Płatki śniegu właściwie nie spadają
Są, unosząc się, tańcząc
W oddali pomarańczowa ciężarówka z migającym światłem
Wszystko to, nieskończona ilość: wrażeń, tonów, smaków, odczuć
Z tymi płatkami można latać, można zaczepić się o gałęzie, skrzydła marzeń, potłuczonych, zszarzałych
Można pełną piersią, można smakować istnienie, bo ono ma smak
Świat, falami proroków chciwości i ich patologicznych zachęt wysysa z ludzi
Nierówność linii, niepewność zachowań, wątpliwości, wzruszenia
Zostaje brutalna chciwość, chuć i rechot. Bo moje. Bo więcej. Bo głód.
Tracimy duszę. W zamian za kolorowe paciorki.
Szaman sprzedawca nawołuje do mobilizacji
Drugi grozi
Trzeci zaprasza do namiotu, gdzie porno z elektronicznym i nie tylko fentanylem
Pijane pogardą tłumy szamocą się za strzępy człowieczeństwa, żeby odrzeć, do końca
Zegar odmierza czas. Raz, dwa. Raz, dwa. Raz. Dwa... Czas do śmierci. Naszej śmierci.
Życie już dawno straciliśmy z oczu.
Płatki śniegu właściwie nie spadają. One są. Wznosząc się w górę.
Wędrując w dół. Cisza ich lotu jest błogosławiona. Cisza w nas...
Inne tematy w dziale Rozmaitości