Właściwie nie ma o czym pisać. Wszystko staje się rutyną. Trochę jak z relacjami między ludźmi. Najpierw jest sztorm, burza, błyskawice i olśnienie. Potem zaczyna się powtarzalność, która zabiera sprzed oczu, wszystko to, co się wcześniej widziało.
Co jadłem?
Śniadanie: Marchewka tarta + ogórek + jabłko.
Drugie śniadanie: Pół grapefruita.
Obiadokolacja: Dużo warzyw z piekarnika. Kalafior, brokuły, cebula, czerwona kapusta, papryka, pomidor. Natka pietruszki. Do picia herbata ze skrzypu i pokrzywy.
Deser: Jabłko pieczone z cynamonem.
Czułem się normalnie. Żadnych sensacji. Po prostu codzienność. Właściwie to nie chce mi się już pościć, bo właśnie rutyna. A człowiek potrzebuje czegoś nowego! No ale przepościłem 9 dzień.
Co do jedzenia, to taka uwaga, że warzywa z piekarnika są o niebo lepsze, niż gotowane, czy to w wodzie, czy na parze. Jak kogoś odrzuca smak, to piekarnik robi różnicę. Ja zapakowałem, dwie blachy, nie rozdrabniam się. I upiekłem. Pewnie nie dobrze, bo górna blacha była za blisko grzałki i brokuły zrobiły się brązowe i chrupiące – niebo w gębie! Za to z dyni, zamiast chipsów wyszły takie wilgotnawe krążki. Błee. Rewelacyjna była papryka. Kalafior bardzo dobry. Przypieczone listki czerwonej kapusty – ekstra. Robią się takie gumowato-twarde, że można zamiast gumy do żucia. Pycha. Zdjęcie przed tekstem, to właśnie moja blacha z warzywami do pieczenia.
I to tyle na dzisiaj. Raz jeszcze – warzywa z piekarnika robią różnicę. Jak komuś mało refleksji pobocznych, to napisałem recenzję filmu „500 dni miłości” {LINK}. Dość kontrowersyjną, bo o różnicach w miłości ???? Poza tym, dostaję takie komentarze jak ten: „Zbychu, nie ,,karm” ludzi swoja dietą. Poinformuj nas, jak trafisz do szpitala – to wystarczy„, więc może faktycznie, szkoda czasu i hałasu ????
Serdecznie pozdrowienia dla czytelników.
Inne tematy w dziale Rozmaitości