Pierwotny przekaz na temat religii Izraela jest taki, że to monoteizm zakładający karę lub nagrodę po śmierci w postaci życia wiecznego. Chociaż takie wątki istnieją w Biblii to istnieją też inne. Po śmierci nic nie ma. Jest Szeol. Więc zajmij się tym, co jest teraz i tutaj, w tym życiu, które masz.
Ale tu, na początku należy postawić sobie fundamentalne pytanie:
Po co komu religia, która nie przewiduje istnienia po śmierci?
Istotnie, taka religia nie ma sensu, bo hinduizm przewiduje inkarnację, buddyzm, inkarnację lub nirwanę, inne religie przewidywały istnienie po śmierci, przynajmniej dla niektórych swoich wyznawców. W sumie, to jest ostateczna wartość, ostateczne pytanie, wobec którego i w perspektywie którego można postrzegać całe doświadczane życie i jego sens.
Hebrajczycy nie wierzyli - w czasach spisywania głównych ksiąg Biblii - w życie wieczne jednostki. Wierzyli w życie wieczne, w trakcie którego, w przekazywaniu którego jednostka ma swój udział. Wierzyli w życie wieczne w dzieciach, w to, że życie człowieka jest w jego potomstwie, że ono literalnie w dzieciach jest, więc i ty jakoś w tych swoich dzieciach jesteś obecny, a przynajmniej to, co w tobie najważniejsze, najświętsze, najistotniejsze.
Życie człowieka na ziemi w perspektywie tamtych ludzi to przejściowy okres, w którym człowiek otrzymuje życie od swoich rodziców i to życie niesie, wzbogaca, tworzy nowym i przekazuje dalej swoim dzieciom. Życie więc - t r w a. Choć człowiek przemija. Ale i człowiek trwa, w swoich dzieciach, potomkach. Podmiotem nie jest człowiek, podmiotem jest życie, w którym on może mieć udział, życie jak potok płynący przez czas, którego człowiek staje się na zawsze częścią, w którym trwa i istnieje, w swoich potomkach.
Łatwo powiedzieć, że to po prostu jakaś koncepcja czy intelektualny konstrukt, ale być może jest coś w takim patrzeniu na rzeczywistość - prawdziwego, a może i w miarę głębokiego. Możesz trwać - w swoich dzieciach.
Biblię i historię Abahama pisali Judeiczycy w trakcie albo po niewoli Babilońskiej, a więc w VI lub V w. BCH. I tutaj dopiero widać, znaczenie i wymowę zapisanej przez twórców obietnicy Boga dla Abrahama. Otóż główną jej treścią było, że... będzie miał potomków. A to literalnie oznaczało, że będzie żył, że jego życie będzie kwitnąć, trwać, istnieć i rozwijać się po jego śmierci, że w ten sposób przejdzie granicę śmierci i co więcej, jego potomkowie będą liczni jak gwiazdy na niebie, jak ziarenka piasku na plaży. Dopiero w perspektywie rozumienia i postrzegania nieśmiertelności przez ówczesnych Judejczyków można zrozumieć wspaniałość i nieskończoność tej obietnicy. Jest to obietnica i s t n i e n i a. Istnienia o jakim nawet nie sposób śnić. Bo istotą, podmiotem nie jest człowiek sam, bo człowiek przemija, ale jest nim życie istniejące poprzez jego dzieci, ich dzieci, ich dzieci.
I tak tworzy się ród. Tak tworzy się lud. Dlatego Biblia tak podkreśla, że są oni -- p o t o m k a m i -- Abrahama i właśnie w ten sposób, dziedzicami albo raczej członkami jego relacji z Bogiem, bo Bóg z natury rzeczy nie nawiązuje przymierza z przemijającym ciałem człowieka, ale je nawiązuje z życiem w tym człowieku, które nie ginie, nie niknie, które przecież trwa, w kolejnych pokoleniach. To samo życie. To -- n a r ó d -- staje się partnerem Boga i jest partnerem Boga. Stąd w innych warunkach niezrozumiała albo czysto utylitarna (mówimy tak, bo tak jest dla nas korzystnie) idea narodu wybranego.
Stopniowo w judaizmie zaczęło do głosu dochodzić przekonanie o życiu także indywidualnej jednostki i jej świadomości po śmierci. W czasach Pana Jezusa, kapłaństwo Świątyni wraz z arcykapłanem stało na stanowisku, że nie ma indywidualnego życia wiecznego. Niższe warstwy ówczesnego "kleru", a więc faryzeusze, byli zdania, że osobiste życie wieczne istnieje. Spór ostatecznie, został rozstrzygnięty na korzyść tego drugiego stanowiska. A jednak pytanie o realność tego poglądu, że nasze życie realnie, a nie tylko abstrakcyjnie, przekazujemy innym, w tym naszym dzieciom jest uzasadnione. Może my, istotna część nas, naprawdę rozwija się i istnieje w naszym potomstwie? Może część możemy przekazać po prostu, innym ludziom, poprzez wzajemne relacje, interakcje. Może życie to strumień, na którego drodze i w którego wyniku pojawiliśmy się my, może - jak czerpak - bierzemy, dodajemy coś do tego strumienia i podajemy go dalej, już zmieniony, już zawierający coś z nas samych.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo