Miasto Gdańsk. Kolebka "Solidarności" - tak powiadają, tylko nikt nie pyta, kto stał i ciągnął za te sznurki na front wystawiając gadatliwego kabla (po stoczniowemu elektryk) dla zmyłki w towarzystwie szczerych i uczciwych polskich patriotów.
Gdańsk, miasto upadłe, zdradliwe i podłe, gdzie biało-czerwoną z trudem odnajdziesz w Dniu 3 Maja, ale już herbowe flagi zawsze i wszędzie, w nadmiarze.
Właściwie co ja piszę? Jaki Gdańsk? Skoro to przecież dalej nowe wydanie starego Freie (Frei Stadt) Staat Danzig, gdzie pewni ludzie aż trą nóżkami w nadziei, że jakby tak się nadarzyła historyczna sposobność połączenia z Rzeszą to oni są w stanie zorganizować na powrót mieszkającym tam polskim patriotom sławną niemiecką gimnastykę z Victoriaschule.
Szczególnie dla pisowców i Konfederatów, czyli generalnie dla Polaków, bo jak już spadać, to jak w czasach gauleitera Alberta, czyli z wysokiego konia.
Nowy profesor Spanner się także zjawi? van Hagens jest go w stanie zastąpić...
Skąd tyle mojej złośliwości pod adresem Gdańska? A stąd, że jak tylko pojawia się luz i popuszczenie lejców ze strony Rzeczpospolitej wobec grodu nad Motławą od razu trafia się u gdańskich rajców pomysł aby ulicę Wałową przerobić na starą Wallgasse, zaś Długi Targ na Langer Markt, i tak dalej...
Bywałem w Gdańsku niemało razy z racji przedwojennych adresów. I czytałem też o nim później sporo u b. SS-mana Grassa.
Mowa trawa.
To że w Gdańsku mieszkają Polacy oddani Polsce nie przeczę, ale to że mieszkają tam również wrodzy Polsce, byli i potencjalni volksdeutsche, temu również nie zaprzeczę. Obawiam się przy tym, że tych drugich jest ostatnio jakby więcej niż tych pierwszych, bo jak wspomniałem o flagę polską trudno w Gdańsku z okazji państwowych rocznic. Łatwiej natomiast jest się natknąć na tę z herbem miasta.
Idę więc o zakład, że rajcowie pewnie dużo by dali, aby wywieszać jednak tę z czarnym orzełkiem, jak kiedyś ową ze swastyką, przyjacielskim znakiem, przyjaznego sąsiada wywieszali przedstawiciele Senatu i Volkstagu.
Ta historia już była, ale odbija się jak widać niczym fala od brzegu ustawiczną tęsknotą-czkawką. Oto widziałem kilka dni temu dwa zdjęcia. Na jednym, pocztowcy na drugim śmietniki.
Pod murem, tam gdzie 1 września 1939 stali z rękoma podniesionymi do góry bohaterscy Obrońcy Poczty Polskiej miasto zorganizowało... magazyn śmietników.
https://stowarzyszenierkw.org/polityka/skandal-w-miejscu-rozstrzeliwania-pocztowcow-ustawiono-smietniki/
Zrobił się jak w tytule linku skandal. Miasto oczywiście zbiorowisko pojemników zaraz po nagłośnieniu sprawy usunęło, ale proniemiecki fetor pozostał, mimo tłumaczeń przedstawiciela miasta, że była to tylko "kwestia techniczna".
https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Smietniki-przy-murze-gdzie-zapedzono-polskich-pocztowcow-n147188.html
Dobre sobie! "Kwestia techniczna". Ten rodzaj tłumaczeń znam z przekazów historycznych, kiedy to podejmowano techniczne decyzje odnośnie rozwiązania kwestii żydowskiej w Wannsee,, a wcześniej na terenie WM gdzie zaczęli wreszcie po własnych matactwach zarządzać z pompą na bezczelnego pomagierzy Hitlera.
Tak się wtedy Senat WM właśnie tłumaczył Warszawie, kiedy ta mu wytykała łamanie postanowień i zapisów zawartych w umowach pomiędzy Wolnym Miastem a Warszawą. Względami "technicznymi".
Miejmy to na uwadze i bacznie obserwujmy poczynania Gdańska, bo nie wiadomo czy nie będzie nam potrzebny za jakiś czas nie jeden ORP "Wicher" ale cała ich eskadra.
Inne tematy w dziale Polityka