W cieniu dramatu na Haiti, deklaracji międzynarodowych dotyczących chęci odbudowy od podstaw struktur zniszczonego kraju, świat zdaje się zapominać, że jest na tej planecie całkowicie zapomniane państwo, którego struktury zostały rozerwane na strzępy znacznie wcześniej, bo w 1991 roku.
Państwem tym jest Somalia, o której słychać wyłącznie przy okazji pirackich ataków na statki handlowe.
Somalia jest państwem anarchii. Ten cmentarz nieudolnej polityki zachodu w ostatnich dwóch dekadach zaliczył zaledwie sześć miesięcy pokoju.
Państwo definitywnie upadło wraz z upadkiem rządu w 1991 roku. Dziewiętnaście lat i 14 nieudanych prób utworzenia rządu później nic się nie zmienia. Władza jest wciąż w rękach watażków i ich armii napędzanych popularnym jak woda narkotykiem zwanym khat. Wychowało się już pokolenie, które nie zna innego życia i ciągła rebelia to dla nich chleb powszedni. Rozwiązywanie problemów za pomocą AK 47 jest tu czymś tak naturalnym jak to, że rano wzejdzie słońce.
Cały kraj stał się wylęgarnią watażków, piratów, porywaczy, twórców bomb, fanatycznych islamskich rebeliantów i uzbrojonych bandytów rekrutujących się spośród młodzieży bez wykształcenia. Mogadiszu jest podobne do Bagdadu z tą różnica, że nie ma tu Green Zone, nie ma żadnego ośrodka władzy, od którego możnaby oczekiwać egzekwowania choć odrobiny prawa.
Fala przemocy siłą rzeczy rozlewa się dalej i wpływa na sytuację wewnętrzną w państwach sąsiednich Kenii i Etiopii, nie wspominając o fali piractwa na morzu.
Somalia staje się również idealnym miejscem schronienia i wylęgarnią dla islamskich organizacji terrorystycznych w tym Al. Kaidy.
Świat tak naprawdę tylko stoi i z narastającym przerażeniem się temu przygląda. Ostatnie nieudane interwerncje, wraz z pamiętną interwencją amerykańskich Rangersów z 1993 roku utrwaloną w głośnym „Helikopterze w Ogniu” dostatecznie zniechęcają do podjęcia kolejnej zdecydowanej próby zaprowadzenia porządku.
Somalia jest paradoksem. Jedno z najbardziej jednolitych państw, mieszkańcy korzystający z tego samego języka (Somali), wyznawcy tej samej religii (islam sunnici), z tą samą kulturą i przynależnością etniczną. Ale w Somalii o wszystkim decydują klany. Somalijczyków dzielą oszałamiające ilości klanów, podklanów, sub-podklanów, i tak dalej, z zawiłą historią i zadawnionymi urazami wobec siebie.
Włochom i Anglikom nigdy nie udało się tu wprowadzić zachodniego prawa i demokracji.
Somalia stała się we współczesnym świecie potwierdzeniem teorii Stanu natury Hobbesa, gdzie życie jest rzeczywiście paskudne, okrutne i krótkie.
Świat nie bardzo wie co z tym zrobić. Stany zaangażowane w wojnę w Iraku i Afganistanie nie mają już potencjału do wysłania dużych ilości wojsk do Somalii.
Wspieranie chrześcijańskiej proamerykańskiej Etiopii również nie przynosi zamierzonego rezultatu, ponieważ islamska Somalia buntuje się przeciwko chrześcijańskim wojskom.
Ostatnia próba zaprowadzenia porządku przez wojska etiopskie w 2008 roku nie dała nic poza zaostrzeniem sytuacji i śmiercią ofiar cywilnych. Po wycofaniu wojsk powrócił status quo sprzed interwencji.
Państwa afrykańskie dodatkowo boją się również zdecydowanej interwencji w Somalii bo tamstejsi talibowie islamscy Al Shahab po ewentualnym przejęciu władzy przez prawowity rząd rozleją się po krajach sąsiednich.
Jedno jest pewne – bez pomocy z zewnątrz Somalia sobie nie poradzi, a działać należy szybko, bo każdy rok zwłoki niweczy szanse na uspokojenie sytuacji w tym regionie.
Po latach niepowodzeń z dotychczasową polityką rozwiązaniem wydaje się być albo wprowadzenie zdecentralizowanych ośrodków władzy, lokalnych mechanizmów luźno zrzeszonych w krajowej federacji ze wspólna walutą i polityką zagraniczną, ale z zachowaniem dużej autonomii w polityce wewnętrznej.
Bardziej radykalna koncepcja sprowadza się do tymczasowego przejęcia zarządzania Somalią przez Organizację Narodów Zjednoczonych według schematu zastosowanego w Timorze Wschodnim.
Niezależnie od wprowadzonego rozwiązania największym wyzwaniem będzie zmiana mentalności samych Somalijczyków, którzy często nie znają innego życia a prawo i porządek to dla nich pojęcia zupełnie abstrakcyjne.
"Każde nieszczęście w historii jest zapowiedziane; zawsze występują jakieś znaki na niebie, ostrzegające ludzi o niebezpieczeństwie. Rzadko ktokolwiek im wierzy." - Calek Perechodnik
/
Blog wyróżniony prestiżowym 37 miejscem na Liście Hańby Narodowej
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka