Przyznam szczerze wzburzyła mnie ogromnie notka blogera Hephalumpa (notka wisi niczym sztandar na dole SG) o dawaniu komunii na rękę. Autor wyłuszczył pobieżnie swój pogląd na sprawę twierdząc że nie ma nic złego w takim przyjmowaniu Ciała Chrystusa. W komentarzach sugerował nawet, że swoją osobą stanowię katolicki ciemnogród.
Cóż, wolna wola.
Z pomocą autorowi pospieszyli również z komentarzami salonowi liberałowie chrześcijańscy, do których niewątpliwie i sam autor się zalicza, wyrzekając mi, że wyskakuję z herezją, bo jestem przeciw, bo neguję postanowienia hierarchów.
Cóż zacznijmy więc od wtrętu historycznego.
Św. Faustyna będąc na modlitwie przed Mszą Św. kościele zauważyła, że z zakrystii wyszła siostra zakonna, przeszła przed Ołtarzem i usiadła na przedniej ławce przed nią. Święta, pochłonięta modlitwą początkowo nie zwróciła baczniejszej uwagi na zachowanie siostry, jednak gdzieś w głowie śmignęło jej wspomnienie, że przecież wspomniana zakonnica przechodząc przed Ołtarzem nie uklęknęła a powinna. W tym też momencie nieznana zakonnica odwróciła się do świętej pokazując jej twarz, a właściwie mordę szkaradnego zwierzęcia po czym natychmiast zniknęła.
Wielcy Kościoła napominali, że diabła najczęściej można spotkać na stopniach Ołtarza.
Akcja z covidem zdaje się to potwierdzać. Ma tam być non-stop
Kardynał Robert Sarah komentując przyjmowanie Komunii Św. na rękę przypomina więc że "Diabeł atakuje na dwa sposoby: osłabiając pojęcie „rzeczywistej obecności” i poprzez „próbę usunięcia z serc wiernych poczucia sacrum”.
Zresztą, gdyby przyjmowanie Boga Żywego na rękę było zgodne z Wolą Bożą, to dzieci z Fatimy nie otrzymałyby Go w pozycji klęczącej, na język. Sama św. Łucja wspominała, że nim doszło do udzielenia Komunii Św., Anioł który jej miał udzielić przyklęknął pierwej tak nisko że dotknął czołem ziemi.
Kardynał Sarah podkreśla, że liturgia „składa się z wielu małych rytuałów i gestów”, które wyrażają naszą „miłość, synowski szacunek i adorację w stosunku do Boga”. Dlatego też przyjmowanie Komunii na język i na kolanach jest warte promowania, albowiem stoi za tą praktyką długa tradycja Kościoła, a „wielkość i szlachetność człowieka, jak również najwyższy wyraz jego miłości do swojego Stwórcy polega na klęczeniu przed Bogiem. Sam Jezus modlił się na kolanach w obecności Ojca" i na kolanach też przyjął podany Mu Kielich Goryczy.
"Jan Paweł II zawsze klękał przed Najświętszym Sakramentem, nawet wówczas, kiedy już nie miał sił i potrzebował pomocy innych. „Do ostatnich dni chciał dać nam wielkie świadectwo szacunku dla Najświętszego Sakramentu – mówi kardynał Sarah. – Dlaczego jesteśmy tak dumni i niewrażliwi na znaki, które sam Bóg ofiaruje nam dla naszego duchowego dojrzewania i bliskiej relacji z Nim? Czy naprawdę to takie upokarzające pochylić się i pozostać na klęczkach przez Pan Jezusem Chrystusem?”.
Cóż, a papież Franciszek nie klęka.
Dał temu jawny dowód na początku swego pontyfikatu nie klękając przed Najświętszym Sakramentem podczas procesji Bożego Ciała w Rzymie. Ponoć bolała go mocno noga.
Człek wygodnym jest i basta. Z tego tytułu każda wymówka dobra. Nie bierze się więc pod uwagę, że po Przeistoczeniu to już nie jest jakiś tam opłatek ze stołu wigilijnego którym dzielimy się na stojąc, ale On Sam, Bóg Żywy, że najdrobniejszy nawet okruszek, którego trudno nam dostrzec, przez co można go gdzieś utracić, upuścić jest NIM.
A tu proszę. Daje się wiernym Życie Wieczne na stojaka, na rękę, jak kawałek ciasta na przyjęciu w ogrodzie, czym naraża się ich na wspomnianą utratę poczucia sacrum, ale także na świadomy podział zgromadzonych w świątyni (wiem, bo ksiądz ogłasza, że ci co chcą przyjąć Pana Jezusa na język idą tu, a ci co na rękę, idą tam), to jeszcze idziemy do Ołtarza jak idioci, w maskach, chociaż Matka Boża mówi przez mistyków wprost, że tam gdzie jest Jej Syn, Życie Wieczne, do żadnego zakażenia choróbskiem jakimkolwiek dojść nie może, a tutaj proszę, w walce z wydumaną pandemią zlikwidowano w obawie o zdrowie wiernych w kruchtach święconą wodę, jeden z podstawowych egzorcyzmów służący do ochrony przed Złym. Diabeł zaciera więc łapy, bo jemu o żadne zdrowie ludzkie nie chodzi.
Niedługo dowiemy się pewnie z ust papieża Franciszka, że rogatego jako takiego tak naprawdę nie ma.
Tymczasem jednak Głowa Kościoła nie wyklucza sytuacji, w której świat uratuje rząd światowy.
W encyklice pt. „Fratelli tutti” napisał.
„Kiedy mówimy o możliwości istnienia jakiejś formy globalnego autorytetu, regulowanego przez prawo, niekoniecznie należy myśleć o autorytecie osobowym. Powinno się jednak przynajmniej przewidywać możliwość powołania do życia skuteczniejszych organizacji światowych, obdarzonych autorytetem, aby zapewnić globalne dobro wspólne, eliminację głodu i ubóstwa oraz pewną obronę podstawowych praw człowieka”.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo