Piękny mecz wczoraj widziałem. Ale ten dzisiejszy... No momenty były. Nasi, zaraz, zaraz, jacy nasi? No dobra ich, ale ich też nie pasuje. Niech będzie, że oni, od początku racjonalnie gospodarowali siłami. Dzięki tej mądrej taktyce zachowali je do ostatniego gwizdka, a kto wie, może nawet na burzliwą noc po gwizdku?
Dość, że od początku wciągnęli Austriaków na swoją połowę i nie zamierzali ich wypuszczać. Łysy zagłówkował w kierunku Szczęsnego, a ten wykonał bardzo piękną paradę powietrzną. Potem... ruszyliśmy. Lance w dół, pochyleni nad końskimi karkami, z szumem husarskich skrzydeł raz po raz bombardować, Wiedeń. Bum. Bam. Bum. Kościotrup z grzywką, bo tak wychudł za granicą Czwartek, czy Piątek, czy jakoś tak, ale nie, bardzo dobrze wyglądał, właśnie tak groźnie, jakby noc zapadła i światła zgasły na stadionie, to pewnie by oczami świecił i tym ognistym spojrzeniem całkiem załatwił wroga, ale dzień, więc tylko ta kościstość i nogę przyłożył i było 1:1.
Kamera nieustannie pokazywała naszą ławkę, na którejś jakiś weteran ciągle chodził do trenerów i im coś w tajemnicy szeptał. Podobno to mąż znanej adeptki bachaty Anny L. Może jakieś nowe zdjęcia dostał? Czy połączenie on-line do domu mu się zepsuło, dość, że trenerzy mając w końcu dość całej sytuacji wysłali go na boisko, pomimo, że miał zerwany mięsień dwugłowy, o czym informowały tak samo rzetelne jak reprezentacja - media.
Od tego czasu, gra nabrała rumieńców. Jakiś Austriak kropnął i było 2:1. Potem nikt już nie mógł się połapać w co gramy i tylko znamienita kamizelka trenera Marskisza czy Bogusza, a zresztą, co to nas obchodzi, ważne, że pokazuje kolekcję swoich garniturów, ale kamizelka jest stała, niezmienna, bardzo ładna, średnio co prawda pasująca, beżowa do granatowej marynarki, ale już nic do niczego nie pasowało i żeby nie Szczęsny, to byśmy z tej odsieczy wiedeńskiej bez spodenek wracali i bez tej kamizelki.
Szczęśliwie skończyło się na 1:3 po wejściu następnego weterana, chyba Groźnickiego. Ładnie ostrzyżony, ale jakby z przodu włosy lekko już przerzedzone, co może ułatwiać główkowanie, bo pierwszą bramkę dla Austrii zdobył właśnie łysy.
PZPN udowodnił, zawodnicy dali z siebie, trener wyciągnie, a Polacy? Polacy nic się nie stało, tralala i tralalal i da capo al fine.
Inne tematy w dziale Sport