Katharsis już się dokonało. Polacy zmierzyli się z ciemnymi kartami własnej historii. Proces rozpoczął przełomowy esej Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na Getto”. Mit powszechnej niewinności ostatecznie zburzyły „Strach” i „Sąsiedzi” Grossa, a potwierdziły wyniki śledztwa IPN. Ogół społeczeństwa dowiedział się, opcjonalnie przypomniano mu, że obok „Sprawiedliwych”, którymi słusznie się szczyci, funkcjonowali także wcale nie pojedynczy „Niesprawiedliwi”. Do powszechnej świadomości przedostała się prawda o „lecie sąsiedzkich pogromów” 1942 roku, o społecznym przyzwoleniu na szmalcownictwo, o braku reakcji kościoła. To był trudny proces, ogromny szok, który wywołał ogólnonarodową debatę o niespotykanej temperaturze. Temat dyskutowany był na łamach gazet przez naukowców, publicystów i dziennikarzy, ale również wśród zwykłych ludzi w kręgu rodziny, czy przyjaciół. Nastąpił przełom, odkłamanie błogiej ułudy, że ogół Polaków podczas wojny nic innego nie robił, tylko Żydów ratował od Zagłady. Reakcje były i są różne. Od zaprzeczenia i wyparcia, poprzez złość, po smutek i przerażenie. To naturalne. Najważniejsze, że nikt niemal nie pozostał obojętny. O to chodziło.
Fakt ten się już dokonał, zaszczepił w świadomości. Polacy zmierzyli się ze swoją trudną historią. Nie ma potrzeby i żadnego uzasadnienia posypywania po raz drugi tej rany solą. Czas, żeby z sąsiedzkimi pogromami zmierzyli się Łotysze, Ukraińcy, Litwini, Białorusini, czy Rosjanie. W Polsce zmuszanie do ponownego bicia się w piersi może wywołać tylko zrozumiałą złość. A i to bicie nie jest nikomu potrzebne. Nie ma się co łudzić również, że dyskusja taka może spowodować polsko-żydowskie pojednanie w prawdzie. Może za 50 lat, a może nigdy, na pewno nie teraz.
Nadawanie nieproporcjonalnego znaczenia najnowszej książce Grossa, może przynieść więcej strat niż korzyści. To ważna pozycja, ale dla zainteresowanych tematem. I tak też powinna być traktowana.
Komentarze
Pokaż komentarze (114)