Kupujemy różne proszki do pieczenia, cukry waniliowe, kiśle i budynie firmy dr Oetker, zapominając jednocześnie, że finansujemy firmę, której zalożyciel August Oetker był aktywnym członkiem Waffen SS, zaś przed wojną szmuglował nielegalnie broń do Wolnego Miasta Gdańska dla gdańskiej NSDAP. I tak można ze wszystkim co niemieckie od cukierka po samochody.
Krótka jest bowiem i wygodna pamięć tych, co nie doświadczyli barbarzyństwa Niemców. Kupią produkt Siemensa i pochwalą firmę za design, za niezawodność sprzętu, nie biorąc pod uwagę, że ten fajny Siemens być może zamordował im ich bliskich w obozach koncentracyjnych, dla których stworzył krematoria i komory gazowe. I tak można wyliczać w nieskończoność, bo też nie ma marki niemieckiej, marki znanej, założonej przed I wojną światową, która by pozostała neutralna podczas II wojny światowej i nie służyła gorliwie Hitlerowi w jego ludobójstwie, czyniąc sobie z tego również pole dla własnych zysków.
Niemcy, którzy od czasu zjednoczenia w latach dziewięćdziesiątych XX wieku wpierw nieśmiało, a w ostatnich latach już na całego, z dużą dozą swego rodzaju bezczelności, infiltrują medialnie i gospodarczo dawne swoje ziemie znajdujące się w granicach Rzeczpospolitej, wpływając tym samym na świadomość tamtejszych mieszkańców, zdaje się doszli do przekonania, że wolno im wszystko, że nic i nikt im już nie przeszkodzi w ewentualnym przejęciu tych ziem, jeśli nie zbrojnie to prawem gospodarczego kaduka lub referendum. Nie po to przecież przysłali do nas ponownie Herr Tuska. Służą temu również niektóre wyroki tzw. polskich sądów, jak nie łagodne to wręcz skandaliczne, jak np. ten sprzed kilku lat dotyczący zwrotu gospodarstwa w Nartach, które zostało na powrót, bezprawnie oddane Niemce, zaś Polaków tam mieszkających bezlitośnie eksmitowano.
Można by tak dużo, a nawet więcej, ale jak to powiadają dopóki dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie. Przekonała się o właśnie tym niemiecka firma Henkel. Twórca słynnego "Persilu", w którym prano na dość chętnie mundury SS, a tuż po wojnie nazwą "Persil" ochrzczono celowo nieudolną operację denazyfikacyjną, w pochlebym oczywiście wyźwięku, że proszek ten wypierze i wybieli wszystko, również zbrodnie popełnione przez Niemców.
Tym razem firma Henkel się pośliznęła. Akcja internautów, do której przystąpiłem dotyczy bojkotu produktów tej firmy na terenie Polski. Henkel mianowicie postanowił zasponsorować nowo powstałą pralnię dla ubogich we Wrocławiu należącą do Towarzystwa im Św. Brata Alberta. Na otwarciu miał się pojawić także Ks. Biskup Jacek Kiciński. Niestety, jego obecności w ostatniej chwili sprzeciwili się Niemcy od Henkla, bełkocąc coś o laickim światopoglądzie, mimo że wszystko wcześniej było już ustalone i zapięte na ostatni guzik. W tej sytuacji Ks. Biskup zrezygnował z przybycia i poświęcenia pralni. Z tego też powodu Towarzystwo św. Brata Alberta postanowiło zwrócić niemieckiej firmie Henkel pieniądze jakie od niej otrzymało motywując swoją decyzję m.in. " chęcią zachowania tożsamości w działaniu stowarzyszenia katolickiego”. Można? Można. Dlatego odstawiajmy skrupulatnie Niemców z ich wszędobylską pomocą tam, gdzie ich miejsce, bo żadna to pomoc tylko zniewolenie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo