Nieuchronne fiasko rozmów

Wczoraj w Waszyngtonie doszło do wznowienia zerwanych w 2008 roku rozmów pomiędzy Izraelem a Autonomią Palestyńską.

Patronujący rozmowom prezydent Obama wspaniałomyślnie postanowił, że w przeciągu 12 miesięcy uda się wynegocjować układ, który Izraelowi przyniesie pokój, a Palestyńczykom niepodległość. Na samym starcie rozmów można jednak z dużym prawdopodobieństwem założyć, że nic z nich nie będzie. I sprawa nie rozbije się wcale o osadnictwo na Zachodnim Brzegu, ani podział Jerozolimy. Z pokoju nic nie będzie dopóki nierozwiązany pozostaje problem Gazy, nad którą władze Autonomii nie mają żadnej kontroli, a władze od 2007 sprawuje terrorystyczny Hamas.

Hamas zresztą wcale nie ukrywa, że do pokoju nie dopuści, a celem tej organizacji jest całkowite wymazanie Izraela z mapy świata. Potem niech się dzieje co chce. Wczoraj wieczorem Hamas ogłosił, że bojownicy z 13 organizacji palestyńskich połączyli siły, by wzmóc ataki na Izrael. Wcale nie kryją, że to odpowiedź na rozpoczęcie pokojowych rozmów. Stanowisko Hamasu jest z kolei odzwierciedleniem postawy jego sponsora, czyli reżimu w Teheranie. Dziś rano najwyższy przywódca rewolucji islamskiej z 1979 roku Ajatollah Ruhollah Chomeini wezwał do demonstracji przeciwko Izraelowi i wsparcia Palestyńczyków. Z kolei prezydent Iranu stwierdził, że Izrael i jego zwolennicy okazali się zbyt słabi, aby zniszczyć irańskie instalacje jądrowe (to tak a propos głosów o potrzebie pokojowego porozumienia z Iranem).

Wszystko więc wskazuje na to, że dopóki sami Palestyńczycy nie wypracują wspólnego stanowiska i nie uzyskają porozumienia pomiędzy sobą, każda kolejna próba osiągnięcia porozumienia z Izraelem, będzie tylko kolejnym teatrzykiem dla gawiedzi, gdzie scenariusz, wraz z zakończeniem, jest z góry zaplanowany.Co oczywiście nie przeszkodzi różnej maści oszołomom twierdzić, że to Izrael jest główną przeszkodą w osiągnięciu porozumienia. Ale to zupełnie inny temat.