Dzisiaj pan Paweł Jędrzejewski wrzucił notkę o likwidacji figurki Żyda z pieniążkiem w Krakowie, tłumacząc to, cytuję "efektem działania histerycznych nadgorliwców - zarówno żydowskich jak i polskich."
Przyznam szczerze nie przywiązywałem nigdy wagi do mitycznej wiary, że taki obrazek, czy figurka może komuś przynosić szczęście. U mojej siostry w domu wprawdzie wisi taki właśnie obrazek Żyda liczącego przy świecy monety, w dodatku powieszony do góry nogami. Jak twierdzi szwagier, tylko dlatego aby łatwiej temu Żydowi pieniądze z kieszeni wypadały.
Ech, gdybym był bogatym... Tymczasem muszę jak wielu innych na te pieniądze ciężko zapracować, ale przyznam jest jednak coś obok, coś co uświadamia mi, że obietnica dana przez Boga Abrahamowi gwarantująca powodzenie, dba także i o mnie, i wcale nie z pomocą obrazka czy figurki. Otóż kiedyś pracowałem w firmie, którą rozwiązano w ramach tzw. restrukturyzacji, tak więc wszyscy szliśmy na bruk. I kiedy zamartwiałem się wraz z resztą co dalej, jeden z kolegów powiedział mi wówczas "Ty się nie martw, nad tobą to sam Pan Bóg czuwa i nie da ci zginąć". To prawda, kto Bogu ufa i w Boga wierzy, ten nie zginie.
I rzeczywiście w przeciwieństwie do pozostałych kolegów pracę znalazłem na powrót dość szybko. Tak więc zarobek mam, ale łatwego zysku, ot, tak, z niczego nie mam, choć wżeniłem się w bogatą rodzinę. Unikam gier hazardowych, bo tutaj pan Bóg jest zdecydowanie na moje ewentualne prośby i ślepy, i głuchy, chociaż nie, skłamałbym, co nie zagram w zdrapkę, to niemal zawsze wygrywam, tyle że podstawową wartość samej wzdrapki, góra jej podwójną wartość. Mam też obok tego różne talenta, które jednakże zakopałem w sadzie, za co jestem pewien, oberwę solidnie od Stwórcy na Sądzie Ostatecznym, bo jestem, przyznam się, z natury wyjątkowym leniwcem.
Nie o to jednak idzie, kto kim jest, bo dobry Bóg czuwa nad każdym swoim dzieckiem, i za dobre jego czyny wynagradza a za złe karze. Idzie o to, autor dzisiejszej notki pod pozorem usunięcia wspomnianej figurki w Krakowie zaczął między wierszami uprawiać starą antypolską haggadę, czyli żalić się nad nieszczęściami Żydów.
Cóż, tak to zostało skonstruowane szacowny w niebiosach. Napiszę brutalniej, mogliśmy nie słuchać Kajfasza i sanhedrynu panie Jędrzejowski, i nie podnosić ręki na samego Boga, a później na innych. Jednak zabiliśmy Go krzyżując, i co gorsza z własnej nieprzymuszonej woli zabijamy dalej w różnoraki sposób inne narody, a to: zbrojnie, finansowo, politycznie, czy medialnie, przez co na koniec okrutnie cierpimy - co nie zmienia faktu, że przymierze zawarte przez Boga z Abrahamem jak rozpięty parasol wisi nadal nad nami, tyle że jest to parasol typowo ziemski, dany na czas krótkiego ludzkiego żywota, i nie przekłada się jego cudowność w żaden sposób na życie wieczne, o czym wielu z nas dzisiaj niestety zapomina, stawiając w własnym zyciu kłamstwa z podpuszczenia Szatana wyżej od Slowa Bożego zawartego w Torze.
Na zakończenie dodam, a właściwie powtórzę to, co wyżej napisałem, a więc, dawno temu, pewien mądry, stary Żyd, zresztą mój sąsiad w dzieciństwie, powiedział mi na pocieszenie, kiedy poskarżyłem mu się, że mnie znowu sponiewierano na podwórku, wyrzucając przy okazji moje pochodzenie, że to nie Bóg Żydów karze, lecz że to my sami siebie ukaraliśmy wieki temu, i karzemy bezmyślnie dalej, nie obcą lecz własną ręką, bo On, Pan, dał nam taką specjalną łaskę w niełasce, więc teraz z tego powodu cierpią winni i niewinni. Z początku nie wiedziałem o co mu chodziło. Później jednak doszedłem do tego, poznając historię świata, że wszędzie tam, gdzie dochodziło do czegoś ważnego, dobrego czy złego, tam niemal zawsze na czele kroczyli Żydzi. Trudno więc tutaj odmówić, nawet po dziesiątkach lat, staremu racji.
Zaś żeby się obronić przed mocnym zarzutem, że my innych perfidnie wykorzystujemy do swych celów, że musimy być zawsze na górze i górą, wymyśliliśmy sprytne pojęcie antysemityzmu, aby mieć w nim nie tylko obronę, ale i pomocny bicz do tresury innych, gdyby przyszła nagle komuś do głowy ochota, żeby nas prawnie chłostać za nasze niegodziwości i nieprawości. Taka jest prawda, panie Jędrzejowski, i tego się trzymajmy a nie figurek czy obrazkó. Wpierw się trzeba uderzyć w własne piersi i prosić Boga oraz nasze ofiary o wybaczenie i pzrebaczenie popełnionych przez nas win. Jak to zrobimy, wtedy warto będzie rozmawiać o wszystkim.
Inne tematy w dziale Rozmaitości