Populista ikoną wolności słowa

Odwaga do otwartej krytyki islamu wśród polityków europejskich stała się rzadką cnotą.
Dlatego wizyta holenderskiego polityka Geerta Wildersa, znanego z krytyki tej religii w Wielkiej Brytanii stała się dużym wydarzeniem.
Została nawet okrzyknięta jako "zwycięstwo wolności słowa".

Jeszcze w lutym odmówiono mu wjazdu na Wyspy argumentując iż jego obecność zwiększy napięcia między wyznaniami. Teraz po złożeniu apelacji w brytyjskim MSW udało mu się załatwić zgodę na wjazd.
Co było do przewidzenia jego wizyta rozwścieczyła społeczność muzułmanów.
Konferencja polityka mająca się odbyć na zewnątrz budynku została z powodu demonstracji tychże szybko przeniesiona do wewnątrz.

Podczas konferencji nie padły żadne kontrowersyjne, czy nawet mocne stwierdzenia, Wilder powtórzył tylko wygłaszane wcześniej tezy. Powiedział m.in., że nie jest przeciwko muzułmanom, tylko przeciw ich kulturze, która ogranicza wolność innych.
Demonstranci powstrzymywani przez kordon policji w pełni potwierdzili jego opinie skandując między innymi -szariat dla Wielkiej Brytanii- i -Wolność idź do diabła-.
Mieli również tablice wzywające do wprowadzenia szariatu w  Holandii.

Szkoda tylko, że ikoną racjonalnego podejścia do islamu i wolności słowa staje się nacjonalista, który na krytyce islamu postanowił zbić swój polityczny kapitał.
Wilders jest generalnie uprzedzony do wszystkich cudzoziemców, ale ponieważ zauważył, że na krytyce islamu ugra najwięcej postanowił iść w tą stronę.
Nie przedstawia rozwiązań, wygłasza tylko głośno żądania ulicy.
Jeszcze w ubiegłym roku wzywał również między innymi do zamknięcia granic dla nie-Zachodnich cudzoziemców w tym Polaków i oczyszczenia z nich rynku pracy.
Gdyby społeczeństwo kupiło te hasła dziś byłby pewnie nieprzejednanym krytykiem otwarcia rynku pracy na pracowników z nowej UE.