Wczoraj dostalem za swoje, albowiem raczyłem wyrazić zdanie przeciwne odnośnie spotkania premiera Morawieckiego z liderami zjednoczonej Lewicy Czarzastym i Biedroniem.
W mojej ocenie spotkanie było zupełnie niepotrzebne, napiszę więcej, krzywdzące i haratujące świadomość, tych co zaufali Dobrej Zmianie, że wszystko to co się wydarzyło wcześniej, co wciągano z taką pompą na sztandary, było jedynie zwyczajnym wyrachowanym kłamstwem.
Poza tym, jeśli doszło do takiego spotkania, to pierwsze co się rzuca na myśl, to fakt że musiało się ono odbyć za wiedzą i przyzwoleniem samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który zapewne w ten sposób chce rozegrać w starym stylu (tak rozegrał kiedyś przecież egzotycznych koalicjantów Leppera i Giertycha, dlatego Giertych krzyczy obecnie najwięcej) tych po swojej lewej ręce, bo tych po prawej już zdążył zamknąć w politycznym wariatkowie dolepiając im różne łatki psychodeli; Ale jest też druga strona tego medalu, powiedzmy o niebo smutniejsza od pierwszej, że prezes generalnie nie ma już dzisiaj na nic wpływu, gdyż jest w tej rozgrywanej na zimno historii jedynie figurantem. Decyzje podejmują w większości za niego inni, które on, czy chce czy nie chce, zmuszony jest sygnować własną osobą i nazwiskiem.
Bloger Dociekliwy2 bardzo mi przyłożył wczoraj szyderczym komentarzem pod moją notką o powrotach Polaków do Kraju wskazując, że zachęcam do powrotu w miejsce gdzie doszło do masowego ludobójstwa. Miał tu na myśli inną notkę, w której pytałem wprost, czy Jarosław Kaczyński jest winien ludobójstwa? Pytałem, jedynie pytałem, ale dla wyborców takich jak bloger Dociekliwy2 zabrzmiało to niemal jak wyrok.
I nagle znajduję w sieci tekst blogera Matki Kurki, który ma podobne skojarzenia. Niedobrze myślę sobie, bo Matka Kurka wali z reguły prosto z mostu, i wcale nie armatami w wróbla. Myślę więc sobie, że i sam prezes, o ile znalazł czas, tekst blogera Matki Kurki z zainteresowaniem przeczytał, ale czy wyciągnął z lektury wnioski?
Poniżej artykuł o Jarosławie Kaczyńskim blogera Matki Kurki. Warto.
"W tytule nie zawarłem grama ironii i przesady, jeden i drugi człon jest prawdziwy. Kaczyński to polityk, który się rodzi w Polsce raz na sto, a może i kilkaset lat. Człowiek o nieprawdopodobnym talencie politycznym, sile woli i życiu wypełnionym polityką. Pozwoliło mu to w warunkach beznadziejnych pokonać potężną machinę zbudowaną w III RP i wielokrotnie wygrać wybory. Dokonał tego praktycznie bez mediów i wsparcia ze strony wpływowych grup, za to miał wsparcie ludu, który za nim poszedłby w ogień. Byłem w tym ludzie, śmiem twierdzić, że nawet w pierwszym szeregu i przyłożyłem rękę do zwycięstwa, jak wiele tysięcy zaangażowanych. Nie żałuję ani jednego dnia, ponieważ tamta walka miała sens i przyniosła pięć najlepszych lat dla Polski od 1939 roku, ale to jest jedna prawda.
Druga prawda wygląda zupełnie inaczej i zupełnie inaczej wygląda były wybitny polityk Kaczyński, który z zachowaniem proporcji kończy gorzej niż Napoleon. Rzadko się zdarza, aby człowiekowi przez całe życie towarzyszyły same sukcesy, banałem jest stwierdzenie, że nie ma ludzi nieomylnych. Dlatego nie mam pretensji do Kaczyńskiego za popełniony błąd, ale nie potrafię wybaczyć tkwienia w błędzie kosztem ludobójstwa Polaków. Jest rzeczą nieprawdopodobną, że w obliczu rzezi, jaką do spółki z „radą medyczną”, zorganizował Polsce Niedzielski, kompletny ignorant wykazujący cechy socjopaty, ze strony „naczelnika” nie ma żadnej reakcji. Przepraszam! Jest gorzej, ta reakcja była, podwójnie przygnębiająca. Kaczyński nic nie rozumie i „ufa”! Skomentował rujnowanie Polski i ludobójstwo na Polakach mniej więcej tak, jak komentował trzecią poprawkę do czwartej nowelizacji. Nie trzeba przeszkadzać, trzeba pomagać Niedzielskiemu i reszcie, bo inaczej będziemy mieli Portugalię, którą właśnie prześcignęliśmy w liczbie zgonów na milion mieszkańców.
Od wielu miesięcy zastanawiam się nad tym dlaczego Kaczyński tak się zachowuje, co siedzi w jego głowie i co spadło mu na oczy, że nie widzi tragedii do jakiej dopuścił? Precyzyjnie nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, ale skłaniam się do hipotezy, że śmiertelny błąd polityczny, paradoksalnie jest wynikiem jego talentu politycznego i życia wypełnionego polityką. W jego głowie tkwi tylko jeden plan, utrzymać koalicję i zdobyć władzę na trzecią kadencję, niczym innym nie żyje, niczego innego nie doświadcza, tkwi w bańce własnych pasji. „Pandemia” jest dla niego narzędziem politycznym, używa jej do trzymania za twarz opozycji, koalicjantów, własnych szeregów i tych, którzy „nie pomagają”. Jednocześnie jest pochłonięty „nowym ładem”, bo to ma być drogą do przedłużenia władzy. Przy takich założeniach cele polityczne są realizowane zarówno w ramach „pandemii”, jak i po niej. W efekcie ten obszar Kaczyński traktuje instrumentalnie, ale i też nie rozumie, co się w tym obszarze dzieje. Oddał „pandemię” swoim wybrańcom, z krótkim błogosławieństwem: „Jak się z tym uporacie, to dajcie znać, wtedy ruszymy z nowym ładem”.
Co jakiś czas Kaczyński dopytuje Morawieckiego, co tam u „pandemii” słychać, wtedy dostaje bełkotliwy zestaw wskaźników, jak się mury pną do góry, z czego zapamiętuje tyle, że w Portugalii jest jeszcze gorzej. Jestem też pewien, że pyta o liczbę zgonów! Skąd ta pewność? Powtórzył w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” słowo w słowo za socjopatą Niedzielskim, że to wina Polaków, którzy się nie zgłaszają do szpitali. Kaczyński nie ma pojęcia, co robią jego ludzie, ponieważ „pandemia” kompletnie go nie interesuje jako odrębny problem i tragedia narodowa, dla niego to jest etap i narzędzie w realizacji nowej strategii politycznej. Zaślepienie własną genialnością i planem powodują, że żadne liczby nie robią na nim wrażenia, to tylko statystyki, koszty polityczne, z łatwym przerzuceniem winy na nieodpowiedzialny naród. Tym łatwiej ukoić sumienie, że dalekosiężne plany mają służyć Polsce i co więcej uratować Polskę przed zdrajcami i obcym wpływem, słowem po trupach do celu. I jest tylko jeden „mały” problem. Polityk, który nie widzi i nie rozumie, że jego działania albo zaniechania doprowadzają do największej tragedii, jakiej Polska doświadczyła od co najmniej pół wieku, przestaje być wybitnym politykiem i staje się współsprawcą zbrodni. Tak kończy były wybitny polityk Jarosław Kaczyński, miał być “emerytowanym zbawcą narodu”, a zostanie „emerytowanym współsprawcą ludobójstwa”.
Matka Kurka'
w całości za Kontrowersje.net
Inne tematy w dziale Polityka