Czy apartheid w RPA był celowym zwyrodnieniem stworzonym przez białych dla białych wobec czarnych mieszkańców, czy była to po prostu zwykła życiowa konieczność?
Moim skromnym zdaniem była to, i powinna być to nadal konieczność obowiązująca, chociaż dla wielu socjalistów i komunistów w Europie apartheid będzie odbierany jako jawne, kreatywne zło.
Cóż, wychowani na lewicowej propagandzie oraz prozie Centkiewiczów typu "Tumbo z Przylądka Dobrej Nadziei" mogą postrzegać Afrykanerów oraz prawa przez nich stworzone jako niemal hitlerowskie, odnajdując w losie bohatera książki, a także losu wielonarodowego statku pod norweską banderą, na który to się wspiął przez pomyłkę Tumbo, wolności oraz praw jej należnych.
Co ciekawe, chłopak uciekał z Południowej Afryki do Dakaru, bo wcześniej trafił do afrykańskiego więzienia za uratowanie białej dziewczynki spod kół auta, kiedy to nieostrożnie wbiegła za piłką na jezdnię.
Komu takie brednie? Chyba lewicowym aktywistom, oraz tym którzy w Afryce nigdy w życiu nie byli. Przypomnę więc raz jeszcze kawałek swego komentarza spod notki pani Aleksandry, która Południową Afrykę zna z autopsji: czarni są jak dzieci, wystarczy że da im się do ręki zapałki a zaraz spalą wokół siebie wszystko wraz z samymi sobą.
Trafił za kratki, bo pewnie tę piłkę ukradł.
Tak, apartheid był i pozostanie koniecznością. Nie tylko kulturową, ale i w pewnym sensie również zbrojnym ramieniem wobec zakusów jakie czynią tam do dzisiaj lewactwo, dla których rozpowszechnianie rewolucji i idei komunistycznej po świecie, ze szczególnym uwzględnieniem Afryki było i jest wręcz obowiązkiem.
Na północy istniała spenetrowana przez sowietów Angola, pacyfikowana przez komunistyczne czarne hordy za sprawą naiwnego Patrice Lumumby, który sądził że pomoc sowietów to pomoc od państwa prawego i lojalnego. Obok zaś niejako dogorywała bogata Rodezja Południowa zżerana przez lewicową partyzantkę pod przywództwem kolejnego marksistowskiego hochsztaplera jakim był Robert Mugabe.
Dla przypomnienia obaj panowie byli wygodnymi narzędziami w rękach sowietów, dla których Afryka jawiła się jako udane pole doświadczalne dla ich idei oraz jako źródło niezłego zarobku.
Apartheid powstał więc nie jako sadystyczne widzimisię, lecz jako obrona przed wszystkim przed komunizmem, który szeroką czarną rzeką wdarł się tam, gdzie antykomunizm był chlebem powszednim.
Z tego powodu nie rońmy zbytnio łez nad losem czarnoskórej Sandry Laing, z której uczyniono ikonę walki z apartheidem, nie płaczmy za lewicowym konspiratorem Stephenem Bico czy zbrodniczym lewakiem Chrisem Hanim, lecz za odsiadującym niesprawiedliwy wyrok Januszem Walusiem, zaś poniższe słowa kolejnej socjalistycznej ikony - Nelsona Mandeli
„I’ve plans, wishes and hopes. I dream and build castles. But one has to be realistic. We’re mere individuals in a society run by powerful institutions with its conventions, norms, morals, ideals and attitudes”
można spokojnie oprawić w ramki z patyków i powiesić byle gdzie, gdyż są równie kłamliwe (choć chwytające za serce) jak wszystko to, co z socjalizmu i komunizmu w Afryce wyrosło, a w Południowej Afryce przybrało dodatkowo złowieszcze nazwy typu ANC czy ZANU mające w nazwie żeby było ciekawiej słowo "narodowy".
Śmiechu warte. Od kiedy to zbiór plemion o różnych językach i obyczajach jest narodem?
Jest raczej łatwą do pokierowania, niebezpieczną mieszanką wybuchową. To z tego powodu Burowie pod przewodnictwem Francoise Malana postanowili w latach czterdziestych zeszłego wieku odseparować białych od czarnych. Ludzie którzy mieszkali w Afryce wiedzą doskonale, że podnieceni propagandą komunistyczną czarni są nie tylko niebezpiecznie zdradliwi, ale w dokonywaniu morderstw także nieobliczalni.
Niestety, pod wpływem USA a także Commonwelthu Południową Afrykę poczęto z powodu jej twardego kursu jaki obrała wobec czarnych uważać gospodarczo i politycznie za persona non grata. Komunistyczna agentura nie spała, rozsiewano więc gdzie tylko można było fałszywe informacje pod adresem Pretorii.
Pod ich naciskiem Pieter Botha, który sam w międzyczasie uległ komunistycznej erozji ustąpił ze stanowiska. Od tego momentu dla tego niezwykle prężnego gospodarczo kraju zaczęły się już tylko schody w dół, zlane dodatkowo hekatombą krwi południowoafrykańskich farmerów, którzy nie otrzymawszy już dzisiaj znikąd pomocy, zaczęli z obawy przed śmiercią własną i swoich bliskich z rąk czarnych komunistów uciekać z kraju, zostawiając dorobek życia na pastwę analfabetów i murzyńskich szabrowników.
Podobnie wyglądało to w Rodezji. Wygnano białych, przejęto władzę, po czym spacyfikowano gospodarczo kraj. Żyzne pola zarosły dżunglą. Pojawiła się hiperinflacja oraz głód. Niebawem doszło do bratobójczych walk pomiędzy nowymi władcami. Oto cena jaką się uzyskuje twierdząc uporczywie, że apartheid (rządy białych) był systemem antyludzkim, systemem drapieżnego kapitalizmu, systemem wyzyskiwaczy, bazującym wręcz na obozowych prawach.
Czym była jednak w istocie Południowa Afryka dawniej, za czasów apartheidu, a czym jest obecnie w czasie czarnej demokracji można sobie na spokojnie porównać, zarzucając oczywiście autorowi klasyczny rasizm i inne.
Inne tematy w dziale Polityka