Salon24 umiera. Jego czas minął w wielu wymiarach. Gdy powstawał nie było wideoblogów. Więc ludzie czytali Salon24. Dzisiaj, ja posumować subskrybentów popularnych na youTube komentatorów to będzie min. 2 miliony publiczności a może więcej. Owszem ludzie subskybują kilka wideoblogów na raz, ale wciąż. Uwaga i zainteresowanie publiczności przeniosła się na wideo. Ciekawsze. Żywsze. Można zobaczyć. Platforma blogerska to było to kiedyś, a to nie jest to - dzisiaj. Tak jak gazety papierowe - odchodzi do lamusa wraz z postępem świata.
Więc wystarczy sprawdzić gołą ILOŚĆ PUBLIKACJI. Jest tego coraz mniej. Początkowo wprowadzone przez państwa Janke publikacje redakcyjne, są coraz skromniejsze i rzadsze. Szkoda pieniędzy, które nie przyszą pieniędzy. Blogerzy przestają pisać, bo to ma średni sens. Bo nasycona trolami i frustratami platforma oferuje głównie rzadkie negatywne bodźce zwrotne, więc ludzie odchodzą. Coś się kończy.
Z pewną perwersyjną satysfakcją postrzegam tu swoją osobę i rolę, bo od wielu lat piszę na salonie, bo zamieściłem tu wiele notek, bo sporo osób je przeczytało. Dlaczego akurat ja piszę? Dlaczego nie mam w stopce zalecanego wezwanie do wpłacania pieniędzy na moją "twórczość"? Bo mam to w dupie. Po drugie dlatego, że mam rozum, a ten rozum podpowiada mi, że szkoda czasu i atłasu. Piszę, bo lubię pisanie. Bo wśród łajna prymitywnych, tandetnych i głupich komentarzy, zdarzą się normalne. A nawet jak się nie zdarzą, to i tak czasem coś napiszę, oczywiście z przerwami, oczywiście na Wielki Post.
Więc spada. Liczba publikacji redakcyjnych, liczba publikacji blogerskich, spada jakość, wpisów i komentarzy a także ilość tych ostatnich i ilość odsłon. To po części wina-zasługa prowadzących salon, po części zjawisko dyktowane zewnętrznymi procesami. Tak długo jak salon istnieje, są w sieci wpisy jego użytkowników. Ale do tych "na dnie" nikt nie zagląda, a są tam perełki Co bardziej przedsiębiorczy uczestnicy przypominają o swoich publikacjach, jest to zjawisko znaczące i dobre. Bo świadczy o frustracji z powodu tego, że twórczość jest obracana w niwecz. I nie chodzi tu wyłącznie o naturalny bieg czasu, chodzi o takie ukształtowanie nie tylko salonu24 ale większości platform intenrnetowych, że liczy się wyłacznie "dzisiejsza informacja", a to znaczy, że cokolwiek pięknego, ważnego, mądrego, zabawnego, było dawniej - SIĘ NIE LICZY. To jest globalny proces unieważniania człowieka i człowieczeństwa, sprowadzania człowieka to maszyny reagującej wyłącznie na bieżące bodźce, bez przyszłości, bez przeszłości, bez całościowego zrozumienia świata i rzeczywistości, wiecznie głodnego kolejnego impulsu, dającego kolejną dawkę przyjemności. Zupełnie realnej, w naturalny sposób pożądanej. Po prostu najsilniejsi odkryli nasze potrzeby i wykorzystują je przeciwko nam. Bo istotą rzeczywistości stała się chciwość.
Jesteśmy tylko wsadem, jak kiedyś pisałem. Ale nikogo nic nie obchodzi poza najświeższymi wiadomościami. Jesteśmy w stanie odurzenia tymi wiadomościami. Nadmiarowe zaspokojenie naszych pragnień przynosi nam unicestwienie. Wszystko marnieje i się rozpada. To znowu wszystko rośnie i kwitnie. Ale salon24 jest w tej pierwszej grupie. Bo tak naprawdę - nikomu na nim nie zależy. I może dobrze? Bo każdy powinien się martwić najpierw o siebie. A sprawy świata, polityki, tak naprawdę są poza jego wpływem, choć z drugiej strony, tak naprawdę, zastukają do domu każdego człowiek, już to informacją o kwarantannie, już to o zamknięciu zakładu pracy, już to o niemożliwości odwiedzenia umierającego ojca lub matki, już to rachunku za prąd, już to o... dowolne wpisać.
Dodatkowym elementem salonu24 jak i całej sfery publicznej stały się farmy troli. Jak brygada 77 z Grejt Britain. Jak farmy anonimowe. Jak trole wyniajęte kiedyś ponoć przez ludzi PO. Trolling jest zbrodnią popelnianą na zwykłych ludziach. Jest niezbędnym elementem inżynierii społecznej, którą elity muszą uprawiać, bo jak nie, to wszystko pójdzie w rozsypkę.
Można się pokusić o opinię, że w aspekcie twórczości blogerskiej, która była źródłem salonu24, ta platforma z rozsadnika i propagatora takiej twórczości, stała się kanalizatorem takiej twórczości. A może wcale nie? Może to przesada?
Inne tematy w dziale Rozmaitości