Dzień wszystkich świętych. Ksiądz mówił o sądzie. Że wszyscy, że w wyniku niebo, czyściec albo piekło. Plus krótkie treściwe opisy tych miejsc. Ale "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd". Więc mamy trochę Pan Jezus kontra nauka w kościele. To jak. Idzie na ten sąd, czy jak wierzy w Tego, który posłał Pana Jezusa to na ten sąd nie idzie. Zagwozdki nie są mile widziane.
Na cmentarzu tłum. Każdy z osobna jest władcą wąskich ścieżek, więc mając bliźnich w miejscu czasem określanym jako siedzenie, a to się zatrzymuje, a to zwalnia, potok ludzi się trochę kotłuje, ale kogo to obchodzi, w końcu trzeba jakoś przeżyć.
Dziwny naród jest ta Polska, tak naprawdę kompletnie antychrześcijański, bo przecież "po tym was poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie", a tu wzajemna pogarda, nienawiść i wykorzystywanie się. Z drugiej strony obrzędy, nasz naród, te religijne i inne trzyma w zębach niczym wściekły buldog i zapomnij, żeby mu je wyrwać, bo one są jego treścią. Może treścią "Polska" jest właśnie powierzchowność? Więc możemy nie mieć czegoś głoboko, ale tego, co na powierzchni nie sposób usunąć. Może to i dobrze.
Podobno nasz minister spraw zagranicznych wyraził zadowolenie, że demokraci i republikanie w USA porozumieli się w sprawie jego propozycji, by Polska przystąpiła do wojny z Rosją. Znaczy tam zaraz przystąpiła. Tak uważa sam minister oraz eksperci, ale o tym nie należy się rozmawiać, bo patriotyzm i w ogóle. Więc w mediach się pojawił list podpisany przez dwóch pracowników polityki, a skierowany do prezydenta, który odchodzi, właściwie ze wszystkiego. Jeden z dwóch sygnatariuszy miał na początku września wylew albo coś jak wylew, wiadomo, blood clots w wyniku dawek przypominających, więc trudno się dziwić, że w tym liście takie bzdury. Napisali tak: "Rosyjska wojna z Ukrainą już zaowocowała tragicznymi konsekwencjami dla Polski, rakietowe uderzenie w miejscowości Przewodów spowodowało śmierć dwóch polskich rolników". Dalej szkoda gadać. Więc minister Sikorski. Ale Kosiniak ma inne zdanie, nie mówiąc o Kamyszu. Nic się w tym wszystkim kupy nie trzyma, czyli - bez zmian.
Strasznie dużo liści leży na ulicach. Na cmentarzu nie widziałem, bo się patrzyłem na groby i żeby kogoś nie nadepnąć, bo ciasno, bo lud pędzi, bo wolno, nie tak jak niedawno, gdzie tylko szef partii rządzącej mógł, a reszta - niet, nein, no i temu podobne. Ale to dawno było więc lepiej nie pamiętać.
Właściwie to najlepiej może byłoby niczego nie pamiętać. Po jaką cholerę nam pamięć. Czy nie jest aby tak, że niczego nie pamiętając to byliśmy weselsi? Ta pamięć ma paskudną cechę, że lepiej utrwala rzeczy przykre zamiast tych pozytywnych. Więc im dłużej się żyje, im więcej się pamięta, tym jakoś człowiek bardziej rozczarowany tym światem, tak zwanymi bliźnimi, ideami, bo ja wiem - religią? Tu niekoniecznie, bo niby bliżej do finału, to ludzie zaczynają kombinować, bo znów im dłużej człowiek żyje, to to, co przed nim, jakby mniejsze, czas jakby szybciej pędzie, bo dawniej każdy dzień był przestrzenią nieskończoną, a dziś rok to jak strzelił z palców, bo nie oszukujmy się, ile razy w życiu odwiedzimy cmentarz na 1 czy 2 listopada? 80? 90? I co? To tak dużo?
A gdyby żyć wiecznie? Gdyby tak do setki, a potem od nowa, ale jakoś pamiętając to, co za pierwszego życia. Ale można by dojść do powtórzeń. Ostatecznie wszystko stało by się powtórzeniem. Ostatecznie nie byłoby niczego nowego. Ostatecznie można by oszaleć, bo to właśnie poznawanie czegoś nowego, "nie pamiętanie", powoduje, że życje smakuje - pierwszy raz.
Ksiądz sporo mówił o świętych. Że niby wie, jak tam jest, jak oni żyją i w ogóle. Artyści też mają swoje w tym temacie, jak Krzysiek Cugowski z Budki Suflera, że "Wszyscy święci balują w Niebie, złoty sypie się kurz. A ja włóczę się znów bez ciebie i do piekła mam klucz".
Może jak śpiewa Krzysiek, piekło to brak, brak relacji, brak miłości, której człowiek szuka w życiu, w ludziach, w robocie, w sztuce, w przyrodzie, w piekle. Nie w piekle już nie szuka, w piekle już wie, że to szukanie nigdy się nie ziści sukcesem. To takie luźne rzecz jasna artystyczne skojarzenia.
Więc minie ten 1 listopada 2024 roku. W tytule notki jest błąd, ale zamierzony, bo dzisiaj wszystko wydaje się być błędem, bo w jakimś opętańczym wysiłku elitom udało się zdegenerować ludzkie masy, tę cudowną tkankę jaką jest ludzkość. Więc ten klucz do piekła trzymamy coraz bardziej kurczowo. Tańczymy w rytm granej nam przez internet muzyki. Rozrywamy się na strzępy dziesiątkami, setkami aktualności, które unieważniają wszystko, co było przedtem. Pozostaje ten piekielny niezaspokojony głód, obyczaje, których się trzymamy i modlitwa do Boga, by nas wyprowadził, by podpowiedział, by był wyrozumiały dla naszych błędów, by ostatecznie nam wybaczył, bo tak naprawdę nic nie mamy na swoje usprawiedliwienie. Oprócz łez. Ale czy na nie kogoś jeszcze stać?
Inne tematy w dziale Rozmaitości