Ostatnio polityk Zjednoczonej Prawicy Jarosław Sellin stwierdził, że Ukraińcy będą musieli uznać zbrodnię ludobójstwa na Wołyniu. Roześmiałem się, bo jeśli tak, to rząd Dobrej Zmiany musiałby wpierw wcześniej neo banderowskiemu rządowi Żyda Żeleńskiego zasadzić przysłowiowego, solidnego, politycznego i finansowo-gospodarczego kopa w de; ale jeśli "rząd" gada publicznie, i to w trakcie święta Wojska Polskiego i Cudu nad Wisłą, że Rzeczpospolita jest sługą Ukrainy, to słowa Jarosława Sellina należy uznać za swego rodzaju postępującą martwicę mózgu tegoż "rządu". Każdy bowiem wie, jak nas traktuje Ukraina, i każdy doskonale widzi, że politycy Dobrej Zmiany powinni zasiadać nie w Sejmie RP, ale bardziej w ławach kijowskiego parlamentu. Obrzydliwością niemałą jest również to, że w ramach prowadzenia antypolskiej polityki przekręcają oni celowo historię Rzeczpospolitej i Ukrainy.
Wiadomo, dla Ziuka socjalisty dobry był i knut kryminalisty, bo bez dwóch zdań krótkowzroczna i łatwowierna polityka Piłsudskiego względem Ukrainy doprowadziła ostatecznie do ludobójstwa Polaków na Wołyniu, a później w Małopolsce. Obecna władza prokuruje nam jednak wzorem dawnej podobny los, jeśli nawet nie gorszy od wołyńskiego. Polsce w dzisiejszych stosunkach z Kijowem potrzeba zatem i to na gwałt nie miałkiego Dudy, bezwolnego starca Kaczyńskiego czy farbowanego patrioty Morawieckiego, ale konkretnego Jaremy Wiśniowieckiego.
A teraz trochę prawdy historycznej, bo ostatnio ataman Petlura i jego ludzie grzeją atmosferę w telewizji u Kurskiego jako nasz silny i wierny, historyczny przyjaciel.
"Nigdy nie pytajcie kobiety o wiek, mężczyzny o zarobki, a petlurowców co robili w latach 1939-45. Zafiksowanie propagandy historycznej III RP na próbach odkrycia jakichś „dobrych Ukraińców” zawsze bowiem kończy się tak samo – celebracją nazistowskich kolaborantów, zaangażowanych w akcje antypolskie.
Klęknięcie prezydenta Andrzeja Dudy przed pomnikiem bojców Ukraińskiej Republiki Ludowej to prosta kontynuacja takiego samego hołdu, złożonego w czerwcu 2019 roku przez prezydencką małżonkę, Agatę Kornhauser-Duda w nekropolii wzniesionej ku czci m.in. Ukraińskiej Armii Galicyjskiej, mordującej Polaków w latach 1918-19 (i później) oraz SS Hałyczyna i innych gierojów Ukrainy. Tamten gest wstrząsnął przynajmniej częścią Kresowian, jednak przypisana Petlurze (nieprawdziwa) kategoria „pro-polskiego” – ułatwia rozgrzeszanie skłonów w kierunku jego samego i jego ludzi. W tym i tych, którzy nabrawszy się polskiego żołdu – wybrali następnie służbę w nazistowskich mundurach, czynnie wystąpili przeciw niedawnym „polskim sojusznikom” i brali udział w zbrodniach wojennych oraz ludobójstwie. Wielu z polskością walczyło zresztą już w okresie międzywojennym.
Przyglądając się im nie bądźmy zdziwieni, że przed włożeniem uniformów Waffen-SS i/czy wstąpieniem do UPA – nosili mundury Wojska Polskiego. Był to skutek umowy zawartej już w sierpniu 1926 r. między Piłsudskim, a generałem chorążym Wołodymerem Salśkym, reprezentującym petlurowskie „władze na uchodźstwie”. Świeżo po zamachu majowym marszałek chodził jeszcze karnie na pasku Londynu i posłusznie przygotowując się do kolejnej wojny z Sowietami – wpuścił do naszej armii Ukraińców. Z wojny na szczęście nic nie wyszło, Piłsudski się Anglikom chociaż częściowo urwał, ale piąta kolumna petlurowskich przyjaciół została. Oto garść ich życiorysów.
Kolaboranci
Oto np. szczególnie fetowany każdego 15. sierpnia generał Mychajło Omelianowicz-Pawlenko, dowódca wojsk petlurowskich kręcących się przy Polakach. Bohater! Tylko czyj? 29. czerwca 1941 r. zupełnie jak dziś przez Dudów – był fetowany na zjeździe ukraińskich organizacji wojskowych i terrorystycznych, zorganizowanym przez OUN, stanął wówczas na czele Naczelnej Rady Kombatanckiej. Formalnie objął kierownictwo kolaboranckich Ukraińskiej Armii Wyzwoleńczej i Ukraińskiego Wolnego Kozactwa. Patronował też działalności swego brata, Iwana, też nastojaszczego petlurowca, założyciela i dowódcy109 Batalionu Schutzmannschaft, ukraińskiej policji, używanej przez Niemców do akcji antypartyzanckich i pacyfikowania także polskiej ludności cywilnej w okolicach Winnicy i Żytomierza, a następnie winnickiego komendanta niemiecko-ukraińskich sił policyjnych.
Wseowołod Petriw, generał chorąży, minister spraw wojskowych Ukraińskiej Republiki Ludowej i Szef Sztabu Armii URL, czołowy petlurowiec. Od 1929 r. we władzach OUN, związany z frakcją Bandery, minister wojny w samozwańczym „rządzie” Jarosława Stećki powołanym 30 czerwca 1941 r. we Lwowie przez OUN(b). Następnie doradca dowódcy Ukraińskiej Armii Narodowej, Pawło Szanndruka. Modelowy „dobry banderowiec”. Na szczęście martwy, zmarł w 1948 r. pod ochroną Anglosasów.
Mykoła Ściborski, podpułkownik Armii URL, petlurowiec pełną gębą, następnie na emigracji współzałożyciel Legii Ukraińskich Nacjonalistów, która jako pierwsza jawnie domagała się wytępienia wszystkich innych nacji niż ukraińska, a także wszystkich ukraińskich zdrajców sprawy nacjonalistycznej z terenów planowanej Wielkiej Ukrainy. W składzie Legii działał między innymi Związek Ukraińskich Faszystów. Ale to pewnie byli inni faszyści, tacy fajni, petlurowscy… Ściborski wprowadził swoją grupę do OUN, zostając następnie ideologiem frakcji melnykowskiej, przygotował projekt konstytucji ukraińskiego państwa kolaboracyjnego. Zginął podczas melnykowsko-banderowskich walk frakcyjnych, czyli konkursu kto jest większym nazistą.
Jurij Lipa, przez Ukraińców uważany za wielkiego filozofa, czołowy teoretyk ukraińskiego nacjonalizmu, wcześniej żołnierz piechoty morskiej URL (tak, coś takiego też istniało). W II RP ceniony literat, kojarzony z nurtem prometejskim i wspólnym marszem na Moskwę, przygotowywanym pod auspicjami warszawskiego Instytutu Wschodniego. Podczas okupacji powołał już pod egidą niemiecką Instytut Czarnomorski, w której rozwijał tzw. doktrynę czarnomorską, czyli formułę geopolityczną kontrolowania obszarów od Białorusi po Turcję dzięki panowaniu nad ukraińskim wybrzeżem. Snuł wizje Ukrainy po Wołgę i Kaukaz, oczywiście w ramach imperium wielkoniemieckiego. Jako jeden z pierwszych uzasadniał ukraińskie aspiracje do Krymu, powołując się właśnie na jego niezbędność dla panowania w Czarnomorzu. Konspiracyjny członek UPA. W 1944 r. zginął w obławie NKWD. Cóż za strata dla Trójmorza!
Mykoła Palijenko, kapitan Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej, następnie major dyplomowany Wojska Polskiego. Walczył w kampanii wrześniowej, by w 1943 r. w randze Waffen-Sturmbannführera SS objąć dowództwo dywizjonu ciężkiej artylerii w nowo formowanej 14 Dywizji Grenadierów SS - Hałyczynie W lutym 1944 r. dowodził artylerią SS-Kampfgruppe Beyersdorf walczącą z polską partyzantką na Lubelszczyźnie. Zginął w walce z Armią Czerwoną pod Brodami, słowem bohater wielokrotny!
Mychajło Pohotowko, szef Zarządu Lotnictwa Armii Czynnej URL, podpułkownik. W 1940 r. szef krakowskiego oddziału Centralnego Ukraińskiego Komitetu Narodowego, od 1943 r. reprezentował Zarząd Wojskowy SS Hałyczyna. Denuncjator, rozpracowywał polskie podziemie. 31. marca 1944 r. egzekutorzy referatu 99/W Armii Krajowej wykonali na nim wyrok w imieniu Rzeczypospolitej. To z pewnością było jakieś nieszczęśliwe nieporozumienie.
Jakiw Halczewśkyj, doradca Semena Petlury, pułkownik wojsk URL, kontraktowy kapitan Wojska Polskiego. Zwolniony przez Niemców z oflagu włączył się w działalność Siczy Poleskiej Tarasa Borowćia – „Bulby”.Organizacji, która zaczęła Rzeź Wołyńską. Z jej ramienia objął dowództwo na Hrubieszowszczyźnie z zadaniem przygotowania tam powtórki. Zginął 22. marca 1943 r. w walce z Armią Krajową. Z jego pogrzebu władze niemieckie przy udziale ukraińskich kolaborantów uczyniły manifestację antypolską. To by było na tyle, jeśli chodzi o rzekome niewspółdziałanie „ukraińskiego podziemia niepodległościowego” z Niemcami.
Roman Suszko – o, tego Dudowie powinni szczególnie polubić, Hałyczanin, walczył przeciw Polakom już w 1919 r. w szeregach ukochanych przez panią prezydentową Strzelców Siczowych. Zwolniony z internowania przez równie dobrotliwe władze polskie został, a jakże, oficerem armii petlurowskiej. Po wojnie zaś współzakładał Ukraińską Organizację Wojskową, prowadzącą wojnę terrorystyczną przeciw Polsce i stanął na czele wywiadu UWO. Następnie członek-założyciel OUN. Podczas kampanii wrześniowej na czele Legionu Ukraińskiego został przez Niemców wysłany do Małopolski, kierował melnykowską frakcją Organizacji na terenie Generalnego Gubernatorstwa, konferował z samym Hansem Frankiem. Zginął w walkach frakcyjnych z banderowcami, więc jeszcze pewnie męczennik!
Arkadij Walijski, pułkownik Armii URL, major kontraktowy WP, a w tym samym czasie za polską wiedzą szef Sztabu Generalnego UKR na uchodźstwie, brał udział w kampanii wrześniowej, zwolniony z Oflagu, w 1940 r. ujawniony jako kapitan Abwehry, w Warszawie podczas okupacji w jawnym kierownictwie ruchu petlurowskiego i u boku jego „prezydenta”, Andrija Liwićkiego. Szef sztabu u Szandruka, przyjmował do jego Ukraińskiej Armii Narodowej to, co zostało z Hałyczyny, tylko ze zdjętymi swastykami.
Julian Hołowińśkyj – o, tego gdzie nie było! Hałyczanin, denikinowiec, bolszewik, potem oczywiście petlurowiec, szedł z Piłsudskim na Kijów. W latach 1924-26 komendant krajowy UWO, organizator morderstw polskich urzędników i nauczycieli, następnie prowidnyk krajowy OUN. Zatrzymany, zginął przy próbie ucieczki z rąk polskich policjantów. Przynajmniej jeden…
Konstanty Smowski, pułkownik Armii Czynnej URL, dowodził tzw. Samodzielną Dywizją Konną w wojnie 1920 r., major petlurowskiego kontraktu w Wojsku Polskim. Po kampanii wrześniowej zwolniony przez Niemców, pracował w ośrodkach petlurowskich kolaborujących z Niemcami, od października 1941 r. w Kijowie, koordynował kontakty z melnykowskim Kureniem Bukowińskim, zajmującym się rozstrzeliwaniami w Babim Jarze. Wspólnie z kureniowcami od wiosny 1942 r. w 118 Schutzmannschaft Bataillon, wraz z nim uczestniczył w zbrodni w Chatyniu 22. marca 1943 r. Od marca 1945 r. w sztabie UAN Szandruka, podjął współpracę z Anglosasami.
Alfred Bisanz, podpułkownik Sztabu Generalnego Armii URL, podczas wojny współpracownik Abwehry, referent wydziału do spraw ludności ukraińskiej przy Generalnym Gubernatorze Franku, awansowany na szefa Zarządu Wojskowego nadzorował organizację 14 Dywizji Grenadierów SS – Hałyczyna, realizator „ostatecznego rozwiązania” na terenie dystryktu galicyjskiego.
Andrij Dołud, ukraiński „socjaldemokrata” (tak jak Petlura…), w Armii Halickiej organizator kozackiej bandy im. Iwana Gonty, rzeźnika z Humania, uczestnik ofensywy czortkowskiej, tej do której wzywano „Pamiętaj, żołnierzu ukraiński, że Lach to najgorsza gadzina, jaka istnieje w Europie i że ta pijawka będzie przeciwko Tobie, chociażby Ty ją nie wiedzieć, jak ogrzewał. Pamiętaj, że Lachy zawsze byli, są i będą wrogami ukraińskiego narodu i państwa. Dlatego pomagaj każdemu, kto walczy z Lachami. Gdy Ciebie dola rzuci w świat daleki, a dowiesz się, że jakikolwiek naród gotuje się do walki przeciw Polsce – stawaj w szeregi tego wrogiego Polakom narodu, czy to będą Czesi, czy Madziarzy, czy Niemcy, czy Litwini, czy jeszcze kto inny i to samo przekaż dzieciom swoim. Kobieto ukraińska, skoro tylko Twoje dziecię nauczy się pierwszych słów mowy, mów jemu razem z modlitwą, że obowiązkiem Twojego dziecka będzie szkodzić gadom lackim zawsze i wszędzie, i czym można, i wiązać się ze wszystkimi wrogami Polski. Nie zamknij oczu na śmiertelnym łożu, dopóki nie przekażesz tego synowi swojemu jako swoją ostatnią wolę macierzyńską”. Wezwanie to Dołud gorliwie wypełniał, co nie przeszkodziło mu w stopniu pułkownika służyć w wojskach petlurowskich, jako dowódca tzw. 5 Dywizji Chersońskiej. Tej samej, która dzierżyła rekord największej jednorazowej dezercji. Jednej nocy, z 25. na 26. sierpnia 1920 r. zwiało 800 naszych dzielnych sojuszników, 1/3 stanu osobowego „Dywizji”. Podczas II wojny m.in. dowódca Ost-Nachschub-Bataillon 651 w służbie niemieckiej, następnie w kolaboracyjnych formacjach kozackich, wreszcie w Ukraińskiej Armii Narodowej Szandruka, tej rozgrzeszonej potem i uratowanej dla Anglosasów przez Andersa. Tuż przedtem aktywnie przygotowywał niemiecko-ukraińskie akcje dywersyjne na tyłach frontu przeciw Armii Czerwonej i Polakom.
Borys Barwiński, zastępca dowódcy ochrony samego Petlury. Major kontraktowy Wojska Polskiego. P.o. dowódcy 30 pułku Hałyczyny, w stopniu sotnika. Pod koniec wojny u Szandruka.
Wiktor Małeć, pułkownik armii URL, oficer kontraktowy WP, członek OUN, w składzie melnykowskich Grup Marszowych dokonujących podczas inwazji niemieckiej na Sowiety czystek etnicznych na zapleczu frontu, w Hałyczynie, potem u Szandruka, po wojnie w kontakcie z polskimi ośrodkami na uchodźstwie.
Wasyl Tatarski, generał chorąży armii URL, przez emigrację petlurowską skierowany do Wojska Polskiego, od 1942 r. w 204 Schutzmannschaft Bataillon, od 1944 r. w Hałyczynie, gdzie zajmował się walką z partyzantami, odznaczony Krzyżem Żelaznym II Klasy.
Mykoła Rybaczuk, podpułkownik Sztabu Głównego Armii URL, oficer kontraktowy WP w stopniu majora. Podczas okupacji w Ukraińskim Komitecie Centralnym w Krakowie i Lublinie, współpracownik Abwehry.
Petro Samutin, pułkownik z głośno fetowanej w ostatnich dniach ukraińskiej 6 Dywizji generała Bezruczki, w Wojsku Polskim major, co najmniej od 1942 r. współpracownik Abwehry. Po wojnie na emigracji nadal w organizacjach petlurowskich.
Petlura i Hitler
I na koniec wisienka na torcie – Ołeksandr Petlura, rodzony brat samozwańczego „głównego atamana”; oczywiście oficer Armii URL. Po wojnie z bolszewikami major 1 Pułku Piechoty Legionów w Wilnie, ukochanej jednostki marszałków Piłsudskiego i Śmigłego-Rydza. Pod okupacją niemiecką prowadził kolaboracyjną gazetę „Wołyń” w Równem, związaną ze zdominowaną przez banderowców Ukraińską Radą Powierniczą przy niemieckiej Grupie Armii Środek. Misję swą pismo Petlury przedstawiało następująco: „Dziś, uwolnieni krwią i pracą niemieckiego wojownika ze straszliwych kajdan 23-letniej moskiewsko-żydowskiej, azjatyckiej niewoli, my Ukraińcy z dumnie uniesionymi czołami zwracamy ku nowej Europie, ku Europie, która powstała w genialnym umyśle Wielkiego Europejczyka – Adolfa Hitlera. Wierzymy w taką Europę, głosimy taką Europę, od 23 lat marzymy o takiej Europie, za taką Europę przelano morze najcenniejszej ukraińskiej krwi!”. Cholera, to zupełnie tak jak dzisiaj. Gdyby tylko podmienić Bidena i Johnsona za Hitlera, a na użytek zewnętrzny wygumkować tych Żydów – ten petlurowski manifest mógłby wygłosić choćby i Wołodymyr Zełeński!
„Dobrzy Ukraińcy”…
Wszystkie te historie słabo pasują do wizji niezłomnych sojuszników Polski, którym w naszym kraju stawia się pomniki i o których nawet w środowiskach świadomych grozy ukraińskiego nazizmu wywołują ahistoryczne westchnienie „ech, gdyby petluryzm był na dzisiejszej Ukrainie silniejszy…”. To prawda, sam Petlura mało kogo już w Kijowie obchodzi, może za mało pogromów urządził, za mało zdrad popełnił, zbyt mało ludzi wygubił. Co nie znaczy jednak, że się nie starał i że dzieła jego nie podjęli najbliżsi współpracownicy, a nawet rodzina. Tak zwany prezydent Ukrainy na uchodźstwie, Andrij Liwycki, ten sam, który Piłsudskiemu obiecywał kolejną wyprawę kijowską – był niemieckim kolaborantem. Petlurowski obóz polityczny nie składał się z „dobrych Ukraińców”, tymi byli zwykli ukraińscy mieszkańcy Wołynia ostrzegający i ratujący swoich polskich sąsiadów.
Mimo wszystkich eufemizmów, z których mogłoby wynikać, że lata 1939-45 zeszły petlurowcom na uprawie ogródków i co najwyżej niewinnej działalności społecznej i charytatywnej – byli to w ogromnej masie niemieccy kolaboranci i czynni naziści. A skoro część z nich została, niestety, oficerami Wojska Polskiego, składając przysięgę Rzeczypospolitej - to także zdrajcy. I tym zdrajcom i mordercom Polaków prezydent RP, Andrzej Duda właśnie złożył przyklękając wieniec.
Konrad Rękas
Inne tematy w dziale Rozmaitości