Węgry podążają polską drogą, przynajmniej jeśli idzie o pomoc dla rodziny znaną u nas jako 500+. Victor Orban wzorem skasowanego przez prezesa rządu Beaty Szydło chce w ten sposób zachęcić Węgrów do zwiększenia liczby urodzin. I właściwie w tym miejscu kończy się porównywanie, gdyż w innych punktach polityka premiera Orbana na rzecz własnego kraju leży lata świetlne od polityki PiS.
Albowiem bratankowie są od Polaków bardziej pragmatyczni i konsekwentni. "The Guardian" poinformował ostatnio, że Węgry wycofały swojego kandydata z konkursu Eurowizji. Oficjalnie Węgrzy milczą, ale dziennikarze angielscy powołali się na swoje źródło, które znajduje się wewnątrz węgierskiej telewizji publicznej MTVA. Powodem rezygnacji z udziału jest podobno " zbyt homoseksualny obraz imprezy", oraz że Eurowizja jest "zbyt mocno powiązana z propagowaniem tzw. kultury LGBTQ+".
Cóż, nic dodać nic ująć wziąwszy pod uwagę, że w legendarnym konkursie wystąpił już transwestyta. U nas tymczasem trwa nieustające hip-hip hurra, czyli bezmyślne zachłystywanie się kolorowo-zgniłym moralnie zachodem. I tym się zdecydowanie różnimy od Węgrów, że oni nie tylko potrafią konsekwentnie i twardo bronić swojej racji stanu, ale też też jasno wyrażają co im się podoba a co nie.
Inne tematy w dziale Kultura
