Wczoraj wezwano mnie na dywan przed najjaśniejsze oblicze prezesa Fabryki. Poszedłem na to spotkanie bez krepacji, na luzie, gdyż ostatnio jest mi już wszystko jedno. Zresztą, i tak wiedziałem o co prezes zapyta: Dlaczego się nie zaszczepiłem przeciwko covid 19 i kiedy zamierzam to uczynić.
Tak też było. Miałem doś długą, propagandową pogadankę na temat koronowirusa oraz dobrodziejstw jakie płyną z zaszczepienia się przeciwko niemu szczepionką od Pfizera, musiałem przy tym wysłuchać, i z pokorą wysłuchałem jakich to strat doświadczy ludzkość jeśli się w całości nie zaszczepi.
Jak napisałem, w prawie całkowitym milczeniu słuchałem wykładu prezesa do momentu, kiedy to prezes oświadczył mi, że będąc w mniejszości pracowniczej mogę zapomnieć o zdjęciu maseczki w miejscu pracy. Tę bowiem w Fabryce zdejmą jedynie zaszczepieni przeciwko covid19, reszta pracowników, którzy się niezaszczepili, z woli i rozporządzenia prezesa z tego aktu łaski nie skorzysta.
Mówiąc to z twarzy prezesa biło mściwe zadowolenie.
Poprosił mnie również (jak wcześniej manager) o zaświadczenie lekarskie, że nie mogę być zaszczepionym. Maseczkę noszę w fabryce i tak non-stop, więc słowa prezesa praktycznie mnie nie ukąsiły na tym tle, ale lekarskie zaświadczenie, to już moja prywatna sprawa, poza tym decyzja o zaszczepieniu jest dobrowolna, dlatego kiedy tylko prezes - a również chorował mocno - stwierdził nieoczekiwanie, że nadal sam mocno cierpi po przebytej chorobie, że stale ma problemy z oddychaniem i saturacją płuc (a jest już po pierwszej dawce medykamentu od Pfizera) odparłem mu, że ja takich problemów jak on obecnie nie mam. Następnie zapytałem, czy dobrowolnie da mi wobec tego zaświadczenie na piśmie, że bierze na siebie pełną odpowiedzialność prawną oraz finansową jeżeli mnie zarazi, skoro sam Pfizer sttwierdził, że jego produkt chroni przed covid jedynie w 50% oraz pozwala na zarażanie innych?
Dalej panu prezesowi już nic więcej nie tłumaczyłem. Szkoda czasu i atłasu. On też zresztą po moich słowach miał jakieś pilne sprawy na głowie. Rozstaliśmy się więc w zgodzie pełni wzajemnej niechęci.
Dlaczego o tym piszę, bo pętla zamordyzmu covidowego nieustępliwie się w terenie zaciska.
W mojej przychodni rejonowej wraz z nastaniem pandemii powstały, co naturalne, problemy z dostaniem się do lekarza podstawowego kontaktu. Uruchomiono wówczas słynne teleporady oraz recepty wysyłane sms-ami do pacjentów. Dla mających stałe leczenie przychodnia poszła nawet na rękę, i aby nie przychodzili zawracali głowy lekarzowi prośbami o wypisanie recept zamontowano na ścianie budynku skrzyneczkę. Po prostu, szło się do przychodni, na której ścianie wisiała wspomniana skrzyneczka jak do listów. Wrzucało się do niej własne dane, czyli adres domowy, Pesel wraz z nazwą potrzebnego leku, ilością opakowań oraz dozą, po czym za dzień, góra dwa, dostawało się z przychodni na komórkę sms-a z kodem, który realizowało się później w aptece.
Nie wiem dlaczego, ale od 1 lutego 2021. zmieniono te zasady. Powiedział mi o tym wczoraj szwagier, który miał teleporadę, ale leków nie był w stanie już wykupić.
Zadzwoniłem więc do przychodni sądząc, że mu się coś pokiełbasiło, wszak od jakiegoś czasu jest chłop na emeryturze. A tu, faktycznie, powiedziano mi że zmieniono zasady. Od teraz pacjent musi mieć tzw. elektroniczną kartę pacjenta sprokurowaną przez rząd. Akurat to już wiedziałem wcześniej nie tylko od szwagra, ale zastanowiło mnie dlaczego likwidują smsy, skoro w tej karcie stoi zapisane jak byk, że karta ta pozwala pacejntowi na takie właśnie ułatwienia.
Dzwonię więc i drążę temat. Pani, zresztą miła, tłumaczy mi, że rzeczywiście zrezygnowali z tej usługi. Oczywiście karteczkę, jak dawniej mogę wrzucić do skrzyneczki, ale otrzymany kod recepty mogę zobaczyć już tylko na swoim internetowym profilu w sieci. No dobrze - mówię - ale tam napisano, że aby zoabczyć kod recepty muszę mieć po pierwsze konto w banku, a po drugie także elektroniczny dowód osobisty. Tymczasem konta w banku powiedzmy nie posiadam, podobnie jak i osobistego dowodu elektronicznego, bo mam ten plastikowy noszony w portfelu - To trzeba w takim przypadku takie konto załatwić poprzez ZUS, lub przyjść wrzucić karteczkę do skrzynki, a po jednym, dwóch dniach przyjść do przychodni ponownie i poprosić w recepcji o kod recepty - tłumaczy cierpliwie pani..
Okey, rozumiem. To rozwiązanie jakaś babcia powiedzmy da radę spełnić, i przyjdzie o laseczce, ale czy rozwiąże problem recepty przepisanej przez lekarza po teleporadzie na komórce której załóżmy nie ma, lub ekranie komputera którego też nie posiada? - pytam. W takim przypadku musi mieć ona konto w banku lub jak mówiłam założone konto z pomocą ZUS-u. - skwitowała pani.
To, że zlikwidowano do tej pory w Polsce ponad 500 bankomatów to wiem, ale żeby w taki sposób naganiać klientów bankom i doprowadzać w ten sposób ludzi do rozpaczy?
Likwidacja lub poważne ograniczenie aktywności gospodarczej obowiązkowa szczepionka oraz obowiązkowe konto w banku z bezpośrednią wypłatą zeń oszczędności lub pensji - oto trójnóg, na którym rząd Mateusza Morawieckiego realizuje krok za krokiem w praktyce gospodarcze tłumienie państwa oraz wolności obywatela, gdyż wszystkie trzy punkty świetnie się do tego nadają. Nikt rozsądny temu nie zaprzeczy, a mało rozgarnięty co najwyżej będzie sądził że naplucie mu w ten sposób twarz to tylko pomocny w jego osobowym rozwoju deszcz życia.
Niemniej powyższe zastosowania mają swoich wiernych oszołomionych, mało rozgarniętych wyznawców. Oto salonowy komentator o nicku Sigol napisał cytuję:
"U mnie w rodzinie wszyscy najstarsi już po pieszej dawce, i nic się nie dzieje, żadnych ubocznych efektów, w jednym przypadku plamka, jak po ugryzieniu komara, następnego dnia ani śladu
jeśli do wiosny wszyscy się zaszczepimy, no to w czerwcu wycieczka na Hvar, wille nad morzem za ćwierć ceny tego, co zwykle, pitolić paranoików"
https://www.salon24.pl/newsroom/1110412,skandal-w-wielkiej-brytanii-antyszczepionkowe-ulotki-z-grafika-obozu-auschwitz
Oczywiście biedaczyna Sigol jak wiele milionów jemu podobnych dobrze oszołomionych i mało rozgarniętych nie wie, że aby zobaczyć upragniony Havre, czy rajskie wyspy Pacyfiku zaszczepił się także przy okazji także "cennym" enzymem nagalazy, która zablokowała w nim naturalną ochronę organizmu jaką jest witamina D3, której żadne słońce nad żadnym morzemu mu już nie zwróci.
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego że wspomniana nagalaza jest białkiem, które jest tworzone przez... komórki rakowe. Tak więc mówiąc językiem naukowym zawarta w szczepionce nagalaza wydziela się do krwi poprzez komórki nowotworowe, a także przez komórki zainfekowane wirusami m.in. grypy, Epstein-Barr czy HIV. Dzięki temu nagalaza pozbawia w ten sposób białko wiążące witaminę D3 (Gc/VDBP) reszt cukrowych, skutkiem czego powstaje całkowity brak zdolności do tworzenia kluczowego czynnika aktywującego makrofagi (MAF) tworzącego obronę immunologiczną człowieka. Innymi słowy chcesz być odpornym na covid19? Wstrzyknij sobie raka a wyzdrowiejesz z pewnością.
Chyba nie trzeba już jaśniej tłumaczyć.
Inne tematy w dziale Rozmaitości