Obiecałem sobie, że nie będę już pisał. To nie ma sensu. Tyle innych rzeczy mógłbyś zrobić – napominało mnie sumienie. Zresztą, nie wiem czy to sumienie. Jakiś taki głos się w człowieku odzywa i nie wiadomo, skąd on przychodzi. No ale niech będzie, że sumienie.
Co jadłem?
Śniadanie: Marchewka tarta, 1/4 grapefruita, ogórek hiszpański.
Obiad: Kalafior na parze. Dwa pomidory. Suszone pomidory. Surowa cebula. Jarmuż. Z przypaw: kurkuma plus odrobina soli himalajskiej.
Kolacja: Trochę kalafiora z obiadu, jedno kiwi.
Jak się czułem?
Cały dzień byłem zajęty. Kalafior jakiś gorzki. Nie wiem dlaczego. Do wydawnictwa mam 6km. Pomyślałem, że pójdę na piechotę, to z powrotem jeszcze po sklepach i kupię parę skarbów do mojej diety. Długi marsz, bardzo dobre odczucia. Brak zmęczenia czy innych negatywnych wrażeń. Suszone pomidory - pycha!
Wydaje mi się, że zjadłem trochę za mało, ale nie miałem już czasu i siły zajmować się produkcją jedzenia i jakoś tak mnie przygniotło to, co się zdarzyło wczoraj w Polsce. Smutne to. I pierwsze uczucie jakie się we mnie pojawiło, o dziwo, to był gniew. Gniew na to wszystko, co prowadzi do takich tragedii.
Zawsze zostaje człowiek z tym niekończącym się pytaniem: Co dalej? Jest ono u zarania każdego dnia. Jest w oczekiwaniu na kogoś. Jest szczególnie wyraźnie w momentach takich jak ten, gdy światu ubywa gwałtownie, kogoś.
To pytanie odstawiamy na półkę. Sporo rzeczy tam mamy już „odstawionych”. Kurz przykrywa tam wielkie marzenia, pierwsze ideały i inne takie. Zajmują nas sprzęty bezpośrednie: codzienne obowiązki, bieżące radości, zmartwienia, pragnienia – te co nam jeszcze zostały i z których nie zrezygnowaliśmy.
A jednak to „Co dalej” ciągle jest. Ciągle jakby chciało od nas jakiejś odpowiedzi. Czy ono w ogóle ma prawo jej wymagać? Czy nie możemy być wolni od tego „Co dalej?” i z ulgą pogrążyć się w codzienności.
Co dalej z tobą Pawle? Co dalej z nami tutaj? Jak to właściwie jest?
Kiedyś, wybaczcie mi to skojarzenie, byłem na pogrzebie. Dobrego człowieka. Ból i łzy. To są odczucia. Wszystko było jak należy, dostojnie, na czarno, z godnością. Gdy wracaliśmy, w przeciwną stronę szedł przedziwny orszak. Za karawanem grupa ledwie kilku niewydarzonych osób. Czerwona spódnica, żółta marynarka. Skąd oni się wzięli? Czy to nie cyrk?
I przyszło mi do głowy, jak ja bym chciał, żeby wyglądał mój pogrzeb? Wiem, głupie pytanie i głupia myśl. Taką myśl lepiej wrzucić do kosza czasu i żyć… póki się da. No ale, że nierozsądny jestem, to puściłem wodze myślom.
I pomyślałem, że taki właśnie orszak by mi się podobał. Ona w czerwonej spódnicy w białe kropy. On w fantazyjnej marynarce. Wszyscy ubrani jak na majówkę, idą i rozmawiają, jakby nic nie robili sobie z tego, że przecież taka smutna uroczystość. Mogłaby grać muzyka. Jakaś skoczna, radosna. Saksofon nie byłby zły.
Chciałbym, żeby ludzie się cieszyli. Cieszyli tym, że żyją. Cieszyli tym, co przed nimi. Co mogą dobrego zrobić i przeżyć. Chciałbym aby były chwile, które omawialiby, to było: jak to fajnie było ze Zbychem. Że on to, albo tamto i tu, salwy śmiechu. Że dobry chłop był. Że czasem kochany. Że czasem to nam nabroił, albo nie daj boże skrzywdził, ale to nic, bo to fajny człowiek był w naszym życiu i przyniósł w nie tyle dobrych rzeczy.
Oczywiście, chciałbym, żeby się za mnie pomodlili, bo religijny jestem. A potem raz jeszcze muzyka, słoneczny dzień ze wszystkimi tymi drzewami i niebem. I… życie, którego częścią wszyscy jesteśmy.
Chyba tego właśnie nie powinniśmy sobie dać odebrać. Tej radości życia, tego pociągu do szczęścia, dla siebie i dla innych. Tej wzajemnej życzliwości i solidarności, której dane mi było doświadczyć w różnych okolicznościach. A niestety, tych co chcieliby nam to odebrać, jest tak wielu, tych kryminalnych, tych ekscelencjowatych, a czasem nawet… bliskich.
Nie dajmy sobie tego odebrać, bo nie takie byłoby życzenie tych, których już z nami nie ma. To znaczy są, tylko nie dokładnie tu. Bo – jeśli chcemy – to wszyscy tworzymy rodzinę, to jest przestrzeń do życia, do indywidualizmu, do pracy, do marzeń, do szczęścia.
Pawle, trzymaj się, dobrej drogi. Niech Bóg ma cię w swojej opiece. My tutaj też się trzymajmy. Nie dajmy się ciemności, co się wpycha do naszego życia. Róbmy swoje. Bądźmy ludźmi. Dajmy innym być i żyć. Taka nasza rola.
Inne tematy w dziale Rozmaitości