Od razu zastrzegam że nie jestem sympatykiem imperiów. Życzyłbym sobie więc aby Polska trzymała się swoją polityką jak najdalej od miejsc, w których imperia chcą się bić między sobą.
Nim wojska rosyjskie wkroczyły do Donbasu Władmir Putin przemówił do narodu rosyjskiego. Nasza telewizja przytoczyła jego orędzie wyrywkowo. Z tego powodu warto wystąpienie na spokojnie przeczytać. Może jest ono i długie, może i facet się rozgadał aby zakryć agresję, ale kiedy czyta się tekst wystąpienia Putina można wniknąć głębiej w jego umysł i zanalizować dlaczego stało się to co się stało. Każdy ma jednak swój rozum i każdy po swojemu oceni zacytowane słowa, oczywiście ci co zechcą je przeczytać do samego końca.
"Drodzy obywatele Rosji! Drodzy przyjaciele!
Tematem mojego wystąpienia są wydarzenia na Ukrainie i dlaczego jest to tak ważne dla nas, dla Rosji. Oczywiście mój apel kieruję również do naszych rodaków na Ukrainie.
Będę musiał mówić szczegółowo. Pytanie jest bardzo poważne.
Sytuacja w Donbasie ponownie nabrała krytycznego, ostrego charakteru. A dzisiaj zwracam się bezpośrednio do Was, aby nie tylko ocenić, co się dzieje, ale także poinformować Was o podejmowanych decyzjach, o ewentualnych dalszych krokach w tym kierunku.
Jeszcze raz podkreślę, że Ukraina nie jest dla nas tylko krajem sąsiednim. Jest integralną częścią naszej własnej historii, kultury, przestrzeni duchowej. To nasi towarzysze, wśród których są nie tylko koledzy, przyjaciele, dawni koledzy, ale także krewni, osoby związane z nami więzami krwi, więzami rodzinnymi.
Przez długi czas mieszkańcy południowo-zachodnich historycznych ziem staroruskich nazywali siebie Rosjanami i Prawosławnymi. Tak było aż do XVII wieku, kiedy część tych terytoriów została zjednoczona z państwem rosyjskim i później.
Wydaje nam się, że w zasadzie wszyscy o tym wiemy, że mówimy o znanych faktach. Jednocześnie, aby zrozumieć, co dzieje się jeszcze dzisiaj, wyjaśnić motywy działań Rosji i cele, jakie sobie stawiamy, trzeba powiedzieć przynajmniej kilka słów o historii problemu.
Zacznę więc od tego, że współczesna Ukraina została całkowicie i całkowicie stworzona przez Rosję, a dokładniej przez bolszewicką, komunistyczną Rosję. Proces ten rozpoczął się niemal natychmiast po rewolucji 1917 r., a Lenin i jego towarzysze broni zrobili to w bardzo brutalny sposób w stosunku do samej Rosji - oddzielając, wyrywając jej część własnych historycznych terytoriów. Oczywiście milionom mieszkających tam ludzi nikt o nic nie pytał.
Następnie, w przededniu i po Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, Stalin włączył już do ZSRR i przekazał Ukrainie część ziem należących wcześniej do Polski, Rumunii i Węgier. W tym samym czasie Stalin jako rodzaj rekompensaty nadał Polsce część pierwotnych terytoriów niemieckich, a w 1954 roku Chruszczow z jakiegoś powodu odebrał Rosji Krym i podarował go również Ukrainie. Właściwie tak powstało terytorium sowieckiej Ukrainy.
Ale teraz chciałbym zwrócić szczególną uwagę na początkowy okres tworzenia ZSRR. Myślę, że jest to dla nas niezwykle ważne. Trzeba jechać, jak mówią, z daleka.
Przypomnę, że po rewolucji październikowej 1917 r. i późniejszej wojnie domowej bolszewicy zaczęli budować nową państwowość i powstały między nimi dość ostre nieporozumienia. Stalin, który w 1922 r. połączył stanowiska sekretarza generalnego KC RKP(b) i ludowego komisarza ds. narodowości, zaproponował budowę państwa na zasadach autonomii, czyli nadanie republikom - przyszłych jednostek administracyjno-terytorialnych - szerokie uprawnienia, gdy dołączają do jednego państwa.
Lenin skrytykował ten plan i zaproponował ustępstwa na rzecz nacjonalistów, jak ich wtedy nazywał – „niezależnymi”. To właśnie te leninowskie idee, a właściwie ustrój państwa konfederackiego i hasło o prawie narodów do samostanowienia aż do secesji, stanowiły podstawę państwowości sowieckiej: po pierwsze, w 1922 r., zostały zapisane w Deklaracji o Powstanie ZSRR, a następnie po śmierci Lenina i w Konstytucji ZSRR w 1924 r.
Tutaj od razu pojawia się wiele pytań. A pierwsza z nich jest właściwie najważniejsza: dlaczego trzeba było z pańskiego ramienia zaspokajać bezgranicznie rosnące ambicje nacjonalistyczne na obrzeżach dawnego imperium? Przeniesienie do nowo powstałych, często samowolnie utworzonych jednostek administracyjnych - republik związkowych - ogromnych terytoriów, które często nie miały z nimi nic wspólnego. Powtarzam, aby przekazać razem z ludnością historycznej Rosji.
Co więcej, w rzeczywistości tym jednostkom administracyjnym nadano status i formę narodowych formacji państwowych. Znowu zadaję sobie pytanie: dlaczego trzeba było składać tak hojne dary, o jakich nawet najzagorzalsi nacjonaliści nigdy przedtem nie śnili, a nawet dawać republikom prawo do bezwarunkowego oderwania się od państwa zjednoczonego?
Na pierwszy rzut oka jest to ogólnie niezrozumiałe, jakieś szaleństwo. Ale to tylko na pierwszy rzut oka. Jest wyjaśnienie. Po rewolucji głównym zadaniem bolszewików było utrzymanie się u władzy za wszelką cenę, dokładnie za wszelką cenę. W tym celu zrobili wszystko: zarówno w upokarzających warunkach pokoju brzeskiego w czasie, gdy kajzerskie Niemcy i ich sojusznicy byli w trudnej sytuacji militarnej i gospodarczej, a wynik I wojny światowej był właściwie przesądzony oraz w celu zaspokojenia wszelkich żądań, wszelkich życzeń zewnętrznych nacjonalistów w kraju.
Z punktu widzenia historycznych losów Rosji i jej narodów leninowskie zasady budowania państwa okazały się nie tylko błędem, ale, jak mówią, znacznie gorszym od błędu. Po rozpadzie ZSRR w 1991 roku stało się to absolutnie oczywiste.
Oczywiście wydarzeń z przeszłości nie da się zmienić, ale musimy przynajmniej mówić o nich wprost i szczerze, bez zastrzeżeń i bez wydźwięku politycznego. Mogę jedynie we własnym imieniu dodać, że rozważania na temat aktualnej sytuacji politycznej, jakkolwiek spektakularne, zwycięskie w danym momencie mogą się wydawać, w żadnym wypadku nie powinny i nie mogą być traktowane jako podstawa podstawowych zasad państwowości .
Teraz nikogo za nic nie winię, sytuacja w kraju w tamtym czasie i po wojnie secesyjnej w przededniu była niesamowicie trudna, krytyczna. Dziś chcę tylko powiedzieć, że wszystko było dokładnie takie. To jest fakt historyczny. Właściwie, jak już powiedziałem, w wyniku polityki bolszewickiej powstała sowiecka Ukraina, którą nawet dzisiaj można słusznie nazywać „Ukrainą im. Włodzimierza Iljicza Lenina”. Jest jej autorem i architektem. Potwierdzają to w pełni dokumenty archiwalne, w tym twarde leninowskie dyrektywy dotyczące Donbasu, który dosłownie wciśnięto w Ukrainę. A teraz „wdzięczni potomkowie” zburzyli pomniki Lenina na Ukrainie. To właśnie nazywają dekomunizacją.
Chcesz dekomunizacji? Cóż, to nam pasuje. Ale nie trzeba, jak mówią, zatrzymywać się w połowie drogi. Jesteśmy gotowi pokazać, co oznacza prawdziwa dekomunizacja dla Ukrainy.
Wracając do historii problemu, powtarzam, że w 1922 r. na terenie byłego Imperium Rosyjskiego powstał ZSRR. Ale samo życie natychmiast pokazało, że po prostu niemożliwe jest zachowanie tak ogromnego i złożonego terytorium, ani zarządzanie nim na proponowanych amorficznych, w rzeczywistości, konfederacyjnych zasadach. Byli całkowicie oderwani zarówno od rzeczywistości, jak i tradycji historycznej.
To naturalne, że Czerwony Terror i szybkie przejście do dyktatury stalinowskiej, dominacja ideologii komunistycznej i monopol władzy partii komunistycznej, nacjonalizacja i planowy system gospodarki narodowej – wszystko to w istocie przekształciło się w prostą deklarację, w formalność, deklarowane, ale niedziałające zasady ustroju państwowego. W rzeczywistości republiki związkowe nie miały suwerennych praw, po prostu nie istniały. Ale w praktyce powstało ściśle scentralizowane, absolutnie unitarne państwo.
Stalin faktycznie w pełni realizował w praktyce nie Lenina, ale własne idee struktury państwa. Nie wprowadził jednak odpowiednich zmian w dokumentach ustrojowych, do Konstytucji kraju i formalnie nie zrewidował głoszonych leninowskich zasad budowy ZSRR. Tak, najwyraźniej wydawało się, że nie było takiej potrzeby - w warunkach reżimu totalitarnego wszystko i tak działało, a na zewnątrz wyglądało pięknie, atrakcyjnie, a nawet superdemokratycznie.
A jednak szkoda, szkoda, że z podstawowych, formalnie prawnych fundamentów, na których zbudowana była cała nasza państwowość, nie zostały wyczyszczone wstrętne, utopijne fantazje inspirowane rewolucją, ale absolutnie destrukcyjne dla normalnego państwa. terminowy sposób. Nikt nie myślał o przyszłości, jak to często bywało u nas wcześniej.
Liderzy Partii Komunistycznej wydawali się być pewni, że udało im się stworzyć solidny system rządów, że poprzez swoją politykę ostatecznie rozwiązali również kwestię narodową. Ale fałszowanie, zastępowanie pojęć, manipulacja świadomością publiczną i oszustwo są kosztowne. Bacillus nacjonalistycznych ambicji nie zniknął, a założona początkowo mina, podważająca odporność państwa na zarażenie nacjonalizmem, tylko czekała na skrzydłach. Taka kopalnia, powtarzam, miała prawo do secesji z ZSRR.
W połowie lat 80., na tle narastających problemów społeczno-gospodarczych, oczywistego kryzysu gospodarki planowej, kwestii narodowej, której istotą nie były jakieś oczekiwania i niespełnione aspiracje narodów Unii, ale przede wszystkim narastające apetyty lokalnych elit stawały się coraz bardziej zaostrzone.
Jednak zamiast dogłębnej analizy sytuacji, podjęcia odpowiednich działań, przede wszystkim w gospodarce, a także stopniowej, przemyślanej, wyważonej transformacji ustrojowej i struktury państwa, kierownictwo KPZR ograniczyło się wprost do werbowania o przywróceniu leninowska zasada narodowego samostanowienia.
Co więcej, w toku toczącej się walki o władzę w samej partii komunistycznej każda z walczących partii, w celu poszerzenia bazy poparcia, zaczęła bezmyślnie pobudzać, podsycać nastroje nacjonalistyczne, bawić się nimi, obiecując swoim potencjalnym zwolennikom cokolwiek by nie chcieli. życzenie. Na tle powierzchownej i populistycznej paplaniny o demokracji i świetlanej przyszłości zbudowanej w oparciu o gospodarkę rynkową lub planową, ale w warunkach realnego zubożenia ludzi i całkowitego niedoboru, nikt z rządzących nawet nie pomyślał o nieuniknionym tragiczne konsekwencje dla kraju.
A potem całkowicie poszli drogą wydeptaną u zarania powstania ZSRR, by zaspokoić ambicje elit nacjonalistycznych wyrosłych we własnych szeregach partyjnych, zapominając jednocześnie, że KPZR już nie ma w swoich rękach i dzięki Bogu, takich narzędzia utrzymania władzy i samego kraju jako państwowej dyktatury terroru typu stalinowskiego. I że nawet osławiona wiodąca rola partii, jak poranna mgła, znika bez śladu na ich oczach.
A we wrześniu 1989 r. na plenum KC KPZR uchwalono w istocie fatalny dokument - tak zwaną politykę narodową partii w nowoczesnych warunkach, platformę KPZR. Zawierała ona następujące postanowienia, cytuję: „Republiki związkowe mają wszelkie prawa odpowiadające ich statusowi suwerennych państw socjalistycznych”.
Jeszcze jedna uwaga: „Najwyższe reprezentacyjne organy władzy w republikach związkowych mogą protestować i zawieszać działanie decyzji i zarządzeń rządu związkowego na swoim terytorium”.
I wreszcie: „Każda republika związkowa ma swoje obywatelstwo, które rozciąga się na wszystkich jej mieszkańców”.
Czy nie było oczywiste, do czego takie sformułowania i decyzje prowadzą?
Teraz nie czas, nie miejsce na zagłębianie się w kwestie prawa państwowego czy konstytucyjnego, na zdefiniowanie samego pojęcia obywatelstwa. Ale wciąż pojawia się pytanie: dlaczego w tych i tak już trudnych warunkach trzeba było jeszcze mocniej wstrząsać krajem w ten sposób? Fakt pozostaje.
Jeszcze dwa lata przed rozpadem ZSRR jego los był właściwie przesądzony. To właśnie radykałowie i nacjonaliści, w tym i przede wszystkim na Ukrainie, przypisują sobie zasługę uzyskania niepodległości. Jak widać, wcale tak nie jest. Historyczne, strategiczne błędy przywódców bolszewików, kierownictwa KPZR, popełniane w różnym czasie w budowaniu państwa, polityce gospodarczej i narodowej, doprowadziły do rozpadu naszego zjednoczonego kraju. Upadek historycznej Rosji pod nazwą ZSRR jest na ich sumieniu.
Mimo tych wszystkich niesprawiedliwości, oszustw i rabunków Rosji, nasz naród, czyli naród, rozpoznał nowe realia geopolityczne, które powstały po rozpadzie ZSRR, uznali nowe niepodległe państwa. I nie tylko się do tego przyznał – sama Rosja, będąc wówczas w trudnej sytuacji, pomagała swoim partnerom w WNP, w tym kolegom ukraińskim, od których już od momentu odzyskania niepodległości zaczęły napływać liczne prośby o wsparcie materialne. A nasz kraj udzielił takiego wsparcia z poszanowaniem godności i suwerenności Ukrainy.
Według szacunków ekspertów, które potwierdzają proste wyliczenia naszych cen energii, wolumenu preferencyjnych kredytów, preferencji gospodarczych i handlowych, jakich Rosja udzieliła Ukrainie, łączne korzyści dla ukraińskiego budżetu za okres 1991-2013 wyniosły około 250 miliardów dolarów.
Ale to nie wszystko. Do końca 1991 r. zobowiązania dłużne ZSRR wobec obcych państw i funduszy międzynarodowych wyniosły około 100 miliardów dolarów. I początkowo zakładano, że pożyczki te będą solidarnie zwracane przez wszystkie republiki byłego ZSRR, proporcjonalnie do ich potencjału gospodarczego. Jednak Rosja wzięła na siebie spłatę całego długu sowieckiego i spłaciła go w całości. Ukończył ten proces w 2017 roku.
W zamian nowo niepodległe państwa miały zrezygnować ze swojego udziału w sowieckich aktywach zagranicznych, a odpowiednie porozumienia zostały zawarte w grudniu 1994 roku z Ukrainą. Jednak Kijów nie ratyfikował tych umów, a później po prostu odmówił ich wykonania, wysuwając roszczenia do funduszu diamentów, rezerw złota, a także mienia i innych aktywów byłego ZSRR za granicą.
A jednak mimo znanych problemów Rosja zawsze współpracowała z Ukrainą otwarcie, uczciwie i powtarzam, z poszanowaniem jej interesów, nasze więzy rozwinęły się na różnych polach. Tym samym w 2011 r. dwustronne obroty handlowe przekroczyły 50 mld USD. Zaznaczam, że wolumen handlu Ukrainy ze wszystkimi krajami UE w 2019 roku, czyli jeszcze przed pandemią, był gorszy od tego wskaźnika.
Jednocześnie widać było, że władze ukraińskie wolą działać w taki sposób, aby mieć wszystkie prawa i korzyści w relacjach z Rosją, ale nie zaciągać żadnych zobowiązań.
Zamiast partnerstwa zaczęła dominować zależność, która ze strony władz kijowskich nabierała niekiedy charakteru absolutnie bezceremonialnego. Wystarczy przypomnieć permanentny szantaż w dziedzinie tranzytu energii i banalną kradzież gazu.
Dodam, że Kijów próbował wykorzystać dialog z Rosją jako pretekst do targowania się z Zachodem, szantażował go zbliżeniem z Moskwą, wybijając sobie preferencje: mówią, inaczej rosyjskie wpływy na Ukrainie będą rosły.
Jednocześnie władze ukraińskie początkowo, chcę to podkreślić, od pierwszych kroków zaczęły budować swoją państwowość na negacji wszystkiego, co nas łączy, starały się wypaczać świadomość, pamięć historyczną miliony ludzi, całe pokolenia mieszkające na Ukrainie. Nic dziwnego, że w społeczeństwie ukraińskim pojawił się skrajny nacjonalizm, który szybko przybrał postać agresywnej rusofobii i neonazizmu. Stąd udział ukraińskich nacjonalistów i neonazistów w gangach terrorystycznych na Kaukazie Północnym i coraz głośniejsze roszczenia terytorialne wobec Rosji.
Swoją rolę odegrały również siły zewnętrzne, które przy pomocy rozbudowanej sieci organizacji pozarządowych i służb specjalnych powiększały swoją klientelę na Ukrainie i awansowały jej przedstawicieli do władzy.
Ważne jest również, aby zrozumieć, że w rzeczywistości Ukraina nigdy nie miała stabilnej tradycji swojej prawdziwej państwowości. A od 1991 roku przeszła drogę mechanicznego kopiowania cudzych modeli, odciętych zarówno od historii, jak i ukraińskich realiów. Polityczne instytucje państwowe były nieustannie przekształcane, aby odpowiadały szybko powstającym klanom z ich własnymi egoistycznymi interesami, które nie miały nic wspólnego z interesami narodu ukraińskiego.
Istotą tak zwanego prozachodniego wyboru cywilizacyjnego ukraińskich władz oligarchicznych było i nie jest tworzenie lepszych warunków dla dobrobytu ludzi, ale służalcze usługi dla geopolitycznych rywali Rosji, zaoszczędzenie miliardów dolarów. skradziony Ukraińcom i ukryty przez oligarchów na rachunkach w zachodnich bankach.
Niektóre przemysłowe grupy finansowe, wzięte przez nich za utrzymanie partii i polityki, początkowo polegały na nacjonalistach i radykałach. Inni werbalnie opowiadali się za dobrymi stosunkami z Rosją, różnorodnością kulturową i językową, a do władzy doszli głosami obywateli, którzy szczerze popierali takie dążenia, w tym milionów mieszkańców południowego wschodu. Ale otrzymawszy stanowiska, stanowiska, natychmiast zdradzili swoich wyborców, wyrzekli się obietnic wyborczych i prowadzili prawdziwą politykę pod dyktando radykałów, prześladując niekiedy swoich wczorajszych sojuszników – te organizacje publiczne, które opowiadały się za dwujęzycznością, za współpracę z Rosją. Wykorzystywali fakt, że ludzie, którzy ich poparli, to z reguły praworządne, umiarkowane poglądy, przyzwyczajone do zaufania władzom, w przeciwieństwie do radykałów nie okażą agresji,
Z kolei radykałowie stali się bezczelni, ich roszczenia rosły z roku na rok. Okazało się, że łatwo im raz za razem narzucać swoją wolę słabemu rządowi, który sam został zainfekowany wirusem nacjonalizmu i korupcji i umiejętnie zastąpił prawdziwe kulturowe, ekonomiczne, społeczne interesy ludu, rzeczywistą suwerenność. Ukrainy z różnego rodzaju spekulacjami na gruncie narodowym i zewnętrznymi akcesoriami etnograficznymi.
Na Ukrainie nie wykształciła się stabilna państwowość, a polityczne procedury wyborcze służą jedynie jako przykrywka, ekran dla redystrybucji władzy i własności między różnymi klanami oligarchicznymi.
Korupcja, która bez wątpienia jest wyzwaniem i problemem wielu krajów, w tym Rosji, nabrała na Ukrainie szczególnego charakteru. Dosłownie przeniknął i skorodował ukraińską państwowość, cały system, wszystkie gałęzie władzy. Radykałowie wykorzystali słuszne niezadowolenie ludzi, obarczyli protest i w 2014 roku doprowadzili Majdan do zamachu stanu. Jednocześnie otrzymywali bezpośrednią pomoc od obcych państw. Według doniesień wsparcie materialne ambasady USA dla tzw. obozu protestu na Placu Niepodległości w Kijowie wyniosło milion dolarów dziennie. Dodatkowe, bardzo duże sumy, zuchwale przelewano bezpośrednio na konta bankowe liderów opozycji. A było to około dziesiątek milionów dolarów. A ile naprawdę dotknęło ludzi, ich rodziny? kto zginął w starciach sprowokowanych na ulicach i placach Kijowa i innych miast? Lepiej o to nie pytać.
Radykałowie, którzy przejęli władzę, zorganizowali prześladowania, prawdziwy terror wobec tych, którzy sprzeciwiali się działaniom antykonstytucyjnym. Z polityków, dziennikarzy, osób publicznych wyszydzano, publicznie poniżano. Ukraińskie miasta ogarnęła fala pogromów i przemocy, seria głośnych i bezkarnych morderstw. Nie sposób bez dreszczyku przypomnieć sobie straszną tragedię w Odessie, gdzie uczestnicy pokojowego protestu zostali brutalnie zamordowani, spaleni żywcem w Domu Związków Zawodowych. Przestępcy, którzy popełnili to okrucieństwo, nie są karani i nikt ich nie szuka. Ale znamy ich po imieniu i zrobimy wszystko, aby ich ukarać, znaleźć i postawić przed sądem.
Majdan nie zbliżył Ukrainy do demokracji i postępu. Po dokonaniu zamachu stanu nacjonaliści i wspierające ich siły polityczne ostatecznie zatrzymali sytuację, zepchnęli Ukrainę w otchłań wojny domowej. Osiem lat po tych wydarzeniach kraj jest podzielony.
Ukraina przeżywa ostry kryzys społeczno-gospodarczy.
Według organizacji międzynarodowych w 2019 r. prawie sześć milionów Ukraińców, podkreślam, że jest to około 15 proc. nie pełnosprawnych, ale całej populacji kraju, zostało zmuszonych do wyjazdu za granicę w poszukiwaniu pracy. I często z reguły za codzienne zarobki niewykwalifikowanych. Nie bez znaczenia jest również następujący fakt: od 2020 roku w czasie pandemii kraj opuściło ponad 60 000 lekarzy i innych pracowników służby zdrowia.
Od 2014 r. taryfy za wodę wzrosły prawie o jedną trzecią, na prąd – kilkukrotnie, na gaz dla gospodarstw domowych – dziesiątki razy. Wiele osób po prostu nie ma pieniędzy na opłaty za media, muszą dosłownie przeżyć.
Co się stało? Dlaczego to wszystko się dzieje? Odpowiedź jest oczywista: ponieważ posag, otrzymany nie tylko z czasów sowieckich, ale także z Imperium Rosyjskiego, został roztrwoniony i wzięty do kieszeni. Utracono dziesiątki i setki tysięcy miejsc pracy, co m.in. dzięki ścisłej współpracy z Rosją dawało ludziom stabilne dochody i sprowadzało podatki do skarbu państwa. Branże takie jak inżynieria mechaniczna, oprzyrządowanie, elektronika, przemysł stoczniowy i lotniczy albo leżą na boku, albo są doszczętnie zniszczone i faktycznie kiedyś szczyciły się nie tylko Ukrainą, ale i całym Związkiem Radzieckim.
W 2021 r. zlikwidowano Czernomorski Zakład Stoczniowy w Nikołajewie, gdzie za czasów Katarzyny II powstały pierwsze stocznie. Słynny koncern Antonow od 2016 roku nie wyprodukował ani jednego seryjnego samolotu, a zakłady Jużmasz, specjalizujące się w produkcji technologii rakietowej i kosmicznej, były na skraju bankructwa, podobnie jak huta Kremenczug. Ta smutna lista jest długa.
Jeśli chodzi o system przesyłu gazu, który został stworzony przez cały Związek Radziecki, jest on tak zdewastowany, że jego działanie wiąże się z dużym ryzykiem i kosztami środowiskowymi.
I w związku z tym pojawia się pytanie: czy bieda, beznadziejność, utrata potencjału przemysłowego i technologicznego – to bardzo prozachodni wybór cywilizacyjny, który od lat oszukuje i oszukuje miliony ludzi, obiecując im raj?
Właściwie wszystko sprowadzało się do tego, że załamaniu ukraińskiej gospodarki towarzyszy wręcz rabunek obywateli tego kraju, a sama Ukraina została po prostu pod kontrolą zewnętrzną. Odbywa się to nie tylko na polecenie zachodnich stolic, ale także, jak mówią, bezpośrednio na miejscu – za pośrednictwem całej sieci doradców zagranicznych, organizacji pozarządowych i innych instytucji rozmieszczonych na Ukrainie. Mają bezpośredni wpływ na wszystkie najważniejsze decyzje kadrowe, na wszystkich gałęziach i szczeblach władzy: od centralnej, a nawet komunalnej, na główne przedsiębiorstwa i korporacje państwowe, m.in. Naftohaz, Ukrenergo, Koleje Ukraińskie, Ukroboronprom, Ukrposhta., Administracja Portów Morskich Ukrainy.
Na Ukrainie po prostu nie ma niezależnego sądu. Na prośbę Zachodu władze Kijowa przyznały przedstawicielom organizacji międzynarodowych prawo pierwokupu członków najwyższych organów sądowniczych – Rady Sprawiedliwości i Komisji Kwalifikacyjnej Sędziów.
Ponadto ambasada USA bezpośrednio kontroluje Narodową Agencję Zapobiegania Korupcji, Narodowe Biuro Antykorupcyjne, Specjalistyczną Prokuraturę Antykorupcyjną oraz Najwyższy Sąd Antykorupcyjny. Wszystko to odbywa się pod wiarygodnym pretekstem do zwiększenia skuteczności walki z korupcją. No dobrze, ale gdzie są wyniki? Korupcja, tak jak kwitła, kwitnie bardziej niż kiedykolwiek.
Czy sami Ukraińcy są świadomi tych wszystkich metod zarządzania? Czy rozumieją, że ich kraj nie znajduje się nawet pod protektoratem politycznym i gospodarczym, ale jest zredukowany do poziomu kolonii z marionetkowym reżimem? Prywatyzacja państwa doprowadziła do tego, że rząd, który nazywa siebie „siłą patriotów”, zatracił swój narodowy charakter i konsekwentnie zmierza w kierunku całkowitego odrzucenia państwa.
Kurs w kierunku derusyfikacji i przymusowej asymilacji trwa. Rada Najwyższa stale wydaje nowe akty dyskryminacyjne, obowiązuje już ustawa o tzw. ludach tubylczych. Ludziom, którzy uważają się za Rosjan i chcą zachować swoją tożsamość, język, kulturę, wyjaśniono, że są na Ukrainie obcy.
Zgodnie z ustawami o oświacie i funkcjonowaniu języka ukraińskiego jako języka państwowego język rosyjski jest usuwany ze szkół, ze wszystkich sfer publicznych, aż po zwykłe sklepy. Ustawa o tzw. lustracji, „oczyszczeniu” władzy, umożliwiła rozprawienie się z budzącymi zastrzeżenia urzędnikami.
Mnożą się akty, które dają ukraińskim organom ścigania podstawy do surowego tłumienia wolności słowa, sprzeciwu i prześladowania opozycji. Świat zna smutną praktykę jednostronnych bezprawnych sankcji wobec innych państw, obcych osób fizycznych i prawnych. Na Ukrainie prześcignęli swoich zachodnich kuratorów i wymyślili takie narzędzie, jak sankcje wobec własnych obywateli, przedsiębiorstw, kanałów telewizyjnych, innych mediów, a nawet deputowanych.
W Kijowie nadal przygotowują represje wobec Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. I to nie jest ocena emocjonalna, świadczą o tym konkretne decyzje i dokumenty. Władze ukraińskie cynicznie uczyniły z tragedii schizmy kościelnej instrument polityki państwa. Obecne kierownictwo kraju nie reaguje na prośby obywateli Ukrainy o uchylenie ustaw naruszających prawa wierzących. Rada zarejestrowała ponadto nowe ustawy skierowane przeciwko duchowieństwu i milionom parafian Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego.
Osobno powiem o Krymie. Mieszkańcy półwyspu dokonali wolnego wyboru – być razem z Rosją. Władze Kijowa nie mają nic do przeciwstawienia się tej jasnej, jasnej woli ludu, stawiają więc na agresywne działania, na aktywizację komórek ekstremistycznych, w tym radykalnych organizacji islamskich, na infiltrację grup dywersyjnych w celu przeprowadzania ataków terrorystycznych na infrastrukturę krytyczną, porwać obywateli rosyjskich. Mamy bezpośrednie dowody na to, że tak agresywne działania są prowadzone przy wsparciu zagranicznych służb wywiadowczych.
W marcu 2021 r. Ukraina przyjęła nową Strategię Wojskową. Dokument ten jest prawie w całości poświęcony konfrontacji z Rosją, ma na celu wciągnięcie obcych państw w konflikt z naszym krajem. W strategii proponuje się organizację na rosyjskim Krymie i na terytorium Donbasu faktycznie terrorystycznego podziemia. Nakreśla też kontury proponowanej wojny i powinna się zakończyć, jak wydaje się dzisiejszym stratedom kijowskim, cytuję dalej – „przy pomocy społeczności międzynarodowej na korzystnych dla Ukrainy warunkach”. A także, jak mówią dziś w Kijowie, cytuję tutaj, proszę uważnie słuchać - "przy wsparciu militarnym społeczności światowej w konfrontacji geopolitycznej z Federacją Rosyjską". W rzeczywistości to nic innego jak przygotowanie do działań wojennych przeciwko naszemu krajowi - przeciwko Rosji.
Wiemy też, że pojawiły się już wypowiedzi, że Ukraina zamierza stworzyć własną broń jądrową i nie jest to pusta brawura. Rzeczywiście, Ukraina nadal dysponuje sowieckimi technologiami nuklearnymi i środkami przenoszenia takiej broni, w tym lotnictwem, a także pociskami operacyjno-taktycznymi Toczka-U, także sowieckiej konstrukcji, o zasięgu ponad 100 km. Ale zrobią więcej, to tylko kwestia czasu. Są zaległości z czasów sowieckich.
Tak więc Ukrainie będzie znacznie łatwiej pozyskać taktyczną broń jądrową niż niektórym innym państwom, nie wymienię ich teraz, które faktycznie prowadzą takie wydarzenia, zwłaszcza w przypadku wsparcia technologicznego z zagranicy. I tego też nie powinniśmy wykluczać.
Wraz z pojawieniem się na Ukrainie broni masowego rażenia sytuacja na świecie, w Europie, zwłaszcza dla nas, dla Rosji, zmieni się w sposób najbardziej radykalny. Nie możemy nie reagować na to realne zagrożenie, zwłaszcza, powtarzam, że zachodni patroni mogą przyczynić się do pojawienia się takiej broni na Ukrainie, aby stworzyć kolejne zagrożenie dla naszego kraju. Widzimy, jak uporczywie przeprowadza się militarne pompowanie reżimu kijowskiego. Same Stany Zjednoczone, począwszy od 2014 roku, przeznaczyły na te cele, w tym dostawę broni, sprzętu i szkolenie specjalistów, miliardy dolarów. W ostatnich miesiącach zachodnia broń napływa na Ukrainę nieprzerwanym strumieniem, wyzywająco, na oczach całego świata. Działania sił zbrojnych i służb specjalnych Ukrainy kierują zagraniczni doradcy, dobrze o tym wiemy.
W ostatnich latach pod pretekstem ćwiczeń kontyngenty wojskowe państw NATO były niemal stale obecne na terytorium Ukrainy. System dowodzenia i kierowania wojsk ukraińskich jest już zintegrowany z NATO. Oznacza to, że dowodzenie ukraińskimi siłami zbrojnymi, nawet poszczególnymi jednostkami i pododdziałami, może być ćwiczone bezpośrednio z dowództwa NATO.
Stany Zjednoczone i NATO rozpoczęły bezwstydny rozwój terytorium Ukrainy jako teatru potencjalnych operacji wojskowych. Regularne wspólne ćwiczenia mają wyraźny antyrosyjski charakter. Tylko w ubiegłym roku wzięło w nich udział ponad 23 000 żołnierzy i ponad tysiąc urządzeń.
Przyjęta została już ustawa o dopuszczeniu w 2022 r. sił zbrojnych innych państw na terytorium Ukrainy do udziału w wielonarodowych ćwiczeniach. Jasne jest, że mówimy przede wszystkim o oddziałach NATO. Na najbliższy rok zaplanowano co najmniej dziesięć takich wspólnych manewrów.
Jest oczywiste, że takie wydarzenia służą jako przykrywka dla szybkiego rozwoju zgrupowania wojskowego NATO na terytorium Ukrainy. Co więcej, sieć lotnisk zmodernizowanych przy pomocy Amerykanów – Boryspola, Iwano-Frankiwska, Czuguewa, Odessy itd. – jest w stanie zapewnić przerzut jednostek wojskowych w możliwie najkrótszym czasie. Przestrzeń powietrzna Ukrainy jest otwarta dla lotów amerykańskich samolotów strategicznych i rozpoznawczych, bezzałogowych statków powietrznych, które służą do monitorowania terytorium Rosji.
Dodam, że zbudowane przez Amerykanów Centrum Operacji Morskich w Oczakowie umożliwia zabezpieczenie działań okrętów NATO, w tym użycie przez nie precyzyjnej broni przeciwko rosyjskiej Flocie Czarnomorskiej i naszej infrastrukturze na całym Wybrzeże Morza.
Kiedyś Stany Zjednoczone zamierzały stworzyć podobne obiekty na Krymie, ale Krym i Sewastopol udaremniły te plany. Zawsze będziemy o tym pamiętać.
Powtarzam, dzisiaj takie centrum zostało wdrożone, już zostało w Oczakowie. Przypomnę, że w XVIII wieku o to miasto walczyli żołnierze Aleksandra Suworowa. Dzięki ich odwadze stał się częścią Rosji. Następnie w XVIII wieku ziemie regionu Morza Czarnego, przyłączone do Rosji w wyniku wojen z Imperium Osmańskim, nazwano Noworosją. Teraz próbują zapomnieć o tych kamieniach milowych historii, a także nazwiskach państwowych postaci wojskowych Imperium Rosyjskiego, bez których pracy współczesna Ukraina nie miałaby wielu dużych miast, a nawet samego wyjścia na Morze Czarne.
Niedawno w Połtawie zburzono pomnik Aleksandra Suworowa. Co możesz powiedzieć? Wyrzec się własnej przeszłości? Z tak zwanego dziedzictwa kolonialnego Imperium Rosyjskiego? Więc bądź tutaj konsekwentny.
Dalej. Zwracam uwagę, że art. 17 Konstytucji Ukrainy nie zezwala na rozmieszczenie zagranicznych baz wojskowych na jej terytorium. Okazało się jednak, że to tylko konwencja, którą można łatwo ominąć.
Na Ukrainie rozmieszczone są misje edukacyjne i szkoleniowe państw NATO. W rzeczywistości są to już zagraniczne bazy wojskowe. Nazwali po prostu bazę „misją” i tyle.
Kijów od dawna proklamował strategiczny kurs na wejście do NATO. Tak, oczywiście, każdy kraj ma prawo do wyboru własnego systemu bezpieczeństwa i zawierania sojuszy wojskowych. I wszystko wydaje się być takie, gdyby nie jedno „ale”. Dokumenty międzynarodowe wyraźnie odnotowują zasadę równego i niepodzielnego bezpieczeństwa, która, jak wiadomo, obejmuje zobowiązanie do niewzmacniania własnego bezpieczeństwa kosztem bezpieczeństwa innych państw. Mogę tu również odnieść się do Karty Bezpieczeństwa Europejskiego OBWE z 1999 roku, przyjętej w Stambule, oraz Deklaracji OBWE z Astany z 2010 roku.
Innymi słowy, wybór sposobów zapewnienia bezpieczeństwa nie powinien zagrażać innym państwom, a wejście Ukrainy do NATO jest bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa Rosji.
Przypomnę, że jeszcze w kwietniu 2008 roku na szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego w Bukareszcie Stany Zjednoczone przeforsowały decyzję, że Ukraina, a przy okazji Gruzja, zostaną członkami NATO. Wielu europejskich sojuszników Stanów Zjednoczonych było już świadomych wszystkich zagrożeń związanych z taką perspektywą, ale zostało zmuszonych do pogodzenia się z wolą swojego starszego partnera. Amerykanie wykorzystywali je po prostu do prowadzenia wyraźnej antyrosyjskiej polityki.
Szereg państw członkowskich Sojuszu nadal bardzo sceptycznie podchodzi do pojawienia się Ukrainy w NATO. Jednocześnie otrzymujemy sygnał z niektórych stolic europejskich, mówiący: „O co się martwisz? To nie stanie się dosłownie jutro”. W rzeczywistości mówią o tym również nasi amerykańscy partnerzy. „No cóż”, odpowiadamy, „jeśli nie jutro, to pojutrze. Co to zmienia w perspektywie historycznej? Właściwie nic”.
Co więcej, znamy stanowisko i słowa przywódców Stanów Zjednoczonych, że aktywne działania wojenne na wschodniej Ukrainie nie wykluczają możliwości przystąpienia tego kraju do NATO, jeśli spełni on kryteria Sojuszu Północnoatlantyckiego i pokona korupcję.
Jednocześnie wciąż na nowo przekonują nas, że NATO jest pokojowym i czysto defensywnym sojuszem. Na przykład nie ma zagrożeń dla Rosji. Znowu proponują zabranie słowa. Ale znamy prawdziwą wartość takich słów. W 1990 roku, kiedy dyskutowano o zjednoczeniu Niemiec, sowieccy przywódcy obiecali USA, że nie będzie rozszerzenia jurysdykcji NATO ani obecności wojskowej o cal na wschód. I że zjednoczenie Niemiec nie doprowadzi do rozprzestrzenienia się organizacji wojskowej NATO na Wschód. Ten cytat.
Rozmawiali, dawali słowne zapewnienia i wszystko okazało się pustym dźwiękiem. Później zapewniano nas, że przystąpienie do NATO krajów Europy Środkowo-Wschodniej tylko poprawi stosunki z Moskwą, uwolni te kraje od obaw przed ciężkim dziedzictwem historycznym, a nawet stworzy pas państw przyjaznych Rosji .
Wszystko potoczyło się dokładnie odwrotnie. Handlujące rusofobią władze niektórych krajów Europy Wschodniej wnosiły swoje kompleksy i stereotypy dotyczące rosyjskiego zagrożenia dla sojuszu, nalegały na budowanie potencjałów obrony zbiorowej, które należałoby wykorzystać przede wszystkim przeciwko Rosji. Co więcej, stało się to w latach 90. i na początku 2000., kiedy dzięki otwartości i naszej dobrej woli stosunki między Rosją a Zachodem były na wysokim poziomie.
Rosja wypełniła wszystkie swoje zobowiązania, w tym wycofała wojska z Niemiec, z państw Europy Środkowo-Wschodniej, a tym samym wniosła ogromny wkład w przezwyciężenie spuścizny zimnej wojny. Konsekwentnie proponowaliśmy różne warianty współpracy, w tym w formacie Rady Rosja-NATO i OBWE.
Co więcej, powiem teraz to, czego nigdy nie powiedziałem publicznie, powiem to po raz pierwszy. W 2000 roku, podczas wizyty w Moskwie ustępującego prezydenta USA Billa Clintona, zapytałem go: „Jak by się czuła Ameryka w związku z przyjęciem Rosji do NATO?”
Nie zdradzę wszystkich szczegółów tej rozmowy, ale reakcja na moje pytanie była, powiedzmy, bardzo powściągliwa, a to, jak Amerykanie naprawdę zareagowali na tę okazję, można zobaczyć w ich praktycznych krokach w kierunku naszego kraju. Są to otwarte poparcie dla terrorystów na Kaukazie Północnym, lekceważenie naszych żądań i obaw o bezpieczeństwo w rozszerzeniu NATO, wycofanie się z Traktatu ABM i tak dalej. Chciałoby się zapytać: dlaczego, po co to wszystko, po co? Cóż, nie chcesz widzieć w naszej osobie przyjaciela i sojusznika, ale po co robić z nas wroga?
Odpowiedź jest tylko jedna: nie chodzi o nasz reżim polityczny, nie chodzi o coś innego, po prostu nie potrzebują tak dużego niepodległego kraju jak Rosja. To jest odpowiedź na wszystkie pytania. Stąd bierze się tradycyjna amerykańska polityka wobec Rosji. Stąd stosunek do wszystkich naszych propozycji w dziedzinie bezpieczeństwa.
Dziś wystarczy jedno spojrzenie na mapę, aby zobaczyć, jak kraje zachodnie „dotrzymały” swojej obietnicy powstrzymania postępu NATO na wschód. Po prostu oszukany. Otrzymaliśmy pięć fal rozszerzenia NATO jedna po drugiej. W 1999 roku do sojuszu przyjęto Polskę, Czechy, Węgry, w 2004 – Bułgaria, Estonia, Łotwa, Litwa, Rumunia, Słowacja i Słowenia, w 2009 – Albania i Chorwacja, w 2017 – Czarnogóra, w 2020 – Macedonia Północna .
W rezultacie sojusz i jego infrastruktura wojskowa dotarły bezpośrednio do granic Rosji. Stało się to jedną z głównych przyczyn europejskiego kryzysu bezpieczeństwa, najbardziej negatywnie wpłynęło na cały system stosunków międzynarodowych i doprowadziło do utraty wzajemnego zaufania.
Sytuacja nadal się pogarsza, także w sferze strategicznej. Dlatego w Rumunii i Polsce, w ramach amerykańskiego projektu stworzenia globalnego systemu obrony przeciwrakietowej, rozmieszczane są obszary pozycyjne dla pocisków przeciwrakietowych. Powszechnie wiadomo, że znajdujące się tutaj wyrzutnie mogą być wykorzystywane do pocisków manewrujących Tomahawk - systemów ofensywnych uderzeń.
Ponadto Stany Zjednoczone opracowują uniwersalny pocisk Standard-6, który wraz z rozwiązywaniem problemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej może trafiać zarówno w cele naziemne, jak i naziemne. Oznacza to, że rzekomo defensywny system obrony przeciwrakietowej USA rozwija się i pojawiają się nowe zdolności ofensywne.
Informacje, które posiadamy dają wszelkie powody, by sądzić, że wejście Ukrainy do NATO, a następnie rozmieszczenie tu obiektów NATO jest przesądzone, to kwestia czasu. Wyraźnie rozumiemy, że w takim scenariuszu poziom zagrożeń militarnych dla Rosji wzrośnie dramatycznie, wielokrotnie. I zwracam szczególną uwagę na to, że niebezpieczeństwo nagłego strajku na nasz kraj wzrośnie wielokrotnie.
Pozwolę sobie wyjaśnić, że amerykańskie dokumenty (dokumenty!) dotyczące planowania strategicznego zawierają możliwość tzw. uderzenia wyprzedzającego na systemy rakietowe wroga. A kto jest głównym wrogiem USA i NATO, my też wiemy. To Rosja. W dokumentach NATO nasz kraj jest oficjalnie i bezpośrednio deklarowany jako główne zagrożenie dla bezpieczeństwa euroatlantyckiego. A Ukraina będzie trampoliną do takiego strajku. Gdyby nasi przodkowie o tym słyszeli, prawdopodobnie po prostu by w to nie uwierzyli. A dzisiaj nie chcemy w to wierzyć, ale to prawda. Chcę, żeby to zostało zrozumiane zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie.
Wiele ukraińskich lotnisk znajduje się blisko naszych granic. Stacjonujące tu lotnictwo taktyczne NATO, w tym nośniki broni precyzyjnej, będzie mogło uderzyć na nasze terytorium na głębokość linii Wołgograd-Kazań-Samara-Astrachań. Rozmieszczenie środków rozpoznania radarowego na terytorium Ukrainy pozwoli NATO na ścisłą kontrolę przestrzeni powietrznej Rosji aż do Uralu.
Wreszcie, po tym, jak Stany Zjednoczone zerwały traktat o siłach nuklearnych średniego zasięgu, Pentagon już teraz otwarcie rozwija całą gamę naziemnej broni uderzeniowej, w tym pociski balistyczne zdolne do dosięgnięcia celów na odległość do 5500 kilometrów. Jeśli takie systemy zostaną rozmieszczone na Ukrainie, będą mogły uderzać w obiekty na całym europejskim terytorium Rosji, a także poza Ural. Czas lotu do Moskwy pocisków samosterujących Tomahawk wyniesie mniej niż 35 minut, pocisków balistycznych z rejonu Charkowa - siedem do ośmiu minut, a naddźwiękowych broni uderzeniowych - cztery do pięciu minut. Nazywa się to bezpośrednio „nożem do gardła”. I bez wątpienia spodziewają się, że zrealizują te plany w taki sam sposób, jak robili to wielokrotnie w ostatnich latach, rozszerzając NATO na wschód, przenosząc infrastrukturę wojskową i sprzęt do granic Rosji, całkowicie ignorując nasze obawy, protesty i ostrzeżenia. Przepraszam, po prostu pluli na nich i robili, co chcieli, co uznali za stosowne.
I oczywiście nadal zamierzają zachowywać się zgodnie ze znanym powiedzeniem – „Pies szczeka, ale karawana rusza dalej”. Od razu powiem, że się na to nie zgodziliśmy i nigdy się nie zgodzimy. Jednocześnie Rosja zawsze opowiadała się i opowiada się za rozwiązywaniem najtrudniejszych problemów metodami politycznymi i dyplomatycznymi, przy stole negocjacyjnym.
Doskonale zdajemy sobie sprawę z naszej kolosalnej odpowiedzialności za stabilność regionalną i globalną. W 2008 roku Rosja wystąpiła z inicjatywą zawarcia Europejskiego Traktatu Bezpieczeństwa. Jego znaczenie było takie, że ani jedno państwo, ani żadna organizacja międzynarodowa w obszarze euroatlantyckim nie może wzmocnić swojego bezpieczeństwa kosztem bezpieczeństwa innych. Jednak nasza propozycja została odrzucona znikąd: nie można, jak mówią, pozwolić Rosji ograniczać działań NATO.
Co więcej, powiedziano nam wyraźnie, że tylko członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego mogą mieć prawnie wiążące gwarancje bezpieczeństwa.
W grudniu ubiegłego roku przekazaliśmy naszym zachodnim partnerom projekt traktatu między Federacją Rosyjską a Stanami Zjednoczonymi o gwarancjach bezpieczeństwa, a także projekt porozumienia w sprawie środków zapewniających bezpieczeństwo Federacji Rosyjskiej i państw członkowskich NATO.
W odpowiedzi ze strony USA i NATO padło wiele wspólnych słów. Były też ziarna racjonalne, ale to wszystko dotyczyło drobnych punktów i wyglądało na próbę zamknięcia sprawy, odwrócenia dyskusji na bok.
Odpowiedzieliśmy na to w odpowiedni sposób, podkreślając, że jesteśmy gotowi podążać ścieżką negocjacji, jednak pod warunkiem, że wszystkie kwestie będą rozpatrywane w kompleksowy pakiet, bez oddzielenia od głównych, podstawowych propozycji rosyjskich. Zawierają trzy kluczowe punkty. Pierwszym z nich jest zapobieganie dalszej ekspansji NATO. Drugim jest odmowa Sojuszu rozmieszczenia systemów broni uderzeniowej na granicach Rosji. I wreszcie powrót potencjału militarnego i infrastruktury bloku w Europie do stanu z 1997 roku, kiedy podpisano Akt Stanowiący Rosja-NATO.
Właśnie te nasze fundamentalne propozycje zostały zignorowane. Partnerzy zachodni, powtarzam, po raz kolejny wyrazili wyuczone formuły, że każde państwo ma prawo do swobodnego wyboru sposobów zapewnienia sobie bezpieczeństwa i zawierania wszelkich sojuszy i sojuszy militarnych. Oznacza to, że w ich stanowisku nic się nie zmieniło, słychać te same odniesienia do osławionej polityki „otwartych drzwi” NATO. Co więcej, znów próbują nas szantażować, znów grożą sankcjami, które, notabene, wprowadzą jeszcze w miarę umacniania się suwerenności Rosji i wzrostu siły naszych sił zbrojnych. Pretekst do kolejnego ataku sankcyjnego zawsze zostanie znaleziony lub po prostu sfabrykowany, niezależnie od sytuacji na Ukrainie. Cel jest tylko jeden - powstrzymać rozwój Rosji. I zrobią to, tak jak dawniej, nawet bez żadnego formalnego pretekstu,
Chciałbym powiedzieć jasno, szczerze, w obecnej sytuacji, kiedy nasze propozycje równoprawnego dialogu w fundamentalnych kwestiach faktycznie pozostały bez odpowiedzi ze strony Stanów Zjednoczonych i NATO, kiedy poziom zagrożeń dla naszego kraju znacząco wzrasta, Rosja ma wszelkie prawo do podjęcia środków odwetowych w celu zapewnienia własnego bezpieczeństwa. Dokładnie to zrobimy.
Jeśli chodzi o stan rzeczy w Donbasie, widzimy, że elita rządząca w Kijowie stale i publicznie deklaruje niechęć do realizacji mińskiego pakietu rozwiązań dla rozwiązania konfliktu i nie jest zainteresowana pokojowym rozwiązaniem. Wręcz przeciwnie, ponownie próbuje zorganizować blitzkrieg w Donbasie, jak to już miało miejsce w 2014 i 2015 roku. Jak się wtedy skończyły te przygody, pamiętamy.
Teraz praktycznie nie ma dnia bez ostrzału osad w Donbasie. Utworzona duża grupa wojskowa stale używa dronów szturmowych, ciężkiego sprzętu, rakiet, artylerii i wielu wyrzutni rakiet. Zabijanie ludności cywilnej, blokada, znęcanie się nad ludźmi, w tym dziećmi, kobietami, osobami starszymi, nie ustają. Jak mówimy, końca nie widać.
A tak zwany cywilizowany świat, którego nasi zachodni koledzy samozwańczo ogłosili się jedynymi przedstawicielami, woli tego nie zauważać, jakby nie istniało całe to okropne, ludobójstwo, któremu poddawane są prawie cztery miliony ludzi, i tylko dlatego, że ci ludzie nie zgadzali się z popieranym przez Zachód zamachem stanu na Ukrainie w 2014 roku, sprzeciwiali się podniesionemu do rangi państwowemu ruchowi w kierunku jaskini oraz agresywnemu nacjonalizmowi i neonazizmowi. I walczą o swoje podstawowe prawa - do życia na własnej ziemi, do mówienia własnym językiem, do zachowania swojej kultury i tradycji.
Jak długo może trwać ta tragedia? Jak długo możesz to znieść? Rosja zrobiła wszystko, aby zachować integralność terytorialną Ukrainy, przez te wszystkie lata wytrwale i cierpliwie walczyła o realizację Rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ 2202 z 17 lutego 2015 r., która skonsolidowała miński Pakiet Środków z 12 lutego 2015 r. w celu rozwiązania sytuacji w Donbasie.
Wszystko na próżno. Zmieniają się prezydenci i deputowani do Rady, ale istota, agresywny, nacjonalistyczny charakter samego reżimu, który przejął władzę w Kijowie, nie ulega zmianie. Jest to całkowicie i całkowicie wytwór zamachu stanu z 2014 roku, a ci, którzy wtedy weszli na drogę przemocy, rozlewu krwi, bezprawia, nie widzieli i nie uznają innego rozwiązania kwestii Donbasu, poza militarnym.
W związku z tym uważam za konieczne podjęcie od dawna spóźnionej decyzji o natychmiastowym uznaniu niepodległości i suwerenności Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej.
Proszę Zgromadzenie Federalne Federacji Rosyjskiej o poparcie tej decyzji, a następnie ratyfikację Traktatu o Przyjaźni i Pomocy Wzajemnej z obiema republikami. Te dwa dokumenty zostaną przygotowane i podpisane w najbliższej przyszłości.
A od tych, którzy przejęli i dzierżą władzę w Kijowie, domagamy się natychmiastowego zaprzestania działań wojennych. W przeciwnym razie cała odpowiedzialność za ewentualną kontynuację rozlewu krwi będzie spoczywać na sumieniu reżimu panującego na terytorium Ukrainy.
Ogłaszając podjęte dziś decyzje, ufam w poparcie obywateli Rosji, wszystkich sił patriotycznych kraju.
Dziękuję za uwagę."
źródło Neon24 Zbigniew Jacniacki
Inne tematy w dziale Polityka