1. Iga Świątek.
Komentarz jest zbyteczny. Piękna. Pięknie ubrana. Wygrywa mimo przeciwności. Właściwie to nie rozumiem kwestii ubioru. Jej przeciwniczka w pierwsze rundzie Irina-Camelia Begu grała tak strasznie ubrana, że przykro było patrzeć. Podkoszulkę kupiła chyba w biedronce, spódnicę w lidlu i aż było smutno, mimo, że grała dobrze i się starała. Ostatnia przeciwniczka Igi też nie zachwyciła ubiorem, a Iga piękna, firma jej zrobiła strój w barwach narodowych, orzeł jak się patrzy, biało czerwono, duży plus.
Kijowe w tym tenisie stają się przerwy na pomoc medyczną. Dziewczyny ewidentnie wykorzystują na w sposób niesportowy, to znaczy jak im nie idzie, a przeciwniczka wejdzie w rytm meczowy, to wtedy nagle paluszek i główka. Chince, z którą grała Iga mało noga na korcie nie odpadła, ale tylko w czasie, gdy chciała pokazać jak strasznie boli, bo potem biegała jak szalona. Pani Collins, ostatnia przeciwniczka Igi, zaniemogła intymnie, może w nosie ją zaswędziało i nie mogła uzyskać pomocy medycznej na korcie nawet, więc udała się gdzieś tam... jak tylko wynik trzeciego seta był 3:0 dla Igi i następny gem przy jej serwisie.
Władze tenisa powinny ten przepis znieść lub jakoś zmniejszyć jego nadużywanie. Tenis to gra też mentalna. Trochę jak koszykówka. Jak ci idzie, jak czujesz kort, to zaczynasz wygrywać. Przerwać taki tryb przeciwnikowi na 10 minut, to zmienić jego sytuację w rywalizacji sportowej, to nie powinno mieć miejsca.
2. Judo.
Judo jest najpiękniejszą dyscypliną sportową, a Akiko Amane jest szalona. To oczywiście pani sędzia, a nie zawodniczka. W judo podobają mi się następujace sprawy:
a) Szyk i godność. Sędziowe po wejściu na matę kłaniają się i to ukłonem, który nie jest skinięciem głowy, tylko takim japońskim, czyli lekkim pochyleniem całego ciała i przytrzymaniem tego na jakieś 2 sekundy. Zawodnicy przed i po walce też się kłaniają. To jest piękne. Takie fajne. Takie inne.
b) Nie jeden tylko dwa brązowe medale. W odróżnieniu od wielu innych dyscyplin w judo są dwa trzecie miejsca. Co ważne, nie jest w turnieju tak, że jak przegrasz to odpadasz. Nawet przegrani mają szanse w tzw. repasażach, to jest dodatkowych walkach, po wygraniu których można walczyć właśnie o 3 miejsce z tymi, co przegrali półfinały.
c) Zawodnicy toczą wiele walk jednego dnia. To jest duży plus przy oglądaniu, gdy można zobaczyć jak zawodnicy walczą ze sobą i niewiele później z innymi przeciwnikami. Zaliczam na plus.
d) Wyraz twarzy zawodników z Japonii po zakończeniu przez nich walk. To jest niesamowite. Inni się cieszą, smucą itd. Japończyk ma zero, ale to dokładnie zero emocji na twarzy, gdy chwilę przedtem szalał na macie, starając się przechylić szalę na swoją korzyść.
e) Kary za pasywność. W sportach walki często spotyka się pasywistów. Unika taki walki, "bunkruje się", cofa, utrudnia, że może skontruje albo coś tam. W judo są dwa kolejne ostrzeżenia za pasywność, to znaczy za brak prawdziwego ataku. Ataki pozorowane też są karane. Trzecia kara za pasywność, to dyskwalifikacja. To dobrze, to zdecydowanie zachęca do walki.
Co mi się w judo nie podoba? Nie podobają mi się niektóre osoby startujące jako zawodniczki. Nie badałem, nie wiem, ale sam wygląd to są chłopcy albo mężczyźni. Może taka uroda, a może wcale nie tylko. Mi się faceci walczący z kobietami nie podobają i tyle. Nie ważne za kogo się tam uważają czy jakie tam kuracje przechodzili.
3. Reprezentacja USA w koszykówce.
W odróżnieniu od bonzów piłki nożnej, na turniej koszykówki olimpijskiej, przyjechali wszyscy najlepsi, najdrożsi zawodnicy świata. Taki Mbape pytany, dlaczego nie gra w drużynie narodowej w piłkę nożną, coś tam pitoli, że klub i te rzeczy. Owszem, ale...
Więc w drużynie USA grają m.in: LeBron, Durant, Curry, Davis, Booker i wielu innych, sama śmietanka. Cream de la cream. Nie widziałem Jasona Tatuma w pierwszym meczu, ale siedział na ławce. Zespół trenerski też pycha, Kerr, Spolstra i ten, co nie pamiętam nazwiska, ale go lubię, bo z Cavaliers wygrał mistrzostwo NBA przegrywając 3:1 z Golden State.
Generalnie koszykówka w wersji NBA podoba mi się bardziej niż ta olimpijska czyli FIBA. Na czym polegają różnice? Czas gry jest o 20% dłuższy w NBA, boisko jest o 16 metrów kwadratowych większe. Dalej jest linia za 3 punkty i nie można nad koszem zbierać lub wypychać do niego piłek. Przekładając to na piłkę nożną, połowy miałby 37 a nie 45 minut, boisko byłoby 4 metry krótsze, a spalony byłby tylko wtedy, gdy za linię obrony wystaje przynajmniej 50% ciała zawodnika. W sumie? Gra wg FIBA jest znacznie szybsza i bardziej agresywna. Liczy się bardziej fizyczność, trudniej błyszczeć umiejętnościami w gęstej kotłowaninie jaką staje się mecz.
Fiba chyba nikt nie przekona. Może NBA otworzy równolegle swoje ligi w Europie i pomoże przeprowadzić dobre dla kibiców reformy. Z drugiej strony nasycenie reklamami przekazów z NBA czyni je obecnie trudnymi do strawienia. To już jest reklamowa orgia, w której kwestie sportowe są jedynie pretekstem do wyświetlania i sprzedawania reklam.
4. Różnorodność.
Podoba mi się różnorodność dyscyplin sportu. Naprawdę, panie grające w piłkę wodną - kto by pomyślał. Oczywiście mogłyby grać w kostiumach dwuczęściowych, ale to sport, a nie konkurs na miss olimpiady. Strzelectwo - ktoś to uprawia. I cała masa innych, na co dzień rzadko pokazywanych dyscyplin sportu.
Podoba mi się różnorodność startujących nacji. Gdy widzę jak 40 letni Hiszpan gra z 20 letnim Lankijczykiem - to znaczy obywatelem Sri Lanki czyli Cejlonu - w badmintona to jakby ojciec grał z synem, a na dodatek taka przepaść kulturowa i etniczna. Tadżykistan - walczy w judo na wysokim poziomie, inne kraje, o których na co dzień nigdy byśmy nie usłyszeli też są, też mają coś do zaprezentowania.
5. Zasady.
W sporcie obowiązują zasady. Jeśli wygrywasz to w oparciu o kryteria z tych zasad wynikające, a wszystko jest jawne. Dlatego to jest piękne. Bo w życiu tak nie jest. W życiu wygrywa się głównie poprzez faul play, głównie poprzez niejawne układy i mechanizmy. Najgorsze jest właściwie to, że się ludziom wpycha, że jest inaczej, że najlepsi idą w górę, że demokracja albo biznes i temu podobne. Jakby mamusia pewnego pana nie znała wysokiego dyrektora IBM i rodzinka nie miałaby układów, to kto by dzisiaj ratował planetę przed "przeludnieniem" oraz "nasłonecznieniem"? No kto? A tak, za miliardy, liczni nas ratują. Ale nic w tej grze nie jest wg jasnych zasad. A w sporcie jest. Więc te zasady jako kryterium, w którym każdy się może sprawdzić, są wartością.
Inne tematy w dziale Sport