Nie pamiętam aby ceny w Polsce spadały na stałe. Wręcz przeciwnie nawet jak obniżyły loty, to później szły ostro w górę stając się powodem upadku rządów, które nie wiedząc jak wyjść z opresji ekonomicznych zaciskały z reguły nie swojego pasa.
Na Nowy Rok szykują się nam całkiem przykre wieści.
Jak wiemy zdrożeje alkohol i papierosy o 10 %. Osobiście mało mnie to obchodzi, gdyż nie palę a piję tyle co kot napłakał.
Wzrośnie również drastycznie oplata za wywóz śmieci, mimo że już teraz przeciętną polską rodzinę kosztują one 3.000 złotych rocznie.
Akurat mieszkam w mieście gdzie płaci się za tę usługę najwięcej w Polsce, więc mógłbym sobie darować. Jednak zerkam że strachem do skrzynki.
To co niepokoi jednak najbardziej to wzrost cen benzyny. Cena popularnej 95 będzie się kształować pomiędzy 4,91 -5,02 za litr. Diesel 5.03 -5,14, a za autogaz zapłacimy 2,29-2,37 za litr. Jak wiemy podwyżka benzyny skutkuje zawsze podwyżką wszystkiego. Pewnie z tego powodu prezes URE zatwierdził taryfę PGE dla gospodarstw domowych. Wedle tej taryfy prąd od Nowego Roku 2020 zdrożeje o 19,5 %. Ktoś powie co to jest marne ok. 20%. Pewnie, może i marne, ale głoszono wszem i wobec, że podwyżki dla ludności cywilnej nie będzie. Drogę przetarł jednak Tauron. Równolegle w mediach zabłysła narracja o 13 i 14 emeryturze. Coś czuję, że szyny pod ekspresem Dobra Zmiana zaczynają się niebezpiecznie rozjeżdżać.
Inne tematy w dziale Gospodarka