piętnuje się jako „antysemityzm”.
Z męczącą regularnością pojawiają się dziś informacje, że geje, którzy na zachodzie adoptowali dzieci, jednak dopuszczają się na nich aktów pedofilii i efebofilii. Zjawisko prostytucji homoseksualnej nieletnich w Polsce opisywała szeroko nawet „Gazeta Wyborcza”. Sprawców bezpośrednich jeszcze się karze, ale nikt jakoś nie zakwestionował samego pomysłu homoadopcji; nie wprowadzono mechanizmów dokładniejszej kontroli środowiska ani tego, co dzieje się w takich „tęczowych rodzinach”. Drapieżnicy seksualni – o ile należą do danej mniejszości – uzyskują niepokojącą swobodę działania. Kolejne skandale przebijają się w mediach tylko na moment – szybko ulegają wyciszeniu. No chyba, że sprawcą jest ksiądz – ale nawet wtedy publicyści skrzętnie pomijają problem jego orientacji seksualnej i płci ofiar.
Coraz rzadziej możemy otwarcie powiedzieć, że coś nas oburza, że coś nam się nie podoba, że pewne zjawiska odbieramy jako haniebne, społecznie szkodliwe czy niebezpieczne. Społeczeństwo poddane jednostronnemu przekazowi medialnemu traci zdrowy rozsądek. Masa ludzi zamiast samodzielnie ruszyć głową myśli poprawnościowymi kalkami suflowanymi przez media. Dziwnie szybko od postulatu tolerancji i akceptacji mniejszości przechodzimy do bezwzględnego zakazu krytyki i kar za tak zwaną „mowę nienawiści”. Od obrzydliwej i krzywdzącej odpowiedzialności zbiorowej doszliśmy do przeciwległego – równie groźnego – bieguna, czyli zbiorowego uniewinnienia. Polityczna poprawność paraliżuje odruchy obronne społeczeństw. A historia uczy, że bezkarność może zrodzić prawdziwe potwory.
Andrzej Pilipiuk"
Inne tematy w dziale Rozmaitości