Znana nam żywność modyfikowana genetycznie (GMO) powstaje, gdy do kodu genetycznego organizmu, dodajemy fragmenty kodu innego organizmu. Np. do DNA pszenicy dodamy DNA bakterii. Tą drogą otrzymuje się "produkty" o pożądanych cechach, np. odporne na chemiczne środki ochrony roślin itp.
Koncerny twierdzą, że nie ma "dowodów" na szkodliwe skutki spożywania takiej żywności. Być może tak, jak dawniej koncerny tytoniowe, twierdziły, że nie ma dowodów na szkodliwość palenia papierosów, czy obecne, że nie ma dowodów na szkodliwość używania telefonów komórkowych.
Z "brakiem" dowodów jest taki problem, jak z brakiem dowolnej rzeczy. Sekret jest w tym, czy się jej odpowiednio intensywnie szuka. Jeśli szuka się byle jak albo tak, żeby nie znaleźć, to... brak dowodów :)
W Ameryce żywność GMO nie jest oznaczana, a władzom stanów nie pozwala się na wprowadzanie obowiązku oznaczeń. Stąd generalnie populacja konsumuje, sama nie wie co. Nowe regulacje, powstałe pod wpływem obaw o skutki GMO, mają wprowadzić obowiązek oznaczania. Jednak, zabronione jest w tych regulacjach użycie skrótu GMO czy "genetycznie modyfikowane". W to miejsce ma być użyte słowo "bioengineered" "inżynieria biologiczna"(?) i fajna, zielona etykieta
Aż się ręce wyciągają. Ale to nie koniec, tylko przystanek. Naukowcy opracowali jeszcze lepszą metodę usprawniania organizmów żywych - żywność EDYTOWANA genetycznie. Zamiast przenoszenia części DNA między gatunkami, zmieniają "ręcznie" fragmenty DNA danego organizmu. Znany, ze swojej "zdrowotności" olej sojowy został ulepszony wskutek edycji kodu genetycznego soi i teraz dużo lepiej się na nim smaży, może stać na półce kilka razy dłużej niż przedtem i nawet nie ma tłuszczów trans.
Jako nie modyfikowany genetycznie nie podlega póki co, żadnym regulacjom. Firma Calyxt, jego producent, oświadcza, że z przyczyn rynkowych nie może ujawnić, kto jest jej klientem. Szef firmy Jim Blome zapewnia, że ich nowy olej znajduje się w użyciu i jest spożywany przez ludzi.
Żywność Edytowana Genetycznie po cichu wchodzi do łańcucha spożycia i bez informowania kogokolwiek jest kierowana do konsumpcji. Nie jest "transgeniczna", tylko właśnie inżynieryjnie modyfikowana. Nie ma dowodów, nie ma regulacji, ale są zyski. Plony pomarańczy na Florydzie spadły o blisko 3/4 wskutek chorób drzew pomarańczowych. Teraz edytowanie genetyczne daje szansę, że tych owoców znów będzie tam w bród. Farmerzy wreszcie staną na nogi, po opłaceniu koncernom opłat za gatunki genetycznie edytowane.
Wszystkie te procesy przypominają ostatnią "wpadkę" firmy Boeing, która wprowadziła "usprawnienie" do swoich nowych samolotów, nie informując o tym nikogo, z pilotami włącznie. Dodano system zmieniający zbytnie wznoszenie się samolotu na jego opadanie. Wskutek tego, mimo wysiłków pilotów, dwa samoloty po licznych koziołkach góra, dół - góra gdy piloci próbowali poderwać maszynę, dół gdy system spychał ją do ziemi - zabiły ponad 300 osób, mimo zapewnień koncernu, że samolot jest bezpieczny.
Usprawnienia żywności mogą, choć nie muszą, mieć o wiele dalej idące konsekwencje dla ludzi. Wprowadza się je dla zysku, to naturalne. Nie informuje się o tym korzystających z tej żywności. Pyszne skrzydełka, udka, gniazdka, donuty, już się smażą w genetycznie edytowanym oleju na zapleczu, gdy w miłym nastroju przy stoliku rozmawiamy i śmiejemy się. Jeszcze chwila i będzie smacznie i bez dowodów, śladów. Oby bez skutków, jak w przypadku firmy Boeing.
Inne tematy w dziale Rozmaitości