Większość Egipcjan jest za zerwaniem traktatu pokojowego z Izraelem (54%), popiera Bractwo Muzułmańskie (75%) i co najmniej negatywnie ocenia USA (79%) - to wyniki sondażu przeprowadzonego przez Pew Research Center i ogłoszonego wczoraj.
Wyniki te są kolejnym potwierdzeniem tezy, że nowy „demokratyczny” Egipt może już wkrótce przeistoczyć się z głównego sojusznika, w głównego wroga USA i Izraela w regionie. W zasadzie wszystkie siły świeckie w Egipcie wzywają obecnie do rewizji lub zerwania stosunków z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. Główny bohater rewolucji, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, Mohamed El Baradei już w lutym stwierdził, że Izrael jest największym zagrożeniem na Bliskim Wschodzie, a porozumienie pokojowe posiadał z Mubarakiem, nie z Egiptem. Lider lewicowej partii Al Karama - Hamdeen Sabahi wieszczy koniec "izraelsko-amerykańskiego panowania nad Egiptem”. Itd., itp.
To przecież nie są wariaci. Po prostu jak w każdej demokracji, aby nie wypaść z gry, muszą przypodobać się wyborcom. A, że oczekiwania tych wyborców są akurat takie a nie inne…
Sondaże pokazują, że w Egipcie ludzie chcą demokracji, ale także chcą państwa islamskiego z szariatem i wszystkimi jego ograniczeniami dotyczących mniejszości, religii i kobiet. Połowa społeczeństwa wyraża pozytywną opinie o terrorystycznym Hamasie, Hezbollah cieszy się poparciem 30 procent a Al-Kaida 20.
Jeśli te przekonania czy skłonności odnajdą kiedyś odbicie w polityce Egiptu, to naprawdę nie będzie miało wielkiego znaczenia, czy autorytarny reżim Mubaraka zastąpią świeccy, czy islamscy radykałowie.
"Każde nieszczęście w historii jest zapowiedziane; zawsze występują jakieś znaki na niebie, ostrzegające ludzi o niebezpieczeństwie. Rzadko ktokolwiek im wierzy." - Calek Perechodnik
/
Blog wyróżniony prestiżowym 37 miejscem na Liście Hańby Narodowej
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka