Pogodny Pogodny
1124
BLOG

Co gorsze śnieg i mróz, czy zakaz palenia w piecach drewnem i węglem??

Pogodny Pogodny Pogoda Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

Napiszę szczerze, nie pamiętam dokładnie czy wówczas był śnieg na Boże Narodzenie, czy też go nie było wcale, bo zdążył stopnieć tradycyjnie przed Wigilią. Pamiętam za to dokładnie jak to się zaczęło (niektórzy twierdzą że podobnie zaczyna się i teraz).

Dzień 31 grudnia 1978 w moim Lesie byl taki sam jak co dnia, szary, bury, ponury,  podobny dzisiejszemu. Pamiętam że ok. 16. udałem się do miejscowego "Społem" po zakup kilku butelek sowieckiego "Igristoje",  gruzińskiego portweina, wino Ciociosan i czystą wódkę.

Spotkałem w nim znajomego - Idziesz na Sylwestra? - pytam - Nie, nie idę. Siedzę w domu z rodziną. A ty? - dopytuje. Też nie idę mam zobowiązania wobec najbliższych, ale przyjdzie do nas parę osób. To wiesz co - proponuje - strzelmy sobie po maluchu na zapleczu sklepu z tej okazji. 

Jak powiedział tak zrobił i dokonał szybkiego zakupu. Stojąc w ciemnościach wypiliśmy więc tę staroroczną ćwiartkę czystej wódki pod ten nadchodzący Nowy 1979 Rok. Rozmowa wyraźnie nam się w związku z tym rozkręciła na tyle, że nabraliśmy też wigoru i chęci na kolejną ćwiartkę, ale zaczął nieoczekiwanie padać deszcz,  momentami powiało nam w nosy dość zimnym wiaterkim więc postanowiliśmy z żalem, mimo szczerych chęci skończyć tak dobrze zapowiadającą się zabawę.

Wtedy też zauważyłem w blasku nieodległej latarni, że moja kurtka jest popielata. Umazałem się o ten betonowy płot? - myślę - Niemożliwe! Skrobię palcem po materiale, biel odpryskuje bezproblemowo, jest zimna w dotyku. Popatrz - mówię zdziwiony do znajomego - to lód. Z nieba leci lód! 

Było tak w istocie, padający deszcz zamarzał w momencie zetknięcia się z moją kutką w szklistą powierzchnię. Buty również były białawe.

Opowiadał Dybowski, że jak był  nad Bajkałem - stwiedził znajomy - to z takim zjawiskiem również trzeba było się liczyć. Szczególnie w latrynie wszystko zamarzało w locie.

Roześmiałem się, bo pamiętników Dybowskiego w przeciwieństwie do znajomego nie czytałem. Wiatr się tymczasem  wzmagał, dzięki czemu zacinający zamarznięty, drobny deszcz szczypał nam nieprzyjaźnie  policzki.

Pożegnaliśmy się. Znajomy odjechał z pobliskiej stacji najbliższym pociągiem za rzekę (jeszcze kursowały) a ja wróciłem brzęcząc butelkami do domu. Był oczywiście po powrocie mały pater noster z ust najbliższych, ale szybko ucichł, wszak nadchodził szybkimi krokami Sylwester. To co się później stało z pogodą pamiętają doskonale ci, którzy poszli się bawić do lokalu lub musieli w tym czasie jechać na drugą zmianę do pracy.

Dzisiaj mija 42 lata od tamtych wydarzeń, które wgryzły się w pamięć mieszkańców bloków i kamienic, w których z powodu nagłego ataku zimy oraz  związanego z tym niedoboru mocy, temperatura spadła poniżej 10 stopni.  W mieszkaniach brakowało nie tylko ciepłych kaloryferów, ale nawet ciepłej wody w czajniku na gorącą herbatę, bo gaz w kuchenkach ledwo się tlił. Ratowano więc się dodatkowym odzieniem, kożuchami, kołdrami i przysłowiowym kielichem. W domu jak w domu, ale na zewnątrz kiedy to odczuwalna temperatura za sprawą wiatru spadała do - 20 w dzień taka wódczana rozgrzewka okazywała się z reguły śmiertelną. W dzisiejszych czasach o zgonach z powodu wychłodzenia organizmu informuje się na bieżąco,  ale wtedy nikt sobie tym głowy nie zawracał, zresztą nawet gdyby MO poczyniła jakieś raporty na ten temat, to i tak z powodu wszechobecnej cenzury i politpoprawności takie informacje nie miały prawa ujrzeć światła dziennego. Krążą jednak wieści, że zima 1978/1979 swoim lodowatym tchnieniem pochłonęła około 2 tysięcy ofiar.

Fakt pozostaje faktem, w związku z nietypowym układem wyż-niż i związanym z tym ciągiem arktycznym Suwałki przysypał wówczas niemal metr śniegu (88 cm) rekord na nizinach dotąd nie pobity. Nie lepiej było w Łodzi gdzie pokrywa śnieżna miała 78 cm wysokości. W moim lesie pokrywa śnieżna wynosiła średnio 50 cm, ale biorąc pod uwagę nawiane przez wiatr zaspy, białego puchu było drugie tyle.

Obecnie ponownie straszy się nas  Bestią ze wschodu. Rymowanym terminem, który z bojaźni przed zimą ukuli ciepłolubni Brytyjczycy (Beast from the East) dla których temperastura  wynosząca -5 stopni i opad 5 cm śniegu to katastrofa.

Wspomniana Bestia ze Wschodu ma  nas ponoć dopiero wziąć  w swoją paszczękę. Chwilowo wzięła jednak na ostrze kła zachodnią Europę. Na wyżej położonych terenach Hiszpanii, północnej Szkocji oraz Włoch zima pokazała swoje arktyczne oblicze. Temperatura spadła tam do poziomu -30 stopni zawaliwszy przy tym regiony obfitymi opadami śniegu.

Nas,  w kraju, ledwie zaczepiła swoim najmniejszym  ząbkiem, i to jedynie zachodnią i północno-wschodnią Polskę, czyli tam gdzie śnieg ogląda się nie często w tak obfitym wydaniu, w związku z czym Gdańsk stał się z tego tytułu zimową stolicą nizin, gdyż napadało w nim ponad 20 cm białego puchu.

Co będzie dalej pogoda sama nam pokaże. W moim lesie tylko dachy i gałęzie drzew zostały na ten moment ledwo pocukrzone, dołem zaś panuje stęchło-zgniła jesień. Mimo to bardziej od  arktycznej Bestii ze Wschodu obawiam się innej bestii ukrywającej się pod postacią urzędniczego zamordyzmu i głupoty ludzkiej.

Właśnie listonosz doręczył mi urzędowe pismo, mówiące o tym, że niebawem nawiedzi mnie patrol eko-spisu, który obowiązkowo zapyta czym ogrzewam dom oraz sprawdzi stan mego pieca. Jak uznają, że nie spełniam norm zaakceptowanych na chwałę UE przez pana premiera Morawieckiego, to zakażą się mi ogrzewać, podobnie jak wcześniej  zakazano tego mieszkańcom Krakowa z obietnicą dopłat modernizacyjnych z urzędu miasta, których w rzeczywistości nie było w takiej wysokości jak wczesniej mieszkańcom obiecywano.

Prawdziwa więc Bestia, groźniejsza, bo ideologiczna, i  co znamienne mająca także swoje leże na wschodzie,  żądna cierpień ludzkich w imię klimatu któremu nic do nas, dopiero się ku nam zbliża.

Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Rozmaitości