Tuż po odzyskaniu Niepodległości młoda Rzeczpospolita borykająca się z ustawicznym brakiem gotówki zaciągnęła kredyt, nie pierwszy wówczas i nie ostatni, ale akurat ten mocno odcisnął się w pamięci polskiego społeczeństwa, które bez tej drobnej, niepozornej rzeczy wówczas nie mogłoby normalnie funkcjonować.
Chodzi o króla zapałczanego tamtych czasów Szweda Ivara Kreugera, który do 1931 uzależnił od siebie ok. 250 fabryk zapałek w 43 krajach, dzięki czemu kontrolował prawie 80% światowej produkcji zapałek.
W roku 1925 Krreuger wydzierżawił w Polsce Państwowy Monopol Zapałczany w zamian za udzielenie polskiemu rządowi pożyczki 6 mln dol. USA, zaś w roku 1930, za kolejną pożyczkę w wysokości 32,4 mln dol., otrzymał od władz II RP dodatkowe uprawnienia, m.in. przedłużenie umowy dzierżawnej o 10 lat. Swoją politykę Kreuger na polskim rynku zapałczanym rozpoczął od szwindlu, czyli od satysfakcjonującej go podwyżki ceny i odchudzenia pudełka. W w roku 1931 r. cena za pudełko zapałek wzrosła z 7 do 11 groszy, podczas gdy ich liczba w opakowaniu zmniejszyła się z 60 do 48. To właśnie z tamtego okresu pochodzi słynne powiedzenie o "dzieleniu zapałki na czworo".
Dlaczego o tym piszę. Ano dlatego, że właśnie pojawiła się informacja, iż kończy swoją działalność produkcyjną założona w roku 1919 (produkcja ruszyła w 1921 r.) ostatnia po wcześniej zamkniętych fabrykach w Gdańsku, Sianowie, Bystrzycy i Częstochowie fabryka zapałek w Polsce PCC Consumer Products Czechowice S.A.
Firma wystosowała z tego tytułu oświadczenie.
"W dniu 26 listopada 2020 roku Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie podjęło decyzję o likwidacji PCC Consumer Products Czechowice S.A.; decyzję podjęto w związku z trudną sytuacją ekonomiczną Zakładu spowodowaną malejącym popytem na zapałki oraz trudnościami związanymi z epidemią COVID-19"
Ktoś powie nie dali rady więc upadli, taka pogoda na rynku. Otóż nie, daliby radę.
Po drugie rynek nie znosi próżni, więc w miejsce polskich zapałek pojawią się zapewne obce, a zapałka wbrew pozorom to jednak ważna rzecz w życiu człowieka - nawet tak ultra nowoczesnego jak dzisiaj. Przypominam sobie w tym miejscu "Przygody Tomka Sawyera" gdzie główny bohater ekscytuje się, że pod "Numer Pierwszy"weźmie kilka świec oraz ten niezwykły i użyteczny wynalazek - zapałki.
Nie będę wyszukiwał podobieństw do działań rządu II RP z jego wydzierżawieniem Polskiego Monopolu Zapałczanego światowemu monopoliście, ale przyzwolenie przez obecny rząd na upadek firmy, w dodatku polskiej z tradycją, której produkt posiadał swoją renomę nie tylko w Polsce, lecz również w krajach Unii Europejskiej, Afryki czy Ameryki Południowej, powinien być wyrzutem i wstydem gospodarczym dla premiera RP, który wszem i wobec opowiada o obronie polskich interesów o Tarczy gospodarczej. Gdzież ona jest, skoro dozwala na zamykanie się po 100 latach firmie z tradycją?
za TVP Info
Inne tematy w dziale Gospodarka