Rocznica. W telewizorze koncert pt. "Po co nam Wolność". Bardzo dobry tytuł, myślę, subtelnie wykoncypowany. Nie, nie będę pisał o ponurej ironii i hańbie tego spektaklu i wygłaszaniu przez jedne maski do innych masek frazesów o Wolności. Pomyślałem zaś, że jest to przyczynek by wystukać tekst o innej fasadowości i związanym z nią zjawisku dualizmu, by nie powiedzieć schizofrenii polityczno-ideowej w której trwa wielu moich rodaków. Myślę o tych, którzy są autentycznie przywiązani do tzw. tradycyjnych wartości, często są wierzący (w Boga, nie w jego brak), dostrzegają zło „postępu” obyczajowego i deklarują się jako zdecydowani przeciwnicy lewicowości, a zarazem wiernie trwają w wierności partii przewodniej. Są jej zwolennikami albo przynajmniej popierają jako „mniejsze zło” w stosunku do „zła większego” w postaci partii opozycyjnych, tych prezentujących „europejskość i nowoczesność”. Bez końca „dają szansę” wskazując na pewne osiągnięcia i przewagi w stosunku do tego, co by było gdyby to "ci drudzy" rządzili.
Wydaje mi się, że całkiem dobrze postawę taką rozumiem, niemniej postrzegam jako kolosalne nieporozumienie. I, tak jak wskazałem w tytule, głównej jej przyczyny upatruję w patriotyzmie. Prawdziwym, bez cudzysłowu, tym prezentowanym przez wielu Polaków, którzy czują się patriotami i dużo zniosą, by przewodziła nam siła patriotyczna, a nie „europejska”, czyli prowadzona na smyczy z jakiejś Brukseli czy Berlina. Zniesmaczeni zanegowaniem wartości przez klony zachodnich wzorców są do tego stopnia zaniepokojeni, że wcale nawet nie muszą „wiele znosić”, bo po prostu kupili „patriotyzm” rządowy z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Uważam, że istota błędu tej postawy tkwi w upartym odbieraniu gestów jako rzeczywistości i w wypieraniu ze świadomości faktów. To zjawisko podobne do ślepej miłości rodzicielskiej, zamykania oczu na wady i grzechy dzieci podsumowywane frazą „ale to przecież takie dobre dziecko”; od lat mamy „patriotyczne dziecko polityczne” i co tam się zżymać na to, że okrada rodziców i zabiło braciszka. W wyborach politycznych tego typu naiwna ideowość to zaprzeczenie pragmatyzmu, a ten jest wszak kośćcem polityki. Polityka to ważenie zysków i strat i ten bilans ma być rzekomo dodatni właśnie dzięki owej składowej „patriotycznej”- myślę, że jest na odwrót, że wady są dużo cięższego kalibru, a na dodatek rzekomy patriotyzm jest zasadniczo pozorem. Owszem, to może i tak lepsze niż postawa europejsko-lewicowej opozycji, ale jest dalece niewystarczające by aktualny zarządca zasługiwał na poparcie.
Do roku 2020 fundamentem tej opinii był dla mnie socjalistyczny rdzeń Partii, bo socjalizm uważam za najczarniejsze zło któremu nie można ulegać w najmniejszym nawet stopniu. W najmniejszym! Bo jest jak najgorszy wirus nieuchronnie niszczący każdy organizm nim zainfekowany. Ta destrukcja następuje na wszystkich polach bo zanegowanie własności prywatnej – a to istota socjalizmu – prowadzi do degrengolady na każdym polu. Od gospodarki po rodzinę, od etyki po system prawny. To dżuma, trąd i cholera w jednym. W roku 2020 doszedł element drugi: najnowszy wynalazek szatana - covidianizm. To totalitaryzm nowej generacji odwołujący się nie do „równości” i „sprawiedliwości społecznej” ale do hipochondrycznego straszenia odmóżdżonego ludu. To też oczywiście prowadzi do celów zasadniczo socjalistycznych: wyzucia z majętności plus - jako dodatek ekstra - odarcia z godności, a więc do ubezwłasnowolnienia i totalnej kontroli ze strony państwa, albo mutacji państwa i finansjery zlewających się w mega państwo niewolnicze i globalne. "Patrioci" gorliwie wdrażają u nas to straszne coś. Ze śmiertelną konsekwencją.
Mam więc dwie arcyważne przyczyny dla których kategorycznie nie można popierać partii, nawet jeśli organizuje akademie ku czci żołnierzy wyklętych, otwiera muzea powstań, a niektórzy z jej prominentów pokazują się w kościele. Nawet gdy krytykuje wrzeszczące macice i odpiera szturm nachodźców. To wszystko bowiem jest naskórkiem, teatrem i nie wytrzymuje konfrontacji z oglądem rzeczywistości. Równie dobrze będą ten teatr odgrywać w szykowanym dla nas obozie, ot choćby po to, by trwać na stanowiskach jego zarządców, jeśli będzie organizowany na nie plebiscyt zwany demokracją. Nie ma patriotyzmu tam gdzie prowadzi doń barbaria i zło. Siła patriotyczna nie może zabijać Polaków bez powodu, albo z powodu swej biurokratycznej indolencji. Łagodne szacunki wskazują dziś na 150 tysięcy ofiar pandemicznego rozpasania i rząd nawet nie próbuje udawać, że to z powodu Covidu. Socjalizm, globalny totalitaryzm i co najmniej 150 tysięcy trupów plus szprycowanie milionów Polaków jakimiś preparatami. Już nawet pięciolatków - oni to robią małym dzieciom! Co z tego, że te „procedury” są realizowane w rytm Mazurka Dąbrowskiego? Biało-czerwone malowanie obozu koncentracyjnego służy oszukiwaniu i, co ważniejsze, samooszukiwaniu się „obozowiczów”.
Wrócę do cieszącej się niezasłużonym powodzeniem frazy „mniejsze zło”. Czy np. Hitler był dla Niemców mniejszym złem niż komunizm, taki stalinowskiego wzorca? Pewnie był, zwłaszcza dla Niemców – pod warunkiem, że ktoś te zła potrafi mierzyć. Człowiek przyzwoity nie może oddawać głosu na żadne z nich. Nie może uznać, że oszacował plusy i minusy i wybrał bardziej „patriotycznie”. To proste: nie oddaje się głosu na żadną z takich opcji. Inaczej stawiamy się w roli katów dla siebie i dla swych bliźnich w aroganckiej pysze rozpoznania mechanizmów świata i „zważenia” potworności do których prowadzą ideologie, rzekomo rozpoznając ich, niemożliwe przecież do oszacowania, skutki.
Rzeczy mają się dziś tak: Armia Czerwona jest już na przedpolach Warszawy. Nie dajmy się zmylić: jedna z jej dywizji wymachuje flagą tęczową i taką z gwiazdkami na niebieskim tle, i przymila się wyzwolonym macicom i „tolerancyjnym” barbarzyńcom; druga powiewa biało-czerwoną, zwie się (o zgrozo) prawicą i organizuje koncerty dla uwiedzionych polskością. To jednak ta sama armia, ma nawet te same mundury, takie malutkie na gumkach i ma dla nas tę samą propozycję: obóz wywłaszczonych, zaczipowanych ale „bezpiecznych” poddanych pod nadzorem permanentnego monitoringu. I będzie nas zabijać. Front biało-czerwony już to robi i jest w tym liderem europejskim i światowym. Jak długo będziemy popierać władzę zbrodniarzy "mniejszych" sycąc się "pragmatyzmem" w rozpoznaniu "minusów dodatnich"? Przy jakiej liczbie ofiar, jakiej skali dewastacji gospodarki i rabowania Polaków ujrzymy wreszcie prawdziwe oblicze tego „patriotyzmu”? Wymalowanego na szmacie zakrywającej gębę.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo