Mam mnóstwo wątpliwości odnośnie wojny na Ukrainie. Mam wątpliwości głównie dlatego, że najwyraźniej mieć ich nie powinienem, bowiem rzecz jest rzekomo klarowna jak kryształ; wiadomo, co należy robić i myśleć - wiadomo też jak myśleć i mówić nie należy. Wiadomo to głównie z telewizora, który dokładnie informuje o powinnościach i oczywistych postawach każdego Polaka. Wiadomo jaka jest nasza racja stanu. I wiadomo kto tę rację wyraża, a kto jest oszołomem.
To wszystko oczywistości równie oczywiste, jak jednoznaczne i bezapelacyjne były jeszcze niedawno informacje o straszliwej pandemii i heroicznej walce jaką toczyli z nią, wraz z zastępami ekspertów, nasi przywódcy. Polska racja stanu wymagała wyszczepiania (wielokrotnego) całego pogłowia i wymagała zasłaniania sobie układu oddechowego, by tą rewelacyjną metodą powstrzymać straszliwego wirusa przed zaatakowaniem naszych organizmów. Szczegółowe informacje i analizy były dostępne w telewizorze i wszędzie gdzie wzrok i słuch sięgał (i nie sięgał). Skondensowane dane można było wyczytać na takich fajnych, czerwonych paskach na dole ekranu telewizorowego. Dane płynnie przesuwały się z prawa do lewa i codziennie wiedziałem ilu Polaków jest „zakażonych” i ilu zabił straszliwy wirus.
Dziś ten sam pasek informuje ilu Ukraińców zabił Putin i ilu Ruskich zabili Ukraińcy. Wiadomo też ilu uchodźców przybyło do Polski i jakie heroiczne działania realizuje nasz rząd by im pomóc, oraz jakie dobrodziejstwa dla nich przygotował. Można też z paska dowiedzieć się jakie spiżowe i dumne słowa wypowiedział nasz Pan Prezydent, Pan Premier i Pan Naczelnik. Wszyscy oni mają już od jakiegoś czasu twarze, więc wiadomo, że to oni wypowiadają owe słowa, a nie jacyś podstawieni goście stosownego wzrostu.
Na pasku można też wyczytać, że cały świat patrzy na nas z podziwem, natomiast niektórzy politycy na tzw. Zachodzie są dwulicowi i wypowiadają słowa mniej silne i jednoznaczne niż nasi jednolicowi mężowie stanu. Wniosek z tego jest taki, że jesteśmy w awangardzie światowej jeśli się rozchodzi o dumę i bezkompromisowość w wypowiadaniu słów. I w temacie dzielnego, acz rozważnego dbania o rację stanu. Polską rację stanu rzecz jasna, nie jakąś inną, obcą, gdzież by tam.
Tak więc treści główne z czerwonego paska płynnie zmieniły się z wirusa na Ukraińców (i Putina) stąd też moje domniemanie, że mogą mieć ze sobą coś wspólnego, że może nastąpiła swego rodzaju… mutacja. Tutaj też znajduję przyczynek do dalszych wątpliwości, z takiego otóż powodu, że pasek sam się nie produkuje, a tworzą go ludzie - ci sami co przez ostatnie dwa lata. Czy są wiarygodni? Dla mnie, oszołoma, oczywiście nie są, ale dla nie-oszołomów, zwłaszcza covidiańskiego rytu, wręcz przeciwnie. I tu pojawia się nowość. Otóż kreatorzy paska i nasi przewodnicy w trudnych czasach już to pandemii, już to sąsiedzkiej wojny, wypichcili bez wielkiego rozgłosu bardzo obszerny i niezwykle naukowy dokument z którego m.in. wynika, że 85-90% pozytywnych wyników testów (w okresie między „szczytami pandemii”) była fałszywa. Dokument* o tym jest autorstwa utytułowanych ekspertów nad ekspertami, a konsultacji merytorycznych udzielał m.in. prof. Andrzej Horban. Ten Horban. Nie ma więc mowy o niekompetencji.
Jeśli poświęcić chwilę refleksji tym nowinkom, to trudno nie zauważyć, że wskazują one iż CAŁA PANDEMIA była fikcją. Ponieważ CAŁA PANDEMIA stała na testach PCR i one to wykrywały straszliwego wirusa, ich wykonano setki milionów, one wysyłały ludzi na kwarantanny i owocowały lokdałnami, maskami, tworzeniem sieci covidowych umieralni i zamknięciem służby zdrowia. To na testy „chorowali” celebryci i politycy, ich bali się mężowie stanu. Dla nich miliony ludzi niezliczoną ilość razy dawali się upokarzać grzebaniem pod mózgiem itd., itd., itd. Pandemia to testy. Zwracam uwagę: nie tylko w Polsce – na całym świecie. Świat odstawiał – i odstawia – ponury, żenujący i antyrozumny cyrk „pandemii”, bo jej skalę obrazowały testy – czyli WIELKIE OSZUSTWO. Wiarygodne w 10-15% przypadków. Gorzej niż rzut kostką.
Dlatego „zaangażowany” przekaz medialny mam w głębokim poważaniu. Płynie z tych samych zakłamanych mediów i wypowiadany jest przez te same zakłamane gęby, które rzygały strachem i łgarstwem przez dwa ostatnie lata. Ekspert, który straszył pandemią i ekspercko nią zarządzał teraz „odkrył”, że walczył z czymś zbudowanym na kpinie. Ups, pomyłka? Omyłkowe było ćwiczenie w barbarzyńskim absurdzie przez dwa lata trzydziestu ośmiu milionów Polaków? Ale na czele naszego dumnego narodu stoją wciąż ci sami dumni politycy i posiłkują się takimi samymi ekspertami. I moi rodacy dalej spontanicznie łykają ich „narrację” – teraz w temacie koronawirusa zmutowango medialnie w wojnę.
Dlatego mam wątpliwości. I nie mam zamiaru w oparciu o doniesienia medialne wypowiadać się o różnych aspektach wojny i nie zapałałem braterską miłością do Ukrainy. I jestem dziwnie spokojny, że niebawem bardzo się zdziwimy jak mało kochają nas ukraińscy politycy, że o Niemcach i Francuzach nie wspomnę; ba, nie zdziwię się, że to my, durni, kato-faszystowscy ciemnogrodzianie z Polski okażemy się tymi, którzy jątrzyli i pluli na Rosjan, Niemców, Węgrów, gdy ci rozważnie wypowiadali się o skomplikowanej sytuacji. A co będzie królowało na czerwonych paskach za kilka miesięcy? Co łykać będzie lud nadwiślański i czego się będzie bał, albo kogo spontanicznie kochał? Ha, ha, ha, a co ja tam mogę wiedzieć.
A, jeszcze powinienem wytłumaczyć się z tytułu. Jak pomagałem Ruskim? Ano prosto: przyjąłem ich pod swój dach. Siedem osób. Trzy matki i czworo dzieci. I pies. Tydzień u nas mieszkali. Przyjechali z Mikołajowa (ros. Nikołajew). Rozmawialiśmy (kulawo) po rusku i to było dla nich naturalne, bo to ich pierwszy język. Dzieci znały ukraiński ze szkoły, rosyjski zaś z domu i ulicy - tak jak dorośli. Jedna z pań w ogóle ukraińskiego nie znała, pozostałe nauczyły się go stosunkowo niedawno; wszyscy mieli rodziny w Rosji, w Krasnojarsku na przykład. I czuli się Rosjanami – „do wczoraj”. Teraz? – „nie znaju”.
Tak więc Ruscy. Uciekli przed ruskimi bombami. Spadły na Nikołajew już pierwszej nocy. Do nas dotarli po trzech dniach podróży przez Ukrainę do granicy, a potem dzień, dwa do Warszawy. Pomyślałem sobie: no i wszystko się zgadza. Jestem wszak oszołomem i nienawistnikiem i gruboskórnym durniem „niewyszczepionym”, co to maski nie nosił, zagrożonym pandemią nie współczuł i ociąga się z pokochaniem Ukraińców – tak i naturalne jest, że jak pomagałem to Ruskim.
*Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji: Diagnostyka COVID-19 Aktualizacja Zaleceń (Data ukończenia – 25.02.2022 r.)
Przykładowy komentarz i opinie: Lega Artis
Inne tematy w dziale Rozmaitości