Kiedy Janusz Korwin Mikke wszedł na mównicę sejmową i zaproponował ujawnienie agentów w Sejmie początkowo nie miałem nic przeciwko przecież dla interesującego się polityką bylo wiadomym, że ten cały Sejm wywodził się wprost z Zawratu i Magdalenki, ale pomyślałem też że Korwin- Mikke może być ruskim szpionem, skoro chce rozwalić patriotyczny rząd Jana Olszewskiego, i przydusić symbol "Solidarności" Lecha Wałęsę. Oczywiście w owym czasie nie wiedziałem, że śp. Jan Olszewski był masonem, a prezydent III RP Lech Wałęsa miał mocne powiązania z SB. Wówczas jawiły się tylko dwie barwy: czarna i biała, na odcienie miejsca nie było.
Dzisiaj na Korwin-Mikkego lecą gromy od lewej po centrum a ostatnio i z prawej, własnej strony. Zastanawiam się czy w większości są to słuszne zarzuty i pretensje. Nie zaprzeczę bowiem że i ja dopatruję się czasami w wypowiedziach Mikkego pro putinowskich sympatii, ale nie wszędzie i nie za każdym razem jak chcą tego wszyscy wokół. Ma bowiem w sobie Korwin-Mikke coś z niepokornego, wyrachowanego hazardzisty. Posiada rozum bezlitosnego liberała, który jest mi w dużej mierze obcy, chociaż go z drugiej strony jednocześnie rozumiem. Sądzę jednak, że obecny zmasowany atak na Mikkego jest wynikiem przede wszystkim wynikiem słabości samych atakujących , którzy dosięgnąć Korwina-Mikke jego własną bronią nie są w stanie. Po prostu brakuje im błysku, bo do tego żeby rządzić światem lub krajem zbyt wiele inteligencji nie potrzeba. Wystarczy mówić co chce usłyszeć lud, a za plecami ludu robić wygodne swoje dla siebie lub zleceniodawców. Mikke tymczasem nie pcha się na siłę do władzy, wcale też nie mówi tego, co chcemy usłyszeć, raczej opowiada o tym, czego nie zamierzamy słuchać, co z siebie ustawicznie wypieramy. Celowo? Bóg jedynie wie.
Niemniej wielki sympatyk Konfederacji, a obecnie jej przeciwnik (zapewne za sprawą Korwin-Mikkego i jego stosunku do Rosji) profesor Wielomski powiedział o Konfie cenną rzecz: "Wszyscy się odwracają od tego stronnictwa, bo każdemu coś nie odpowiada u tych drugich. Projekt się nie udał i tyle."
Tymczasem partia jakby w odpowiedzi zakomunikowła, "że Konfederacja jest porozumieniem różnych partii politycznych, które mają sporą autonomię. Wyborcy od nas w pierwszej kolejności oczekują utrzymania jedności i rozwijania projektu, a nie cenzurowania któregokolwiek z posłów."
Wyborcy Konfederacji to rozumieją doskonale, podobnie zapewne i posłowie Kulesza, Sośnierz i Dziambor, którzy w/g mediów oświadczyli, że odchodzą z Konfy i zakładają nową partię. Jednak jak dotąd tego nie uczynili. Dopiszę złośliwie, że nie podjęli się kroku, gdyż przepadliby politycznie z kretesem. Już mniej złośliwie dorzucę, że wymienieni nie stwierdzili bynajmniej wprost, że odchodzą z Konfederacji, a jedynie że odchodzą z tej części Konfederacji której przewodzi Korwin-Mikke. Mogą zatem przejść albo do RN Winnickiego i Bosaka albo do Korony Grzegorza Brauna. Temat istnienia więc Konfy i jej dalszego losu objawi się dopiero po wyborach. Do tego czasu lepiej sobie darować wszelkie oceny. Zbyt szybkie zaszufladkowanie tej partii jako projektu upadłego może szufladkujących przyprawić później o spory ból głowy jak też o zdwojoną pracę. :)))
Inne tematy w dziale Polityka