Zbyszek Zbyszek
239
BLOG

Problem z Trumpem, Bogiem i KONTROLĄ

Zbyszek Zbyszek Społeczeństwo Obserwuj notkę 13

O tym, że Bóg nie istnieje, nie trzeba przekonywać żadnego rozsądnego czy uświadomionego człowieka. Ten przesąd ludzi ciemnych, dawnych wieków, którzy poszukiwali i stworzyli sobie Boga dla wyjaśnienia błyskawicy spadającej z nieba, utrwalił się jednak wśród nich poprzez mechanizm religii, który jest zwykłym, acz skutecznym mechanizmem społecznym, stwarzającym uczestnikom określoną siatkę korzyści, czy to materialnych czy psychologicznych, która to siatka utrzymuje ów mechanizm w działaniu, skłania ludzi do postaw go podtrzymujących.

Boga nie ma, bo nie ma żadnego dowodu na to, że jest, a wszystkie tak zwane dowody można zabić śmiechem. Kolejne przypisywane mu zjawiska, nauka pracowicie wyjaśnia usuwając z ludzkich umysłów ciemnotę, wypełniając owo miejsce światłem normalności, zrozumienia i rozsądku.

A jednak my, my wszyscy mamy problem. Mamy problem, bo przywódca światowego mocarstwa, najważniejszego imperium na Ziemi, zaczyna odwoływać się do Boga, zaczyna przytaczać to słowo, zaczyna sugerować, że Bóg coś tam ma z nim, czy to wspólnego czy są w jakiejś interakcji. To pogląd tak szalony, że normalnym ludziom po prostu mowę odejmuje. Przywódcy Europejscy, z zaciśniętymi ustami puszczają płazem i bez potrzebnego komentarza te androny, ale niestety muszą, bo siła i potęga jaka stoi za prezydentem USA, takie przymknięcie ust wymusza.

Człowiek jest przypadkowo stworzoną, można powiedzieć kupką czy bardziej naukowo grupą, cząstek elementarnych, protonów, neutronów i elektronów. Nie ma w tym niczego nadprzyrodzonego. Cząstki elementarne łączą się ze sobą zgodnie z prawami fizyki w atomy, te atomy różnią się między sobą i te różne grupy to pierwiastki. Różne atomy mogą się ze sobą też łączyć tworząc prawie nieskończoną, choć jednak skończoną liczbę substancji, cząstek, w naszym przypadku przykładowo białek. Te białka zgodnie z prawami fizyki tworzą pewne organiczne mechanizmy, na pewien czas. Nie ma niczego takiego jak - człowiek. Człowiek to tylko nazwa zbioru białek, pierwiastków, atomów. Projekcje, które mamy na swój temat, to czysta fikcja. Człowiek nie istnieje. Ale skoro w swoim subiektywnym odbiorze mamy jakieś "odczucia", to jedyną racjonalną postawą jest dbanie o to, żeby te odczucia były dla nas pozytywne i to jak najdłużej.

Oprócz Donalda Trumpa przekonanie o istnieniu Boga wyartykułował ostatnio Billy Kennedy. Ten szaleniec rozpowszechnia religię w wersji zinfantylizowanej. Powiedział "Od 20 lat, budziłem się co rano  i modliłem się o jedno, aby Bóg pozwolił mi pomóc amerykańskim dzieciom, by były zdrowe". Czy człowiek przy zdrowych zmysłach może się zbudzić, a potem, jak małe przyuczone przez dziadków albo rodziców, albo opresyjnych duchownych, dziecko się modlić? To może jeszcze składał ręce i klękał? I mówił "Panie Boże pozwól mi pomóc tym dzieciom"? Kogo obchodzą cudze dzieci? Człowieka obchodzi on sam! Bo tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak człowiek, nie ma czegoś takiego jak Bóg, są tylko nasze doznania, które choć istnieją subiektywnie, to powinniśmy maksymalizować co do długotrwałości i pozytywności. A ten, żałosny klaun, wstawał i się modlił. Albo facet odstawia teatr albo powinien się nim zająć psychiatra. Tacy ludzie bowiem mogą być groźni i dostrzegła to nawet siostra Bobby'ego, która jasno wypowiedziała się negatywnie o swoim bracie. Jest kobietą sukcesu, zgromadziła majątek większy od Bobby'ego i może stanowić wzorzec, jak człowiek powinien zadbać o siebie.



Ale Kennedy powiedział coś jeszcze gorszego, w następnym zdaniu powiedział: "I Bóg zesłał mi prezydenta Trumpa". No nie. Tutaj przekraczamy już pewien próg przedstawienia dla ludu, pewien próg poczytalności. Kamera, jak to obiektywne urządzenie rejestruje w tym momencie wyraz twarzy Donalda Trumpa. Każdy powinien go obejrzeć i zobaczyć. Skala uśmiechu pojawiającego się na twarzy prezydenta USA może każdego przytomnego człowieka po prostu przerażać. Po prostu ten facet wierzy, że Bóg go posłał! To jest niedopuszczalne. Ludzie o takich przekonaniach zaczynają być nieprzewidywalni, niesterowalni, a jak to celnie i precyzyjnie określił czołowy współczesny naukowiec Johan Harrari "Człowiek to tylko sterowalne zwierzę". Ale sterowanie zwierzęciem, wierzącym, że Bóg go posłał, staje się sprawą kłopotliwą.

Cały problem wziął się być może ze zwykłej fuszerki, niedbałości, schrzanienia roboty czy wykonania jej byle jak przez naprędce przeszkolonego pracownika. Ludzie mają to do siebie, że zawalają powierzone im obowiązki, a każdy taki zawód niesie ze sobą konsekwencje. Tymi konsekwencjami były co najmniej 2 kule. Pierwsza z nich przecięła ucho Donalda Trumpa. Druga została uwieczniona na epokowym zdjęciu, jak przelatuje obok jego głowy. Brakowało tak niewiele. Dosłownie centymetry. Z odległości z jakiej strzelał ten niedoszkolony "zamachowiec", to są dla właśnie takiego fuszera, ułamki stopnia odchylenia broni, których on nie potrafił skorygować. A może rzeczywiście, Trump ruszył głową i dlatego, kula zamiast zakończyć związanie cząstek elementarnych tworzących jego tak zwane ciało, jedynie przecięła mu ucho, prowadząc go do tego szalonego przekonania, że Bóg uratował mu życie. Że uratował mu życie po coś. Że Bóg istnieje.


image


Stąd Trump z prędkością karabinu maszynowego przeprowadza ruchy o jakich rozsądnym mediom się nie śniło. Na początek zakwestionował prawo narodu indiańskiego od setek tysięcy lat zamieszkującego pobliże pewnej góry na Alasce, do narzucenia nazwy tej góry wszystkim Amerykanom. W ten sposób zakwestionował wagę mniejszości, a narzucił wolę większości. A przecież zadaniem władzy jest tresować i atakować większość "w obronie" "mniejszości"! Jak jakiejś mniejszości chwilowo brak, to nie ma problemu, aby ją znaleźć lub nawet stworzyć, bo przecież chyba żadna "społeczność lgbt+" nie istnieje i nigdy nie istniała, bo społeczność tworzy wspólne mechanizmy, zachowania, obyczaje, instytucje, a przykładowo panie na "l" są wyjątkowo anty do panów na "t", którzy uważają, że są paniami nawet na "l". Ale mniejszość zostaje stworzona mocą deklaracji tych, co mają moc i siłę, i środki takie deklaracje zamieniać na miliardy, tryliardy powtórzeń w przestrzeni publicznej, w systemach prawnych, w regulacjach, i potem większość już można spokojnie atakować w imię obrony mniejszości. Zaczęło się oczywiście od ataku na mniejszość, jaki zaproponował Marks, potem przyszedł atak na połowę ludzkości pod sztandarem feminizmu, teraz udanie atakuje się już większość ludzi w obronie dowolnych mniejszości, czego przejawem było przymuszenie większości do zmiany określenia jakiejś tam góry na Alasce, na słowo, którego ci ludzie nigdy nie używali, a usunięcie słowa, które im się kojarzyło z ich własną historią. Sama konstrukcja i schemat owych działań wcale nie są głupie i mogłyby posiadać realne uzasadnienie, bo gdy dominacja większości rozszerzy się zanadto to może się przekształcić w tyranię tłumu.

Potem, z działaniami Trumpa, było tylko gorzej. Kobietę, która publicznie twierdziła, że Ameryka utrzymywała na U.... biologiczne laboratoria, w  których "pracowano" nad groźnymi dla ludzi patogenami, mianował na szefową wszystkich służb wywiadowczych USA. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach mógłby uwierzyć, że Ameryka by takie rzeczy robiła? Po co? Niby po co? W jakim celu? To absurdy bez cienia dowodu, jak to wytknął w senacie jeden z odpowiedzialnych senatorów.

Człowieka, który twierdził, że żadna z istniejących przed C19 szczepionek nie została przebadana, co do bezpieczeństwa jej stosowania, w odpowiedni sposób, tj. porównanie grupy placebo z grupą kontrolną, Roberta Kennedy'ego, który w szaleńczy sposób sugeruje, że ilość i zawartość szczepień, które otrzymują dzieci może mieć negatywny skutek dla ich zdrowia, w tym przyczyniać się do aktualnej epidemii autyzmu, Trump mianował sekretarzem zdrowia, na nasze - ministrem zdrowia.

Zamiast wprowadzać nowe programy przyjmowania kolejnych tabunów, o pardon - ilości, "imigrantów", jak to czynią władze Europy, która jako jedyna zachowuje jeszcze bardzo zdrowy zdrowy rozsądek i trzyma się swojej polityki zainicjowanej podmiany ludności, to znaczy podążania za wskazaniami, zresztą to nie ważne z całą stanowczością - kogo, Trump tych imigrantów wygania, wywozi, deportuje, usuwa z Ameryki. A przecież praktycznie wszyscy Amerykanie są imigrantami w Ameryce! Imigranci tworzą nową jakość w państwach Zachodu i w dobie, gdy kobiety tych państw wyzwoliły się wreszcie i z kretesem z dyskryminujących i poniżających je ról, jak np. rola matki, są owi przybysze nadzieją na ostateczne wykończenie elementu, mogącego w racjonalny sposób odbudować cywilizację, która zdaniem istotnych naszych liderów jest poważnym zagrożeniem dla Planety.

Dalej Trump wyprowadził USA z WHO. Czy ktoś przytomny może to zrozumieć? Przecież jak może współczesne państwo funkcjonować bez WHO? Skąd czerpałoby wiedzę, na temat groźnych zagrożeń, koniecznych ograniczeń wolności własnych społeczeństw, niezbędnego przymusu, gdy chodzi o bezpieczeństwo własnej populacji. Skąd w ogóle by wiedziało, czy przypadkiem właśnie teraz nie jest pandemia jak nie z powodu bycia członkiem WHO? Współczesne kraje nie dysponują uczelniami, profesorami, doktorami, laboratoriami. Nie ma w nich lekarzy, profesorów biologii, medycyny i tak dalej, którzy mogliby dla dobra ich społeczeństw, takich ważnych ustaleń dokonywać, takie istotne zalecenia wydawać. Stąd udział w WHO, szczególnie poprzez finansowanie tego "ciała", wdrażania ogłaszanych przez Debreciusa Theopakisa zaleceń, głoszenie podawanych przez WHO prawd własnym społeczeństwom, a nade wszystko przyjęcie ostatnio proponowanego traktatu pandemicznego, zgodnie z którym, to co teraz wynika z dobrej woli władz suwerennych państw, stanie się ich obowiązkiem, a co za tym idzie władcy państw przekażą w obszarze medycznym władzę nad swoimi obywatelami światowej klasy specjalistom jak Debrecius Selacious z WHO. Stąd wyprowadzenie Ameryki z WHO nie może być odebrane inaczej jak naruszanie światowego porządku i władzy, procesu przenoszenia władzy przez prostytutki udające polityków, poza obręb ich krajów i poza możliwość wpływu ich obywateli. Tu znów trudno nie pochwalić odpowiedzialnej postawy naszych własnych liderów, którzy wiedzą, z której strony kromka jest posmarowana masełkiem, a z której czarną polewką i prowadzą nas ku nowej, czarnej, a to znaczy wyzwolonej, przyszłości.

Dalej Trump zadekretował, że istnieją wyłącznie 2 płci. Za takie stwierdzenia w odpowiedzialnych reżimach, o pardon - państwach, demokracjach, zachodu można ponieść istotne konsekwencje społeczne, ekonomiczne, a nawet prawne. Wszyscy od wielu lat wiedzą, że płci jest 67. To jest aktualna wiedza medyczna, a ostatnio, wyzwolone osoby w obszarze polskiej polityki zaproponowały nawet milion złotych (lex szarlatan) kary dla tych, co wypowiadają się niezgodnie z aktualną wiedzą medyczną. A może liczba płci to nie jest kwestia medycyny tylko psychiatrii? Albo biologii, bo psychiatria to jednak część medycyny.

Nasza "dziewczyna z Lublina", odniosła sukces na igrzyskach w Paryżu w boksie. Tam powstały pewne niuanse, bo jedna z zawodniczek bezczelnie po przegranej walce pokazywała palcami jakieś iksy. Że niby ona ma w genach XX, drugi zawodnik, o pardon - zawodniczka, ma XY czy jakoś inaczej. W ten sposób naruszała dobro mniejszości i próbowała stworzyć dyktat większości. W ten sposób kwestionowała świętą prawdę o tym, że mężczyzna uważający się za kobietę jest kobietą. Na pytanie kto jest kobietą, odpowiadamy ten, kto uważa się za kobietę. Na pytanie: Czyli za co? Odpowiadamy groźbami odpowiednio uzasadnionymi. Wszyscy to wiemy i nie będzie nam Trump zabraniał zawodów, gdzie bokser z chromosomem XY będzie lał po twarzy panie. My jesteśmy wyzwoleni i weszliśmy na następny poziom derozwoju ludzkości. Więc kolejna akcja Trumpa: zakaz współzawodnictwa biologicznych mężczyzn z kobietami w sporcie musi zostać napiętnowany z całą surowością przez wszystkich odpowiedzialnych. Polski związek olimpijski i kolejni ministrowie sportu się na to nie zgadzają.

Ostatnio oko Trumpa spoczęło na byłej modelce bikini.

image


Pani Luna obecna w kongresie, poprowadzi komisję, której celem jest ujawnienie dokumentów dotyczących takich spraw jak:

  • zabójstwo JFK i RK, zabójstwo MLK
  • najn eleven
  • ufo
  • początków kowid
  • listy klientów pana na E.

Pani Luna przed kamerą oświadczyła, że jej zdaniem strzelców, którzy strzelali do Johna F. Kennedy'ego było dwóch, a nie jeden, jak to ustaliła bez żadnej wątpliwości odpowiednia komisja. Przecież wkraczamy w ten sposób w świat szaleństwa. Wszystkie władze USA od czasów tego morderstwa, odpowiedzialnie. I Bush i i... Obama, i Clinton, i nawet współpracownik tajnych służb i donosiciel na kolegów Ronald R. Jednym słowem od 60 lat nikomu przytomnemu nie przyszło do głowy twierdzić, że prawda stwierdzona przez komisje amerykańskie w różnych sprawach, prawdą wcale nie jest i nie była. Jak tak dalej pójdzie, to ludzie zaczną pytać, dlaczego zawalił się WTC7. Ktoś musi temu położyć kres. A może to tylko takie "rozładowanie" starego "niewybuchu", żeby już nie straszył dalej?




Wyświetlenie tego, że ratujący życie wszystkich ludzi na świecie program USAiD był w rzeczywistości tym, czym był, to jakby wisienka na torcie, którą zawiesił kolejny współpracownik Trumpa i prywatnie miliarder, budowniczy samochodów elektrycznych i najtańszych, najlepszych rakiet kosmicznych, sam Elon M. Ten z kolei chyba ma jakiś uraz po tym, jak jedno z jego dzieci, albo nie ważne. Coś tam mówił Elon o wokeistycznym wirusie umysłu, który zabija.



Więc Trump oszalał. Uwierzył zarówno w Boga jak i w to, że Bóg go posłał. Obiektywnie trzeba przyznać, że skala i zakres wprowadzanych przez niego zmian wymyka się spod kontroli. A to właśnie - tak naprawdę jest bogiem współczesnego świata - KONTROLA! To jest mokry sen wyzwolonych od Boga i człowieczeństwa zlepek atomów, KONTROLA nad innymi. Więcej kamer. Więcej słuchania, co mówisz, wiedzy, na co patrzysz, wpływu na to, co myślisz i w następstwie robisz. Bez KONTROLI ludzie mogliby zacząć czynić rzeczy straszne! Zaczęli by wojnę, albo wchodziliby do lasu lub trzymali za rękę umierających rodziców, gdy my im tego ZABRANIAMY. Tworzyliby i docierali do innych z własnymi wierszami, muzyką, ideami, pomysłami, rozumiem świata. Bez KONTROLI mogłoby dojść do rewolucji. Nie oszukujmy się, ludzie są głupimi zlepkami atomów, sterowalnymi zwierzętami, którymi my musimy zarządzać dla dobra planety, dla ich dobra, dla dobra naszego, dla tego, żebyśmy mieli jak najwięcej, oni jak najmniej, a to znaczy w następstwie, jak najwięcej przyjemnych doznań i wrażeń dla nas!

Wszystko psuje Bóg. Wskutek wiary w Niego i już naprawdę nie ważne słusznej czy niesłusznej, ludzie stają się niesterowalni, mogą się wymknąć naszemu bogowi - KONTROLI. A to, może być zagrożeniem dla nas samych. A może Bóg... istnieje? W końcu nawet Anthony Flew doszedł do wniosku, że istnieć musi. Że tych przypadków jest za dużo. Że jak sąsiad skreślił w Totka właściwą szóstkę to niezwykłe szczęście, ale jak skreśla tak nieprzerwanie, w każde losowanie od 20 lat, to o żadnym przypadku nie może być mowy, a stopień komplikacji rzeczywistości, którego owocem i skutkiem jest poezja Byrona czy nokturny Chopina jest nawet poza granicami tak pomyślanego biegu zdarzeń.

Nauka, która początkowo ustami Laplace'a obiecywała wyjaśnić rzeczywistość, okazała się przynosić oczywistą pewność, że rzeczywistości wyjaśnić nie zdoła. Że nie wyjaśni jak doszło do powstania życia, że nie ma zielonego pojęcia czym jest twoja świadomość, że nie zna przyczyny obserwowalnych ruchów galaktyk, a za punkt wyjścia do swoich wyjaśnień przyjmuje "cud", czyli zdarzenie bez podania zweryfikowanych przyczyn, to znaczy w sumie powstanie czegoś z niczego, a więc tzw. Big Bang. Bo skoro przed Big Bangiem nie było czasu, to było co?

Więc może Bóg jednak istnieje? I już nie ważne, który obraz, malowany przez którą religię jest najwłaściwszy, bo może wszystkie, z natury rzeczy są do pewnego stopnia zniekształcone lub wymyślone, ale znów to wcale nie znaczy, że w istocie błędne. Może jest i jeśli istnieje, to może nas widzi. Teraz właśnie. Zawsze? Jak to możliwe? Jak to możliwe, żeby widział to morze cierpienia jakiego doświadczamy i "siedział cicho"? Czy "siedzi cicho"? Czy przeciwnie wychodzi jakoś tam po swojemu naprzeciwko nam, dbając o jedno, o naszą całkowitą, nienaruszalną WOLNOŚĆ. Może jedyną jego niewzruszoną wolą, wymogiem, nieodpartym i niemożliwym do odrzucenia żądaniem i dyspozycją jest BRAK KONTROLI nad człowiekiem. I dlatego właśnie, może podświadomie wszyscy ci, co dążą do KONTROLI nad innymi - i już naprawdę nie ważne pod jakim sztandarem, czy to technokracji, czy to bezpieczeństwa, czy to zwykłej żądzy posiadania świata dla siebie - tego Boga nienawidzą, tego Boga chcą unieważnić, zniszczyć. Zniszczyć w umysłach ludzi.

Ostatecznie polityka to wielki teatr, w którym czasami mają miejsce zdarzenia prawdziwe i konia z rzędem temu, kto powie, kiedy mamy do czynienia z przedstawieniem mającym za zadanie wciągnąć publiczność w z góry zaplanowany "kanał", niczym heros z Matką Boską w klapie czy inni, czy też mamy do czynienia z czymś - prawdziwym. Rozstrzygać i oceniać prawdopodobieństwo możemy na bieżąco. Trump się otarł o śmierć. W okopach nie ma ateistów. Bóg daje człowiekowi wolność, w szczególności od Siebie. I być może czeka. Czeka jak kochająca matka albo ojciec. Czeka by jego dzieci dojrzały. By samodzielnie stanęły na nogi, by w bezwzględnie narzuconej im wolności, szukały prawdy i może wreszcie dopuściły do siebie tę możliwość, że może On istnieje. I próbowały w Jego kierunku zrobić krok. Nic nie jest łatwe. Nic nie jest oczywiste poza jednym, że obok, czeka na nas i może nawet w nas, pożerające wszystko, pragnienie KONTROLI.




---------------------------------------------------------------------------

Blog z innymi tekstami bez reklam. A nawet książkami. {TUTAJ}

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo