Zbyszek Zbyszek
116
BLOG

Jesteś nikomu niepotrzebny - luźno i brutalnie

Zbyszek Zbyszek Społeczeństwo Obserwuj notkę 6

Jesteś nikomu niepotrzebny, zbędny, w istocie, sam to czujesz, jesteś bezradny i... nic nie możesz. Utkwiłeś tu. Jedyne czego ludzie, czego władze od ciebie chcą, te świeckie i te kulturowe, i wszystkie inne, to ciebie... wykorzystać. Bo świat, bo rzeczywistość to "używanie ludzi". Używanie do osiągnięcia, wyniku wyborczego, wyniku finansowego, do osiągnięcia zarobku własnego, własnej satysfakcji, własnego ja.

Do czego potrzebny jesteś "światu"? Przecież świat nieustannie cię o tym informuje, jak jesteś "ważny, istotny, potrzebny". "Dbamy o naszych klientów" - nieustanne pierdolenie przez głośniki w supermarkecie. "Dbamy o ciebie" - pojawia się w reklamie nowego "lekarstwa", na twoje przypadłości. "Spróbuj!" - zobaczysz w materiale o najnowszych frytkach czy hamburgerze. "Nie myśl" - warknie na ciebie "ekspercko-medialny" tekst, redaktor, naukowiec. "Zamknij się" - powiedzą politycy ustawą i wezmą do ręki pałkę kary i policji. "Głosuj!" - zawyją wszyscy dookoła - bo od tego wszystko zależy. To twoja godność, to twoja istota, udział w głosowaniu!

Jesteś więc potrzebny, do konsumpcji tego, co w ciebie chcą włożyć. Do oglądania i przyswajania tego, co ci chcą pokazywać. Do jedzenia tego, co produkują. Do pochłaniania "lekarstw", które mają cię leczyć z tego, co jest efektem tego, co jesz i jak żyjesz. Jesteś potrzebny do wykorzystania, do zapierdalania w kieracie dla ciebie stworzonym, z którego urobek trafi do konsumpcji przez tych wyżej. Jesteś potrzebny do utwierdzania tego wszystkiego poprzez osobiste wyznanie wiary w ten świat, w to, że jest poprawny, właściwy, słuszny i twój, wiary przypieczętowanej - aktem głosowania. Przez głosowanie "możesz coś zmienić". Oczywiście, ale to w istocie, gówno prawda. Gówno zaprawione drobinami faktycznych zmian, których rolą jest utrzymanie cię na haczyku wędki, który coraz głebiej, coraz sprawniej wyzwala twoją kolaborację, współudział przy tworzeniu tej rzeczywistości.

Oni po prostu traktują innych jak... rzeczy. Może de facto coraz więcej ludzi, traktuje ludzi jak rzeczy. Może to jest jakaś choroba, jakaś patologia, jakaś zaraza, jakaś pandemia, która rozlewa się coraz szerzej i szerzej. Ludzi jak rzeczy, to znaczy, przedmioty do wykorzystania. Ale jak masz ich traktować, jak oni ciebie tak traktują? Jak świat powoli zaludniają zombie? Ja przemianie ulega to ten, to tamta. Tak, że strach wyjść na ulicę bez kija. Bo... jesteś niepotrzebny - jako człowiek -  i w chwilach przytomności, zdajesz sobie głęboko bardzo sprawę z tego, że tak naprawdę nic nie możesz. Że to wszystko pic na wodę fotomontaż. Że politycy reprezentują jakichś twoich panów, nawet nie zidentyfikowanych z imienia i nazwiska, że się płaszczą przed nimi, a ciebie okłamują. Że media są po to, żeby kanalizować twoją aktywność i napełniać cię zaprogramowaną zawartością. Że market wpycha w ciebie syf i robi wszystko byś był chory i uzależniony od tego i owego. Że "medycy" i "farmacja" chcą cię wykorzystywać poprzez ciągłe nie przywracające ci zdrowia, ale łagodzące objawy, "leki" i kuracje.

- To wszystko - powiedział szatan wskazując na świat - to moje królestwo. Ale nauczyliśmy się, że to nieprawda. Że świat jest dobry. Cholera, wszyscy o tym mówią.

Na początek odebrali ci Boga. Zachęta była nie do odrzucenia. Seks - wreszcie - bez ograniczeń, władza, wolność. Jesteśmy uzależnieni od seksu i od jedzenia. Jesteśmy uzależnieni od nowości, od poczucia wpływu, a więc władzy. Te skłonności i uzależnienia są w nas wbudowane. Nie da się od nich uciec czy im zaprzeczyć, bo są w nas po to, żebyśmy indywidualnie i jako ludzie - przetrwali. Ale mamy coś jeszcze, mamy wolność zmiany otoczenia i samych siebie, zmiany całości systemu. I tak pozmienialiśmy, że stworzyliśmy piekło. Świat, w którym jedni pożerają, konsumują drugich. W końcu zabrany nam zostaje i seks, i wolność, i szczęście, i nasze znaczenie. No bo co znaczy człowiek, w kościele chciwości i kłamstwa, jakim jest współczesność? Nic, to zasób, środek do wykorzystania. Przedmiot. Robot zwierzęcy, którego należy użyć jeśli do czegoś jest przydatny, a przydatny może być do eliminowania samego siebie.

To nieprawda. Nie jest tak źle. Są jeszcze normalni ludzie, święci ludzie, dobrzy ludzie. Świat nie jest taki zły. Nawet w Wielkiej Brytanii zmniejszyli liczbę chirurgicznego i hormonalnego okaleczania małych dzieci, mającego "zmieniać ich płeć". Mordowanie ich w czasie przedporodowym ma się jednak dobrze i o tym nie mówmy, bo to nie jest żadne mordowanie, tylko każdy menstruujący człowiek ma prawo do swojego ciała. Chcesz mu go odmówić, to... WYPIERDALAJ. Świat jest dobry. Jest dobry, gdy 95% "lekarzy" przyjęło propozycję nominata partii o nazwie nomen omen Prawo i Sprawiedliwość, by nie leczyć ludzi, jeśli są chorzy. Nie możemy pana przyjąć, bo panuje choroba i pewnie pan jest chory. W takim przypadku dzwoń na Berdyczów, a nie idź do lekarza. Świat jest dobry miejscami. A większymi, przenikającymi się obszarami jest bezwzględnie choć nieostro zły.

Ale to znów nieprawda. Bo zależy na co zwracasz uwagę. Bo wzrok przyciągają przejawy zła, a nie dobra. Bo dobra się nie widzi, nie zauważa. Bo staliśmy się narkomanami niezadowolenia, przygnębienia, wkurwu, lęku, rozdrażnienia. To mechanizmy hormonalne, kortyzol, adrenalina. Mechanizmy biologiczne, kto je potrafi stymulować, ten ma władzę nad czuciem, myśleniem i zachowaniem ludzi. A owo dążenie do owej wspomnianej władzy wylewa się praktycznie z każdego elementu rzeczywistości. Instaluje się powoli w głowie, w zachowaniach, każdego człowieka, stopniowo ludzi przemieniając w zombie, w maszyny, w roboty.

No bo co to znaczy - "być człowiekiem"? Czy rozum czyni nas ludźmi? Zdolność logicznego wnioskowania? Czy czyni nas ludźmi zdolność do produkcji rakiet i telefonów komórkowych? Do wydobywania ropy i węgla? Do tworzenia opętanych idei, które negują nasze własne zmysły? Czy czyni nas ludźmi dążenie do zysku? Kopulacja? Dobry ubiór?

Co nas czyni ludźmi? Co to znaczy być człowiekiem?

Być może chodzi o to, czy różnimy się od zwierząt, ale nie co do stopnia zaawansowania, ale jakoś istotowo. Czy różnimy się od maszyn. Choćby biologicznych. Apostoł bogów chciwości opowiada, plując człowieczeństwu w twarz, że ludzie to inteligentne i sterowalne roboto-zwierzęta. Tak nas widzą, nasi bogowie. Ci, co po drabinie tego świata wspięli się najwyżej. Gdzie się wspięli, jeśli prawdziwe miałyby być słowa Nauczyciela z Nazaretu, że świat to królestwo szatana? Gdzie oni się wspinają zatem?

Człowiekiem czyni człowieka, , nieokreśloność. Zdolność do sięgania do owej nieokreśloności. Zdolność do "transcendencji", to jest przekraczania, samego siebie. Jest w każdym człowieku jakaś iskra, element, może przez niego zapomniany na zawsze. Może jednak przejawiający się od czasu do czasu. Nasze motywacje, choć są stąd i polegają na mechanizmach biologicznych, uwarunkowaniach hormonalnych, oddziaływaniach społecznych, nie są c a ł k i e m stąd. Ze zrozumiałego i widzianego świata. Nasze zachowania, odczucia, myśli, mają jeszcze jakieś inne źródło. Temu właśnie zaprzeczają apostołowie uprzedmiotowienia nas. Dla nich jesteśmy "przewidywalni" i faktycznie jesteśmy, ale tylko do pewnego stopnia. Do 99,99%. Ten 0,01% to nie jest jednak błąd ich systemu przewidywania. To jest nieusuwalny element człowieczeństwa. Oczywiście jego poziom bywa różny w zależności od człowieka i sam człowiek może jego obecność sprowadzić do zera. Ale jednak to istnieje. To, co sprawia, że ludzie zachowują się dziwnie. Nie ma sensu przytaczać, trudnej do policzenia liczby zachowań bohaterskich, heroicznych, świętych. Za każdym razem, mamy wrażenie - odruch człowieczeństwa. Tak samo jak z każdym kontaktem z uząbionym człowiekiem mamy wrażenie obcowania z czymś odpychającym, odrażającym, ohydnym.

Małe dziecko, gdy przychodzi na świat, z reguły otrzymuje miłość. Wtedy się rozwija i pamięć o tym pierwszym doświadczeniu staje się osią jego życia. Gdy tej miłości nie otrzymuje, to się zmienia. I to również jest potem osią jego zachowania i życia.

Jesteśmy potrzebni. Nawet jeśli nie zbudowałeś domu, nie spłodziłeś czy nie urodziłaś dziecka. Niczego nie dokonałeś. Nawet jeśli wszyscy mają cię w dupie, to jesteś niezbędny, jesteś potrzebny. Światu, życiu, Bogu. Jesteś najcenniejszy na świecie. Bo przez ciebie Bóg we własnej osobie - jeśli tak można powiedzieć - patrzy na ten świat. Patrzy, czuje, wchodzi z nim w interakcje. Tak jak ty, poprzez to, wchodzisz w interakcje z Nim, wiedząc lub nie wiedząc.

Stop, zaraz. Pokaż mi to! Pokaż mi tego Boga - zawoła agent systemu. - Kto wie nie mówi, a kto mówi nie wie - przeczytać można w chińskim traktacie ok 500 lat B.CH. Ale to domaganie się systemu i jego agentów - "powiedz", nie będzie ustawać. System nie znosi konkurencji ani nieprzewidywalności. System musi być domknięty i zamknięty, bo na tym polega piekło właśnie. W tym sensie, jesteś potrzebny jego agentom, ale do... wykorzystania ciebie.

Więc nie jesteśmy "stąd". Nie jesteśmy "ze świata", choć żyjemy w świecie, ale w innej jego warstwie. Każdy z nas ma nieskończoną, unikalną wartość. Samo, tak przecież powszechne i można powiedzieć trywialne, ludzkie uporczywe zainteresowanie prawdą, prawdą "jaka jest", a nie "jak coś wykorzystać", wskazuje na wielkość każdego z nas. Jesteśmy - ech... ten język religijny - ukochanymi dziećmi Boga. Każdy z nas jest w jego ramionach, które są przed czasem, przestrzenią, przed wszechświatem i przed wszelką myślą. Jesteśmy ciągle z Nim połączeni, "pępowiną", to jest zdolnością do czegoś, czego sami nazwać nie potrafimy, a przecież przeżywamy. Diabeł i jego prostytutki karmione pochłanianiem i posiadaniem, chcą w nas to unieważnić. Mówią, że ludzie są zbędni. Muszą nas sprowadzić, do postaci w jakiej nas postrzegają. Tak jak hitlerowcy i sowieccy komuniści chcieli - i czasem się to udawało - sprowadzić ludzi w swoich obozach do postaci zwierząt-robotów. Nic się nie zmieniło, co do celów i percepcji tych przedstawicieli diabła, zmienili tylko metody, na łagodniejsze, ale nie mniej, a może bardziej skuteczne.

Rób cokolwiek. Karmnik dla ptaków. Pisz wiersze. Twórz protokoły leczenia. Zrób coś dla innych. Kochaj siebie, a ściślej to w sobie, co czuje, bo "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego". Ale przede wszystkim wychodź. Przed dom, na drogę, na plac nocą i patrz. Bo przez ciebie patrzy Bóg. Razem z tobą cierpi. Razem z tobą odbywa tę podróż, którą jest twoje życie - niezbędne dla tego świata. I... ciesz się. Że istniejesz. Że naprawdę coś możesz. Że nie jesteś stąd. Bo wszelkie piękno, zachwyt, wielkość i szczęście nie pochodzą wcale z zewnątrz. Z twojego otoczenia. Z tego co widzisz, widziałeś, doświadczasz, doświadczałeś. One pochodzą z wnętrza ciebie, biorą się z tej "pępowiny", z tego podłączenia do dziwacznej nieskończoności, która zagląda w twoją duszę cały czas. Przygląda ci się z sympatią, z miłością. Chce byś spojrzał w jej stronę. Bo przecież to ostatecznie z niej, piękno wylewa się zachodem słońca, twarzą ukochanej lub ukochanego. Nieziemskim urokiem małego dziecka, gdy trzyma się je na rękach, a ono, świadome, nieświadome niczego, kręci się i ziewa, bo na tym świecie jest, tak ja ty i ja. Bo tu jest nasze miejsce. Teraz.

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo