Stan duchowy społeczeństwa polskiego?
Jest źle.
Życie pod hasłem, że jakoś to będzie nie ma żadnego zastosowania. Ludzie są porażeni sytuacją. Presja tej pandemii niszczy ludziom osobowość, osłabia psychikę i są to skazy trudne do odrobienia. To się kojarzy z niewolą Chińczyków.
Był taki czas, że Chińczycy przymusowo, jak akt lojalności względem władcy musieli nosić warkocze. No, co to jest, mężczyzna z warkoczem? My tego nie pojmujemy, a oni to z pokolenia na pokolenie musieli znosić; A te dzisiaj, przez naszych rządzących lekceważone, krytykowane, wyśmiewane, tzw. maseczki na twarzach, to co to jest? Czy to nie jest znamię niewolnika?
I ludzie już są podzieleni, dlatego że niektórzy noszą je ze strachu, inni zaś już się dorobili syndromu sztoholmskiego, czyli już się przekonali do tej niewoli i nawet jej bronią, i współdziałają z tymi, którzy ich gnębią. Społeczeństwo jest podzielone, i to społeczeństwo jest społeczeństwem, gdzie jeden na drugiego nastaje.
Na przykład, ludzie dość agresywnie żądają od innych masek w środkach komunikacji. Jest odporność na prawdę. Jakoś słabo jest przyjmowane to, co jest argumentem prawdy. Któż dziś w prawdę uwierzy? Łatwiej wierzyć w propagandę, w szykany, w zarządzenia, i to się dzieje. Nad to, ludzie przez te dyspensy od Mszy Św. w większości nie chodzą do kościoła. Jest trudno też tym ludziom zdecydować się na spowiedź, ale największe spustoszenie czyni propagowane, zarządzane, wyłuszczane, udzielanie Komunii św. na rękę.
Dla wielu ludzi jest to nie do zniesienia. Inni są do tego bardzo przekonani, oczekujący. Wielu księży wykonuje to z bólem. Jest grupa księży, którzy się przeciwko temu buntują, co jest absolutnie nie respektowane. Myślę że, profanacje Najświetszego Sakramentu są, i trochę niezauważane, jednak zmasowane.
Dwa dni temu w zakrystii jasnogórskiego klasztoru, obejrzałem się, i z tyłu widzę podświetlony dół, a na ścianie obraz z napisem, nie pomnę nazwy, jest tam imię winowajcy, oraz napis "kara ścięcia" dla niego za niegodne przyjęcie Komunii św.
Na tym obrazie są możnowładcy, panowie, król zainteresowani tą sprawą, którzy uznali że jedyną karą jest ścięcie głowy dla tego, który sprofanował Pana Jezusa przez niegodne Go przyjęcie. To jest dla naszej mentalności nie do zrozumienia i nie do przyjęcia, bo gdyby zastosować tamto kryterium tamtej logiki, przecież moralność jest niezmienna, to kto dzisiaj chodziłby z głową na karku? Ten obraz jest szokujący w swoim tytule; Ale tamtych ludzi to nie szokowało, uznali to za sprawiedliwość. Profanacja Najświętszego Sakramentu była przestępstwem najcięższym. Dzisiaj tej profanacji mamy dużo. I do tej profanacji są ludzie przymuszani. I taki stan utrwali się na wielu osobach. Z tego stanu niektórzy już nie wyjdą.
Niektórzy zachwalają, że im się w maskach dobrze chodzi, że żadnych problemów nie mają, że te maski dają im poczucie bezpieczeństwa, bo nikt ich nie zaatakuje, a gdyby im zaproponować, że to prawdziwie szkodzi, to bardzo dzielnie wówczas bronią swojego znaku zniewolenia, i odcinają się.
Wówczas następuje coś potwornego, tego nigdy nie było. Na coś takiego wróg się poważył i ludzie przez pokolenia manipulowani, zastraszani, niszczeni, demoralizowani, okazuje się są podatną glebą do przyjęcia takich szykan. Przecież, jeśli dziś w kraju zdarzy się jakieś głośne morderstwo, czasami zbiorowe, gdzie jest morderstwo dwóch, trzech, czterech osób, to jest to wstrząs. W ubiegłym roku ponad wymiarowo umarło w Polce prawie 70 tysięcy osób wcale nie z powodu covid19.
Nie ma żałoby narodowej, nie ma śledztwa, nie ma winnych.
Niemcy mają ponad 80 mln ludzi i u nich, w tym zdyscyplinowanym narodzie chodzenie w maseczkach jest dość dobrze przeprowadzone, i u nich też ta propaganda panuje, i tam covid szaleje, ale w Nieczech nie zanotowano umieralności ponad wymiarowej, dlatego że Niemcy nie zdezorganizowali sobie służby zdrowia. Niemcy zachowali rozum. Przyjęli tę propagandę, ale zachowywali się logicznie w sprawach zdrowia i każdy miał dostęp do lekarza kto chciał. U nas umierają nieleczeni, zlekceważeni, odłożeni, odstawieni i poniżeni i ta umieralność trwa nadal.
To są owoce depopulacji - to taka ładna nazwa. Dawniej na taką depopulację to się mówiło ludobójstwo. Jeżeli nam w ten sposób, nie wprost, bez katowskiego miecza, bez stryczka doprowadzono do śmierci 70 tysięcy osób to nie jest to ludobójstwo? Przecież to jest masakra! I taki mamy stan w Polsce, i wiele rodzin to dotknęło.
Jest w ludziach bezsilność, czy trochę agresja. Ludziom się osobowości sypią. Jest dużo diagnoz o tzw. chorobach psychicznych, czyli są to ludzie załamani, którzy przechodzą jakieś psychozy. No, i jak się dostaną w ręce fachowców, to oni już z tego nie wyjdą, jak im się już poda narkotyki zwane lekarstwami, żeby leczyć ich chore dusze chemicznie. No...to oni już dopilnują by taka ofiara nie wypadła z ich rąk, bo jak można leczyć chemią nieśmiertelną duszę, która w naszym ciele myśli i rządzi? Jak to można?
Pod wpływem grozy, przeciążenia i krzywdy ludzie się załamują. Tym ludziom potrzeba dobroci, bezpieczeństwa, przyjaznego środowiska, miłości, szlachetności i ludzie by z tego powychodzili w jakiś sposób. Oczywiście, to są nie tylko ludzie pokrzywdzeni, ale również pokrzywdzeni przez siebie, zdemoralizowani, osłabieni, ludzie z problemami charakteru, zaprogramowanymi przez grzechy wcześniejsze. Człowiek który lekceważył swoje życie wcześniej, jest człowiekiem nieułożonym, niewychowanym, osłabionym i później ma podatność na przyjęcie dalszych słabości i dlaszych ciosów, które w niego wymierzają.
Tak się dzieje.
Ojczyzna nasza jest w ogromnej potrzebie ludzi moralnych, nieustraszonych, ludzi modlitwy, ofiary, świadectwa. Ludzi, którzy zapomną o sobie, by ratować bliźniego.
A u nas uderzono we wszystko.
Od lat już, w rodziny, w uczniów, w pracowników. Ludzie nie mają ratunku znikąd. Kto się za nami upomni wreszcie? Ano nikt. Narazie się nikt nie upomina, a tutaj trzeba u siebie samego dopominać się o jakiś heroizm, jakiś sprzeciw, jakąś nieustraszoność, o logikę działania w tych warunkach w jakich przyszło nam żyć. Przecież gdyby ludzie mniej się bali, a więcej używali rozumu, to środki prawne jakie są nam dane w wielu wypadkach byłyby wystarczające do skutecznej obrony.
No, ale ludzie zastraszeni są bardzo podatnym łupem, to są ludzie łatwi. Można nimi dysponować i ich wykorzystać a w końcu zniszczyć. I taką mamy Polskę. Tej nędzy przykrywanej kiepską rozrywką i rozmaitymi szaleństwami i bez odpowiedzialnością za siebie, za innych, no, tego się nie załatwi w ten sposób. Nie wystarczy zorganizować ludziom igrzyska. Igrzyska już problemu nie rozwiążą.
Tak się dzieje. W Bogu nadzieja. Tylko w Nim.
fragm. wypowiedzi ks. Marka Bąka dla Telewizji Chrystusa Króla z Chicago
Inne tematy w dziale Rozmaitości