Termin wyborów coraz bliżej.
Mają się one odbyć jak założono via Poczta Polska. Wielokrotnie dałem sygnał wcześniej, że takie wybory będą wyborami postrzeganymi jako oszustwo. Jest jeszcze szansa - niewielka wprawdzie - ale jest, aby te wybory przeprowadzić normalnie, czyli bezpośrednio. Tymczasem czytam, że sprawę stawia się na ostrzu noża, czyli listownie, bojkot lub przesunięcie terminu.
Nawet b. szefowa kampanii urzędującego prezydenta uważa, że termin 10 maja nie jest odpowiednim. Czyżby kret w spódnicy?
Swoją drogą bojkot wyborów uważam za głupi zaś listowny wybór jako nietransparentny. Totalni mogą oczywiście wybory zbojkotować, ostatecznie kiedy oni czegoś nie zbojkotowali? Jak sięgam pamięcią wstecz, ustawicznie gdzieś tupią, podskakują, machają parasolkami, różami, i co? I kotlet. Nic z tego nie mają.
Totalna opozycja protestując nie widzi bowiem że w ten sposób chodzi na łańcuchu Jarosława Kaczyńskiego. Prezes bowiem chce aby protestowali, stawiali mu nawet silny opór, bo w ten sposób się po prostu sami zatopią. Wynik Kidawy-Błońskiej mówi sam za siebie
Nie mam osobiście nic przeciwko lewicowemu samo zatopieniu, ale demokracja wymaga aby w wyborach brały jednak wszystkie strony konfliktu.
Dlatego do wyborów trzeba iść, nawet niemile korespondencyjnych, obstawianych w mediach opozycyjnych jako ustawka i kant.
Dlaczego trzeba iść? Bo uważam, jak napisałem wyżej, że to tutaj jest zamontowany celowo pstryk prezesa obliczony na zdecydowanego zwycięstwo urzędującego prezydenta w I turze, na którego zwolennicy PiS zagłosują na bank hurtowo, a reszta obrażonych wyborców pójdzie w bojkot.
Dlatego nie myślmy, kto na kogo odda swój głos, i w jaki sposób; W tych wyborach, obojętnie z jakim konsekwencjami trzeba wziąć koniecznie po prostu udział, nie tylko dla dobra demokracji, ale też dlatego, aby doprowadzić do drugiej tury.
Inne tematy w dziale Polityka