„Otwarte powietrze” jest już bezpieczne, możemy chodzić bez maseczek – czy każdy jest na to gotowy?
W tym dziejowym momencie przyszedł mi do głowy pomysł na biznes. Przedstawiam go niniejszym nieodpłatnie, a tytuł notki zdradza jego istotę. Jest prekursorski i odpowiada na ewidentne zapotrzebowanie społeczne. U jego podstaw legła - powiem to bez fałszywej skromności - empatia i zmysł obserwacji, które pozwoliły mi zauważyć zjawisko bolesne, a zarazem powszechne; rzekłbym, coś na kształt pandemii.
Co krok, otóż, słyszę: mnie to nie przeszkadza, przyzwyczaiłam się, zapomniałem zdjąć po wyjściu z autobusu, po co zdejmować skoro zaraz (za parę minut, za godzinę, jutro?) i tak idę do sklepu, … Tak mówią ci, którzy nie ze strachu czują potrzebę noszenia namordniczków, lecz są już z nimi zżyci, troszeczkę im one jakby przyrosły do twarzy – i jest z tym, nie oszukujmy się, pewien problem.
Są też tacy, którzy – co zupełnie zrozumiałe - wciąż się boją (bardziej lub mniej świadomie), nie potrafią się przełamać, by zdjąć maskę, wciągnąć morowe powietrze… o właśnie! "Powietrze otwarte" już nie jest zadżumione, przecież rząd pozwolił, czyli jest bezpiecznie, gdyby nie było, to wiadomo, by nie pozwolił. Śmierć czai się dopiero za drzwiami budynku, autobusu - cóż, jednak lęk pozostał, ręka nie chce słuchać rozumu i sięgnąć za ucho, zdjąć szmatkę. Bariera, niemożność. Problem.
Jest i odruch odwrotny, bezwarunkowy prawie: wyjście z domu i ta sama ręka pracuje rutynowo, bez patrzenia, ruch do góry, lewe ucho, płynne przejście na prawo i myk, gumki założone symetrycznie. Podciągnięcie, poprawka i przylega jak ulał. Rzut oka w lustro i wszystko normalnie: twarzy nie ma. A przecież znowu: już tak nie trzeba, rząd pozwolił chodzić bez masek, może więc nie wypada okazywać braku zaufania, warto się przełamać. A pamiętajmy, że są też (podobno) pozytywne strony przebywania bez maseczek, że niby jest jakoś korzystniej z oddychaniem, czy co. No tak, ale jak wyjść bez maski, tak z odkrytą twarzą na ulicę, do parku? Dziwnie jakoś, straszno, jak bez czapki zimą, bez gatek na plaży…Nie muszę rozwijać wątku, prawda? Rzecz jest klarowna i aż dziw, że ja jeden wyniuchałem biznes. Szkolenia. Przedstawię pokrótce jak przykładowo widzę ofertę firmy uczącej odmaseczkowania:
- Zajęcia wstępne z psychologiem. Analiza lęku, filmy instruktażowe i dokumentalne.
- Szkolenie początkowe na symulatorach (różne rodzaje „otwartego powietrza” przedstawiane na monitorach wielkoformatowych), ćwiczenie nawyków mięśniowych przy zdejmowaniu i (bardzo ważne) przy powstrzymywaniu się przed założeniem maski. Zajęcia pojedynczo i dwójkami, w różnych kombinacjach i z symulowanymi bodźcami utrudniającymi.
- Szkolenie zasadnicze rozłożone na etapy: wyjścia do lasu z opiekunem, potem spacery samodzielne (instruktor dyskretnie z tyłu). Stopniowe zwiększanie grup, wyjścia do parku, na ulice, itd. Trening wychodzenia z samochodu, sklepu, mieszkania.
Na tym etapie mamy specjalną sekcję dla klientów najbardziej zaawansowanych w dbałości o bezpieczeństwo. Proponujemy tu indywidualną pracę z terapeutą: wsiadanie do własnego samochodu z odkrytą twarzą, podobnie samodzielne poruszanie się po własnym mieszkaniu, tolerowanie współdomowników bez masek itp.
- Trening zaawansowany: przebywanie bez masek w pomieszczeniach zamkniętych typu sklep, galeria handlowa, sala kinowa, teatralna, gimnastyczna itp.
- Trening zaawansowany stopnia najwyższego, oczywiście po zaliczeniu szkolenia niższych stopni: wchodzenie z odsłoniętą twarzą do budynków urzędowych, z opcją ekstremalną, czyli wejściem do przychodni lekarskiej/szpitala.
Na każdym etapie zapewniamy opiekę psychologów i omawianie napotkanych problemów.
Nad bezpieczeństwem uczestników czuwa stale zespół sanitarny (przypadki szoku tlenowego, fobia przed widokiem twarzy bez masek itp).
Zatrudniamy instruktorów o najwyższym poziomie profesjonalnego przygotowania, z długą praktyką w każdym zakresie szkolenia.
Asystenci i statyści pozorujący ludność mijaną na ulicach, w sklepach itp. są wyszczepieni i posiadają wszelkie wymagane zaświadczenia. Dodatkowo, zarówno oni jak i kursanci przystępują do zajęć po przejściu przez kurtyny dezynfekcyjne.
Wnętrza obiektów treningowych (sklepy, kina itp.) są oczywiście atrapami zbudowanymi w wynajętej hali sportowej (z oczywistych względów wyłączonej z użytkowania) spełniającej najwyższe standardy bezpieczeństwa epidemicznego.
Oczywiście nasza działalność żadną miarą nie może być traktowana jako zachęta do działań niezgodnych z zarządzeniami antyepidemicznymi. Czemu ma więc służyć ćwiczenie przebywania „z twarzą” w pomieszczeniach zamkniętych? Trudno wszak zakładać, że może się to kiedykolwiek przydać. Wyjaśniamy, że ważne powody są co najmniej dwa.
Po pierwsze, mimo niebywałych trudności i stopnia zagrożenia, istnieje przecież margines możliwości, że kiedyś epidemia się skończy - rzecz jasna za sprawą rządów i ekspertów, którzy ją pokonają. Firma nasza działając perspektywicznie chce dać szansę przygotowania się na taką opcję.
Rzecz druga to aspekt praktyczny i aktualny. Z powodów zawodowych (w tym współpracy rządowej, wojskowej itp.) coraz liczniej pojawiają się klienci zmuszeni wyjechać do miejsc gdzie nie obowiązuje stosowanie światłych zarządzeń antypandemicznych. Są to np. Białoruś, kraje skandynawskie (Szwecja), liczne stany USA (Teksas, Floryda i inne) – jak mają się tam odnaleźć nasi obywatele nieprzygotowani do przebywania w tak dziwnym środowisku?
Dlatego jesteśmy: MAS-COV-ZDEJM Sp. z o.o.
Zapraszamy. Dla dzieci, młodzieży i seniorów zniżki.
Na koniec krótko o planach rozszerzenia palety usług. Trzecia odpowiedź na pytanie o cel szkoleń: potraktujmy naszą ofertę jako wycieczkę w przeszłość, odwiedziny w krainie świata minionego. W pełni bezpieczna rekonstrukcja historyczna, rodzaj festynu obrazującego dawną obyczajowość, a zarazem sposobność nabycia specyficznych umiejętności. Wreszcie, dla najodważniejszych, możliwość przeżycia dreszczyku emocji podczas wizyty w urzędzie, czy rozmowy z lekarzem (to już w kategorii zadań survivalowych) bez masek i barier. Nie zapominajmy też o dzieciach. W tzw. klasie, z panią nauczycielką przechadzającą się pomiędzy ławkami, zebranie rodziców, wybór trójki klasowej – czyż nie ekscytująca lekcja historii dla maluchów i nostalgiczne wzruszenie dla starszych? Coś lepszego niż świat dzikiego zachodu lub rekonstrukcja bitwy pod Grunwaldem, tu i teraz, w środku Polski.
I przy okazji, skoro padło słowo o lekarzach. Specjalna sekcja im dedykowana i zajęcia ze stopniowym przechodzeniem z trybu telefonicznego do bezpośredniej rozmowy z pacjentem (w tej roli oczywiście wyszczepiony i wydezynfekowany aktor/kaskader). Jest zrozumiałe, że kursy takie wymagają od prowadzących wyjątkowej wrażliwości. Poziom stresu i bariera lęku jakie są tu do pokonania u klientów zmuszają do przeszkolenia trenerów na ekstremalnie wysokim poziomie. Jestem jednak przekonany, że i na tym polu da się... zaraz, zaraz, czy aby faktycznie inwestycja w taką sekcję ma szansę przynieść jakieś profity? Czy znajdą się klienci, którym umiejętność rozmowy z "żywym" pacjentem będzie kiedykolwiek przydatna? Cóż, może jeszcze przemyślę ten temat…
Inne tematy w dziale Rozmaitości