W czasie pandemicznego wzmożenia wyłuszczyłem (tutaj), że zasadność pisania o większości spraw innych niż covid znacznie dla mnie zmalała. Covidoza wprawdzie przycichła i inne tematy zepchnęły ją na dalszy plan, ale, obawiam się, to pozór, który w każdej chwili może prysnąć. Gnębi mnie przeświadczenie graniczące z pewnością, że niewiele się zmieniło odnośnie umiejscowienia różnych tematów na skali ich wagi. Po prostu uważam, że wciąż trwająca – choć mniej spektakularnie - covidowa przebudowa świata jest tak ważna, że umniejsza rangę wszystkich innych ważnych rzeczy. Nawet takich jak kryzys gospodarczy, jak wojna, klęska naturalna albo… jakaś prawdziwa epidemia. Uważam, że zjawiska społeczne, obyczajowe, kulturowe, kataklizmy różnego rodzaju, naturalne lub sztuczne stają się wtórne wobec super zjawiska jakim jest świeżo przećwiczony reżim covidowy. Dlatego, że on po prostu jest SYSTEMEM sytuującym inne istotne aspekty życia zbiorowego na poziomie niższym niż on sam. Ten odgrywany od ponad dwóch lat spektakl jest „totalitarnym cudem”, zamordystycznym perpetuum mobile i wyśnionym modelem każdego ciemiężcy. Na naszych oczach „opatentowano” algorytm samozniewolenia mas ludzkich z dodatkowym samooznakowaniem, a nawet samoośmieszeniem, czyli odarciem z godności.
To zaiste epokowe dokonanie; łączy ludzi ponad podziałami zapędzając ich ponad podziałami w mieszankę komunizmu z demokracją, albo faszyzmu z groteską. Cyrku z obozem koncentracyjnym. Płynnie i bez przerywania snu modeluje mutację bolszewickiego internacjonalizmu z ekumenizmem. A przy tym jakże egalitarnie to wszystko się odbywa, jaka równość kwitnie, a mało co jest przecie równie pożądane. Na polu ekonomicznym też sukces: dodatnie sprzężenie zwrotne dla i tak już nieprzytomnie rozdętego etatyzmu generujące zarazem rodzaj syndromu sztokholmskiego na skalę całych państw i kontynentów. Cud to zaiste łączący tak wiele aspektów bytu, dający, zasadniczo bezkrwawo, bez tumultów i drastycznej przemocy ujednolicenie świata, podporządkowanie go jednej idei, jednemu modelowi. Jednej paranoi. Sprowadzając masy ludzkie do łatwo sterowalnego obiektu. Gramsci podniesiony do potęgi – nie zawłaszczenie kultury i marsz przez instytucje, ale hipochondryczne poddaństwo ochotnicze.
System, albo jak kto woli ustrój. To ważne słowa bo pokazują, że covidianizm, czy ogólniej pandemizm jest właśnie czymś takim, jak znany mi z autopsji socjalizm, determinuje bowiem większość fundamentalnych przejawów naszego życia. Podobieństwo do komunizmu nie jest oczywiście przypadkowe; to totalitaryzmy czyli sposoby organizowania życia społeczeństw na sposób totalny. Socjalizm bazuje na odebraniu ludziom własności, pandemizm uderza bezpośrednio w wolność osobistą – efekt jest w sumie podobny. Na dodatek na polu własności etatyzm święcący w świecie historycznie bezprecedensowe sukcesy dokonał już takiego „postępu”, że sprawa robi się trywialna: kontrolujemy waszą własność a teraz jeszcze wysterujemy wam poruszanie się i mobilność osobniczą, fizyczną w sensie dosłownym. Płodozmian lokalizacyjny: reglamentowana rejonizacja albo karcer (a niechby i domowy). Mentalność ludzi zdewastowana ułudą demokracji, „równością” i opiekuńczością państwową, rozmiękczona konsumpcjonizmem i wygodami technologicznymi jest gotowa - po dodatkowej obróbce hipochondrycznej - na przyjęcie ze strony państw dowolnej bredni. Refleksja, weryfikacja, krytycyzm? Jakieś dyrdymały typu godność, wolność decydowania o sobie, prawda, niezgoda na ideologiczne przykrawanie świata? Kto by się w to bawił? Święty spokój, obietnica „bezpieczeństwa” i poczucie bycia postępowym antyoszołomem – to jest wyznacznik „człowieczeństwa”. A jak jeszcze pozwolą pogrillować, dadzą nową komórę i parę gadżetów to o czym więcej może być rozmowa? Ach – przeoczyłbym – jeszcze socjal, dużo socjalu, to przecież człowieka prawo najpierwsze z pierwszych, miara humanizmu i dobra jakim wypełnia nasz żywot Wielki Brat-Opiekun.
Po co o tym piszę, skoro sam nie wiem co to ma niby dać? Piszę po pierwsze dlatego, żeby wytłumaczyć się z tego, że w ogóle piszę; ocena rzeczy na najwyższym poziomie doniosłości wydaje mi się być jakimś uzasadnieniem. Po drugie, mam takie sfiksowanie osobnicze, by dać - a choćby i samemu sobie - świadectwo, „że mówiłem”. Żeby mi ktoś nie powiedział, że nie mówiłem. Mam poczucie, że muszę coś napisać, bo jak nie napiszę, to takie zaniechanie będzie mi ciążyło.
Po trzecie wreszcie porobiłem przez ostatnie pół roku różne notatki z życia jakim jest ono dziś (przed nową odsłoną zamordyzmu?) a ilustrujących to o czym powyżej, czyli złowrogi geniusz systemu, który stworzył nowego człowieka - albo wykorzystał cechę ludzką (być może świeżo nabytą w naszej postcywilizacji) pozwalającą na lepienie ludzi jak plastelinę. Tak ulepionych, spreparowanych ludzi wciąż obserwuję i przeraża mnie, że są gotowi na kolejny, prosty impuls sterujący. I wiem jak to może wyglądać, bo ponad dwa lata mogłem obserwować działanie „wynalazku”. Te obserwacje układają się w coś na kształt bilansu minionych lat „pandemicznych”. Kusi mnie by to wrzucić w Sieć a nie zostawić w głowie, zwłaszcza, że „pandemia” dużo mi dała. Dużo zgryzoty, smutku, rozczarowań – oczywiście, ale jestem urodzonym pesymistą, czyli optymistą inaczej, więc jest i jaśniejsza strona ujawniająca się w tym, że dostrzegłem garść plusów pandemicznych. Tak, są i z upływem dni nawet ich przybywa i łączą się jakoś w kształt wniosku na poziomie ogólnym, by nie powiedzieć egzystencjalnym wręcz. Kilka obrazków, refleksji zebranych z paru miesięcy i Suma – mini cykl „popandemiczny”, który niniejszym próbuję rozpocząć.
I jeszcze uprzejmie donoszę, że część winy za moje znowu pisanie spoczywa na niejakim @Kemirze, którego tekst był chyba impulsem do powrotu na Salonowe podwoje; z tematem tak nudnym jak marudzenie o covidzie, gdy większość – zwłaszcza covidian, jak mniemam – nie wie już pewnie co to takiego. A na dodatek pod Kemira notką znalazłem komentarz @Kelkeszosa, którego dwa zdania zwięźle opisały to samo mniej więcej co ja tutaj starałem się wyłuszczyć – nie odmówię sobie cytatu: Dostaliśmy w "pigułce" schemat rodzenia się despotii. Wszystko tu było - nikczemny interes, sprzedajni eksperci, podli albo bezradni politycy i element najgorszy - bezwolna masa , która dla wygody akceptuje opresję, obsesyjnie zwalczając nie tych, którzy odbierają wolność, ale tych którzy chcą jej bronić.
Październik 2022 (Uznałem, że powinienem dodawać przybliżone daty powstania pierwotnych notek, choć teraz odrobinę je uaktualniam)
Inne tematy w dziale Społeczeństwo