Spekulacje religijne.
Nasza partia. Gdy nasza partia wygra wybory wszystko naprawi. Postawi tamę złu. Zmieni rzeczywistość. Jeśli nasza partia zwycięży, będzie dobrze.
Ojczyzna. To ona jest matką i najwyższą wartością. Dla niej pracują i umierają pokolenia. W niej człowiek jest szczęśliwy.
Religia. Tylko nasza religia jest jedyna i prowadzi do szczęścia oraz wieczności. Wszystkie inne są złe. Najwyższą i ostateczną wartość mają czynności wykonywane przez kapłana. Składane przez niego ofiary. On ma władzę wprost od Boga i w jego imieniu może wszystko, co uzna za właściwe.
Rodzina. To rodzina jest tak naprawdę najważniejsza. Wszystko inne to nic przy rodzinie. W rodzinie się rodzimy i umieramy. Ona zapewnia przedłużenie naszego życia, nawet poza nasze życie, w kolejnych pokoleniach. W rodzinie jest oparcie. Źródłem szczęścia człowieka jest rodzina.
Przyjaciele. Prawdziwa przyjaźń dziś równie cenna i rzadka jak diamenty. Z przyjaźnią jest tak, że po prostu możesz powiedzieć wszystko i przyjaciel, przyjaciółka nigdy się od ciebie nie odwróci. Tacy ludzie są oparciem w życiu. Dzięki takim ludziom, życie ma sens i wartość.
Ja. Pozycja. Bogactwo. Zdrowie. Przyjemności. Władza. Wolność. Życie samo - to wszystko już aspekty tego samego czyli: Ja. "Ja chcę" i tu należy wstawić. "Ja chcące". Ja "niezależne". Ja "wolne". Koniec końców mamy tylko siebie, więc nie ma co ukrywać, że najważniejsze jest "Ja", bo to Ja doświadczam, Ja czuję, Ja cierpię i tak dalej. W końcu Ja - istnieję!
Tak więc te: Partia, Polityka, Ojczyzna, Religia, Rodzina, Przyjaciele i ostatecznie Ja, ze wszystkimi swoimi aspektami, są alternatywą dla Boga. Ale w jakim sensie alternatywą? W takim sensie, że są "szczęścio-dajne", "szczęścio-twórcze", że w nich upatrujemy i widzimy, i z nimi wiążemy - nasze spełnienie. Że zajmują większość naszej uwagi, gdy jest wolna od obowiązków i powinności narzuconych różnymi okolicznościami codzienności.
Być może Bóg chce być alternatywą dla tego wszystkiego. Ba. Gdybyśmy tylko mogli, wrócić do stanu zwierzęcości. Do wolności do życia instynktami, bez świadomości, samoświadomości, wolni do walki, do kopulacji, do konsumpcji. Wolni od wyborów, od smutku, od cierpienia, choć nie od bólu czy zagrożeń. Ale nie możemy wrócić. To niewykonalne. Mamy samoświadomość i świadomość, i rozum. I w tym spektrum stawiamy sobie jako ludzie pytanie o sens. Bo jak Boga nie ma, to moje życie, twoje życie, nie ma sensu. Jest tylko materiałem, wsadem, którego używają silniejsi, sprytniejsi, sprawniejsi. Wartość życia staje się wyłącznie funkcją jego użyteczności dla nas. Poza tą użytecznością wyrażaną w pozytywnych doświadczeniach teraz lub możliwych w przyszłości, nie ma nasze życie immanentej dla nas żadnej wartości. Jeśli Boga nie ma. To takie są proste konsekwencje.
Nie sposób się przekonać, w rozumieniu pewności, czy On jest. Ale pytanie o Jego istnienie jest nieusuwalne ze świadomości człowieka, choć można je przykryć i zamaskować rozmaitymi oddziaływaniami. A co jeśli wszystkie te alternatywy są błędne? Co jeśli nie wzięliśmy się z przypadku? Kombinacji cząstek elementarnych. Co jeśli nasze życie było-jest w jakiś sposób chciane lub zamierzone? Czyli alternatywa Bóg jest i nie ważne jaką bardzo dokładnie podstawimy treść pod to słowo pisane z wielkiej litery. Bo rozumiemy i wiemy, że chodzi o Źródło istnienia i rzeczywistości.
Pytanie jest wtedy takie, czy:
a) relacja z Nim jest możliwa?
b) relacja z Nim jest szczęścio-twórcza, szczęścio-dajna, zapewnia spełnienie, wolność i tak dalej?
W tej relacji człowiek generalnie rezygnuje - nie chodzi o ludzi religijnych tylko wierzących - z własnego "ja" na rzecz "my" w relacji do Boga i to z podkreśleniem "Bądź wola twoja", a nie "moja". Jawi się taka relacja jako całkowicie poddana, jako całkowicie służebna do granic robotyzacji tego, kto w nią wchodzi, bo jeśli ma być nie wola moja, to czy ja w ogóle istnieję? Czy istnieję i żyję, jeśli nie decyduję sam, tylko we wszystkim mam słuchać drugiego?
Paradoksalna odpowiedź może być taka, że wolą Boga jest nasza niezależność od Niego. Bo nie ma miłości, gdy nie ma niezależności. Bo nie ma wolności, gdy nie ma niezależności. Stąd im większe podporządkowanie woli, która chce naszej wolności, tym bardziej wolni się stajemy, a im większe odcięcie od woli chcącej naszej wolności, tym bardziej zamknięci się stajemy. Zamknięci w czym? Zamknięci w sobie, w ja, we wszystkim czego chcemy. Bo istotą istnienia człowieka nie jest on sam.
Ostatecznie przytoczone wyżej dylematy i pytania nie posiadają przesądzających odpowiedzi. Na tym polega egzystencja człowieka, że składa się z rzeczy pewnych oraz z tych, poza obszarem pewności. Ba... niektóre rzeczy zdające się jako pewne, okazują się wcale nie takie pewne. Bo mamy świadomość, która stawia nas przed oceanem, który jest ponad zmysłową, a nawet dookreśloną racjonalnie rzeczywistością. Stajemy przed tym oceanem pytań sami. Choć popychani z lewa i prawa, z przodu i z tyłu, wyboru dokonujemy sami, czasem chcący, czasem niechcący. Ciekawy ten nasz los.
Inne tematy w dziale Rozmaitości