Pokojowej polityki Ahmadineżada ciąg dalszy

 

 

Ahmadineżad jest już w Damaszku. Na wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Syrii Assadem prezydenci podkreślili, że ostatnia aktysność USA nie popsuje doskonałych stosunków dwustronnych pomiędzy tymi państwami i Stany Zjednoczone powinny opuścić region.

 

 

Ahmadinejad powiedział również, że bliski sojusz tych państw zapoczątkuje nowy Bliski Wschód "bez syjonistów i bez kolonizatorów".

Podkreślił, że „jeśli reżim syjonistyczny powtórzy błędy przeszłości, będzie to początek jego zniszczenia i upadku”.

Zapewnił, że Iran, Syria, Irak i Liban solidarnie staną przeciwko Izraelowi w przypadku konfliktu.

A ja czuję, że znacznie się rozpędził

 

Przypomnę, że pod koniec stycznia Waszyngton podjął decyzję o wznowieniu stosunków dyplomatycznych z Syrią i wysłaniu po pięciu latach przerwy do Damaszku swojego ambasadora.

Jeszcze dwa lata temu za kadencji Busha Syria zaliczana była do „osi zła” i obecnie wciąż aktywnie wspiera terroryzm sponsorując m.in. Hamas i Hezbollah.

Jednak pomimo buńczucznych zapowiedzi Assad jest otwarty na dialog z Amerykanami.

Sankcje nałożone przez ekipę Busha i utrzymane w maju przez Obamę mocno uderzają w Syryjską gospodarkę. Damaszek liczy również na pomoc USA w mediacjach z Izraelem dotyczących Wzgórz Golan, ponieważ poprzednie negocjacje zostały w 2008 zerwane.

Izrael wydaje się otwarty na negocjacje w tej kwestii.

 

Assai poczuł, że głos Syrii w regionie znaczy coraz więcej, stara się działać na dwa fronty, żeby w konsekwencji jak najwięcej ugrać. Radość Ahmadineżada ze znalezienia sprzymierzeńca jest stanowczo przedwczesna.