Coraz częściej czyta się w mediach, że PiS jest skłonny podnieść wiek emerytalny. PiS temu zaprzecza, ale...no właśnie proponuje też aby seniorzy się...zaktywizowali zawodowo. Wszystko zapewne za sprawą ukrytego "kamienia milowego" narzuconego przez UE. Oto fragment:
„Istotnym wyzwaniem (dla Polski oczywiście - dopis. Mikker ) jest także stosunkowo niski poziom emerytur osób przechodzących na emeryturę po osiągnięciu ustawowego wieku. Ze względu na relatywnie krótki okres składkowy (30-40 lat) wysokość emerytur wypłacanych przez ZUS jest istotnie niższa niż ostatnie wynagrodzenie. Badania prowadzone zarówno przez ZUS, jak i niezależne ośrodki badawcze wskazują, że przedłużenie zatrudnienia o kilka lat ma duże znaczenie dla zwiększenia wysokości emerytury (nawet o kilkadziesiąt procent). Sytuacja ta szczególnie dotyka kobiety ze względu na przechodzenie na emeryturę w wieku 60 lat”
No cóż, Platforma czeka u bram, a skoro ona tam wyczekuje to wiadomo czym to pachnie na zaś. Z początku oczywiście wielką "nadzieją". Warto więc tutaj przytoczyć słowa sojusznika Donalda Tuska, czyli Jana Piechocińskiego z PSL, który komentując problem emerytalny pod zarządem PiS stwierdził:
"Pisolubni wiedzą? Pracownicy, którzy przejdą na emeryturę w 2040 otrzymają średnio 37,9 proc. przeciętnej pensji. W 2050 będzie to już tylko 29%, zaś w 2060 stopa zastąpienia wyniesie tylko 1/4 kwoty średniej płacy. W 2070 emeryci otrzymają 23 proc. przeciętnego wynagrodzenia."
Wiedzą, wiedzą, a nawet dość dobrze pamiętają panie Piechociński, szczególnie te wasze słynne wakacje pod palmami proponowane emerytom przez rząd z pańską formacją w składzie i co później z tego wynikło. Pan Piechociński powie, że to nieprawda. Prawda, prawda, panie "wiejski komunisto". Obiecaliście, okłamaliście a później cynicznie okradliście i dalej zamierzacie.
Tymczasem PiS faktycznie ma problem z emeryturami i to niemały za sprawą uwikłania się na własne zresztą życzenie w lewackie układy i sojusze, ale to już inna historia przeznaczona na inne czasy.
Dlatego dla mnie najbardziej merytorycznym pozostaje komentarz internauty o pseudonimie "Elektryk". Dużo prostszy w odbiorze od ustawicznego kłamania polityków na ten temat.
"Ciągle to samo. Ktoś wchodzi na rynek pracy w wieku 25 lat, ma przed sobą 40 lat pracy i dla mężczyzn według GUS-u 9 lat życia na emeryturze, czyli jest to 480 okresów składkowych i 108 miesięcy kiedy pobiera emeryturę. Dla uproszczenia załóżmy, że jest to 120, łatwo razy 4 pomnożyć. Czyli na 4 okresy składkowe mamy 1 miesiąc emerytury. Teraz te dane przełóżmy na pensję 3000 zł brutto, mamy 2 razy pobieraną składkę emerytalną 292.8 od pracodawcy i 292.8 od pracownika, daje nam to 585 zł i 60 groszy. Teraz pomnóżmy to razy 4 i wychodzi nam, że powinniśmy dostać na emeryturze 2342 zł i 40 groszy (fakt faktem trochę więcej bo uprościłem z 108 na 120 miesięcy). Teraz pytanie, gdzie są te pieniądze? Wytłumaczę znowu o co chodzi, mówią nam, że w 2050 nie dostaniemy tych 2342 zł i 40 groszy, które sami odłożyliśmy, tylko ~ 950 zł. Ktoś nam ukradnie ponad 1350 zł. Nie lepiej zlikwidować emeryturę z ZUS i całą składkę wpłacać choćby na PPK, IKE czy jakiś inny czort? Długość życia w Polsce maleje nie rośnie, więc dlaczego mamy harować do usranej śmierci?
Dodam nieskromnie, że PPK czy IKE w polskiej rzeczywistości może się jednak także nie sprawdzić. Lepiej więc by było, gdyby te pieniądze trafiały jako gotówka bezpośrednio, do obywatela, z którą on zrobi później co zechce. Polska to nie Australia niestety.
Inne tematy w dziale Gospodarka