Zbyszek Zbyszek
441
BLOG

Dlaczego PiS wtopił i co dalej ?

Zbyszek Zbyszek PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 21
PiS zdradził. Co? Kogo? Wszystko i wszystkich, poza Jarosławem Kaczyńskim i jego idee fixe. Bo PiS nie istnieje, nie ma takiego ugrupowania, nie ma takiej ekipy, nie ma takich ludzi. Jest tylko Jarosław Kaczyński, ci co są w stanie go nacisnąć i ci, co zabiegają o jego względy. Stąd PiS nie jest bytem kolektywnym, to quasi monarchia absolutna, jednego człowieka, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Można powiedzieć, że podobnie jest w innych partiach. Nie. Nawet w PO/KO tak nie jest i pozycja Tuska, choć bardzo silna nie jest tak absolutna, a ludzie nie są aż tak do szpiku kości podporządkowani, jak w przypadku PiS. I znów, ze wszystkimi tego wadami i zaletami.

PiS doszedł do władzy w roku 2005. Na fali protestów społecznych przeciw aferze Rywina, PO i PiS zdążały do zmiecenia lewicy. W trakcie kampanii wyborczej, PiS zdradził PO i zamiast walić w SLD zaczął walić w Platformę, m.in. słynną reklamówką z pustą lodówką, m.in. krytykując propozycje podatkowe PO. Tusk z ówczesną ekipą kompletnie zaskoczeń i sparaliżowani manewrem Jarosława Kaczyńskiego "zdobyli" drugie miejsce i zamiast tworzyć rząd, znaleźli się na aucie.

Sfrustrowani, w poczuciu krzywdy i zostania oszukanym, PO rozpętało kampanię pogardy i nienawiści jakiej Polska jeszcze nie znała. Wszystko było dobre, byle odegrać się na przeniewierczym partnerze. W roku 2007 Jarosław Kaczyński uwierzył w swoją wielkość i podał rząd do dymisji, zarządzając ponowne, przedterminowe wybory. Mało kto wie, dlaczego tak naprawdę podjął tę decyzję. Bajki o problemach koalicyjnych z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną pozostają bajkami. Oba ugrupowania chciały trwania rządu i kadencji, ale PKW zakwestionowała sprawozdanie finansowe PiS i PiSowi groziło odebranie ogromnych zupełnie ilości pieniędzy pochodzących z subwencji. Kaczyński zdecydował, że nie chce ich utracić, bo gdyby wygrał wybory, to kwestia subwencji ulega resetowi. I zdecydował o nowych wyborach, sądząc, że je wygra.

Przegrał. Przegrał bo mediom udało się nasycić społeczeństwo takim negatywizmem do PiS, że w 2007 roku, to PO przejęło władzę. W 2010 miałby się odbywać wybory prezydenckie. Z tej okazji właśnie w celu łączonym, patriotyczno-politycznym, do Katynia poleciał samolot z polską delegacją. Nikt nie wie, i nikt nie powie, czy Jarosław Kaczyński rozmawiał z bratem o konieczności lądowania. To ważne i nie ważne. Nie wolno o tym wspominać. Dość, że doszło do najstraszniejszego przed plandemią wydarzenia w Polsce. W tym - najstraszniejszego dla Jarosława Kaczyńskiego.

Zwierzęta i ludzie ulegają "przeformatowaniu" wskutek bardzo intensywnej traumy. Tego typu doświadczenia mają po prostu moc zmieniać psychikę, osobowość, sposób postrzegania, myślenia, widzenia. Zainicjowana po 2007 roku partyzancka wojna nienawiści ze strony PiS, po katastrofie smoleńskiej uzyskała zupełnie nowy wymiar, wymiar wykuwany w świetle pochodni, z Jarosławem Kaczyńskim stojącym na jakimś stołku czy podwyższeniu, co miesiąc, deklarującym, dążącym, zapowiadającym. Tragiczna śmierć, ponad setki Polaków, z których na plan pierwszy wysunięto pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego z małżonką, stała się fundamentem nowego PiS, który dążył do prawdy, która miała Polaków wyzwolić, z ciemności nocy zła i poniżenia, bo Polacy zasługiwali na prawdę, bo bez prawdy nie ma godności ani człowieczeństwa. Przynajmniej dla Jarosława Kaczyńskiego, przynajmniej bez prawdy o tym, że mordercą jest Donald Tusk, który na molo w Sopocie uzgadniał szczegóły lub ogóły zbrodni z Władimirem Putinem.

Tusk stał się ucieleśnieniem zła, które z dwóch stron, ze wschodu w postaci Rosji i z zachodu w postaci Niemiec pochylało się nad Jarosławem Kaczyńskim i tym, co się stało w Smoleńsku. Radykalna w warstwie propagandowej antyrosyjskość i antyniemieckość stały się nieodłącznym elementem emocjonalnej panoramy każdego widza nocnych apeli smoleńskich w drgających światłach płonących pochodni.

Doszło do syntezy, skrajnej nienawiści do sąsiadów, do wyimaginowanych ich wspólników wewnątrz kraju, do odczłowieczenia zarówno opozycji jak i tej części ludności, która tejże opozycji sprzyja. Kaczyński zamknął psychikę swoich zwolenników w oblężonym obozie "prawdziwej Polski", którą on reprezentował, a na pytanie jak się odnosi do haseł "Jarosław Polskę zbaw" odpowiedział, że to go zobowiązuje.

Doszło do syntezy tych silnych negatywnych postaw poczucia zagrożenia i jednocześnie nienawiści, z oczyszczającym przekonaniem, że broni się najświętszego. Ojczyzny, wiary, suwerenności i prawdy. Takie połączenie było paliwem napędowym, krwiobiegiem PiS od 2010 roku. Izolowało ono stopniowo coraz bardziej zwolenników PiS od reszty społeczeństwa. Coraz bardziej ich zmieniało i transformowało. Postawy i uczucia negatywne zapuszczały głębokie korzenie w podświadomości, co miesiąc intensyfikowane kolejnym krzykiem bólu i rozpaczy, a więc miesięcznicą smoleńską.

W roku 2014 doszło do perturbacji na wschodzie. Rosja i Ukraina znalazły się w konflikcie i być może zaistniała potrzeba, by w przyszłości jakoś ów konflikt wykorzystać. Władza PO, pozytywnie skomunikowana z państwami europejskimi i UE, nie gwarantowała tutaj być może wystarczającej determinacji i "kelnerzy" rozpoczęli swoją ciężką pracę nagrywania czołowych osób z ówczesnego rządu Rzeczypospolitej.

Nagrania te pokazane następnie w mocno krzywym zwierciadle przez media, zmieniły krajobraz polityczny w kraju. PO stało się "be". Zaszokowany zmianą tonu mediów, ówczesny premier wypowiedział niechcący frazę: "Ktoś przestawił wajchę". I rzeczywiście. Pod określeniem wajcha należy uważać tutaj generalną preferencję mediów. Ta zmieniła się gwałtownie przed wyborami w 2015 roku. Kto miał moc ją zmienić, o to nie należy pytać. Ten sam ktoś miał moc być może spowodować pracę kelnerów w restauracji "U Sowy" ale i w innych miejscach o czym cicho.

Dość było tego, aby zupełnie dla siebie nieoczekiwanie, PiS dostał pełnię władzy, w postaci parlamentu i prezydenta. Wreszcie mógł wyjaśnić prawdę o Smoleńsku, wreszcie mieliśmy wstać z kolan i przestać być "brzydką panną". Zaczęło się od usuwanie flag UE. I generalnie na tym się zakończyło.

W miarę upływu czasu PiS rezygnował, rzadko mówiąc to wprost, ze swoich sztandarowych kierunków i postulatów. W sprawie Smoleńska nawet nie powołała komisji rządowej. Ktoś powie, że przecież powołał komisję pod kierunkiem Antoniego Macierewicza, ale ten ktoś będzie zmanipulowany przez PiS, bowiem powołana została nie komisja, ale podkomisja, a to jest ogromna różnica, zarówno w funkcjonowaniu jak i wadze ewentualnych wniosków. Coś jak mercedes i hulajnoga. Niby jedno i drugie służy do przemieszczania się, ale pytanie dlaczego PiS nie powołał komisji pozostanie bez sensownej odpowiedzi.

Z czasem Jarosław Kaczyński ogłaszał, ze jesteśmy coraz bliżej prawdy o Smoleńsku. Już zły Tusk nie broni. Już nie tamuje starań o wrak. Już ta prawda nie długo, za kilka miesięcy wyzwoli Polaków. Już zaraz. Gówno prawda. Ten wulgaryzm jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Było to wszystko obrzydliwym oszustwem, do samego początku zaprojektowanym na oszukiwanie ludzi. Po 7 latach bycia coraz bliżej prawdy, Jarosław Kaczyński oznajmił, że nie może jej ujawnić, ale ją w zasadzie już w pełni zna. Ale no nie może. A poza tym jest 500+.

I tu dochodzimy do ewolucji PiS. Z partii ideowej, stawiającej na pierwszym miejscu pryncypia i najwyższe wartości, powoli przeszedł na pozycje partii ideowością wycierającej sobie twarz, a w rzeczywistym działaniu kierującą się brutalną techniką zyskiwania popularności w zamian za cokolwiek. Temu posłużyła przemiana telewizji publicznej w nie mającej nawet precedensu w PRL instytucje czarnej propagandy. Temu służyły rozliczne dodatki finansowe dla szerokich grup ludności. Temu, to znaczy uzyskaniu głosów ludzi, bez związku ze sprawami rozwoju państwa, bez związku z kwestiami wyższych wartości.

Wszystkiemu temu towarzyszyło gwałtowne dość uwłaszczanie się działaczy zabiegających o gram łaski prezesa na rozmaitych stanowiskach. Wielka migracja ludu pisowskiego na stanowiska i frukty wyglądał m.in tak: Nauczycielka plastyki została wiceprezesem PGNiG, pani Sadurska z urzędu pracy w Lublinie weszła do zarządu PZU z milionową roczną pensją. Wójt Pcimia, to nie żart, technik maszyn rolniczych, został prezesem PKN Orlen, itd. itp. Kościół unieważnił małżeństwo prezesa TVP pana Kurskiego i w Łagiewnikach z pompą zawierał następny katolicki ślub. O perypetiach tego typu córki ś.p. Lecha Kaczyńskiego chyba lepiej już nie wspominać, dość, że gromkie "Abba ojcze" śpiewane w rytm kołysania się na urodzinach Radia Maryja, nie przeszkadzało jednoczesnym uśmiechom i spotkaniem z panem Harrarim, a więc Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek.

Rok 2020 zastał PiS już przemieniony, już przetrawiony, już pragmatyczny do bólu. Nastąpiło sparowanie całkowitej dyspozycyjności wobec ośrodków zewnętrznych, z miernością, głupotą, prymitywizmem tej władzy, co skończyło się tragedią państwa i ludności, przykrywaną dywanowymi nalotami osłonowymi wszystkich mediów, prywatnych i państwowych, zwanych publicznymi. PiS rozstał się ostatecznie z ludem, który traktował wyłącznie jako zasób, zaspokajany kolejnymi "drobnymi" i "kąskami". Zabazował na prawdziwej sile, to jest na kimś, kto jest w stanie sterować "wajchą" wspomnianą przez Donalda Tuska.

I tak oto, po raz pierwszy w historii Polski, rozpędzono Łowicką pielgrzymkę na Jasną Górę. Nie zrobili tego hitlerowcy, nie zrobili tego sowieci ani komuniści. To zrobiła polska policja kierowana przez PiS. Ta sama policja robiła naloty na kościoły, z których wyganiała wiernych i księży. Kościół zresztą jako instytucja mężnie kolaborował tutaj z władzą, dając przykład odpowiedzialności za plandemię, i wznosząc uporczywie modlitwy o jej ustąpienie, cokolwiek by to miał o znaczyć.

Ludzie byli dosłownie napadani przez policję, kulturalnie poprzez wymierzanie dziesiątek tysięcy mandatów i mniej kulturalnie, gdy dwaj policjanci trzymają z ręce, trzeci wskakuje na plecy i powalonemu na podłogę psika w twarz gazem łzawiącym, "bo nie chciał nosić maseczki". A Fauci powiedział, że trzeba. A PiS powiedział, ze trzeba. Nie, to nie wina PiS. Nic nie jest winą PiS.

Najgorsze jednak dopiero nadchodziło. Powszechna infekcja skutkująca czasem groźną w przypadku nie leczenia chorobą, stała się w rękach PiSowskich pisożytów, śmiertelną pułapką dla wielu Polaków. Po prostu. Po pierwsze władza PiS odcięła ich od pomocy lekarskiej w pierwszym najważniejszym etapie choroby. Po drugie stworzyła warunki do takiego traktowania ludzi, że bezradni umierali w szpitalach. Zablokowane przez zarządzenia idiotycznej i zepsutej władzy szpitale przestały leczyć i ratować zdrowie i życie ludzi. Osamotnieni, często starsi ludzie, bez kontaktu z jakimkolwiek normalnie wyglądającym człowiekiem, bo cały personel chodził ubrany jak kosmici, umierali bezgłośnie. Pod respiratorem. Umarło ok 200 tysięcy więcej niż zazwyczaj.

W międzyczasie wstaliśmy z kolan i za sprawą PiS Sejm RP uchwalił ustawę o ochronie dobrego imienia Rzeczypospolitej. Potem przedstawiciele tego Sejmu jeździli, nie ważne gdzie i z kim, ustalać, jak się z tego wycofać i się wycofano. Tak samo było ze wszystkimi niemal "reformami", sporami, odmowami. Mocni w gębie "Dość już tego dobrego" - powiedział Jarosław Kaczyński o wstrzymywaniu funduszy z KPO, całkowicie plackiem we wszystkich rozstrzygnięciach. Polska rękami i ustami premiera zaakceptowała kierunkowe postanowienia Zielonego Ładu, użalając się potem na rozwiązania z tego wynikające. Po 8 latach reformy sądownictwa, rozmaitych bojach i walkach, na pobojowisku został ten sam albo nawet dłuższy czas postępowań sądowych, raz dodatkowy art. KK kończący de facto wolność słowa w Polsce.

Obrazu dopełnił rzecznik MSZ, który wyszedł i publicznie powiedział, że jesteśmy sługami narodu ukraińskiego. To był ten Rubikon, który odspawał od PiS tych, co jeszcze nie byli zaczadzeni i zahipnotyzowani do końca. Godność jest dla Polaków istotna. To na walce o godność PiS budował swój wizerunek. Tę godność opluł, podeptał, w sposób zupełnie nieopisany. Nikt nigdy chyba nie powiedział, że jesteśmy SŁUGAMI. To nie są tylko słowa. Fakt, ze takie słowa przechodzą przez usta przedstawiciela rządu i nie spotykają go za to żadne konsekwencje, ani nie jest to prostowane, jest dowodem nie tylko ns sprostytuowanie godności Polski, ale na utratę jakichkolwiek resztek przyzwoitości przez ludzi władzy. Oni po prostu uwierzyli, że głosy narodu są prostą funkcją ile PLUS ustali rząd na najbliższym posiedzeniu. A reszta to morda w ciup, bo my = ojczyzna.

Reasumując, PiS zdradził. Zdradził wszystkie wartości, z którymi szedł po władzę. Zdradził ludzi, którzy uwierzyli, że właśnie te wartości PiS będzie reprezentował i o nie zabiegał. Został na końcu kurczowo trzymający się władzy starszy pan i grono jego faworytów, których słowa rozmijają się istotnie z rzeczywistością. Zostali nasyceni negatywizmem, przetransformowani, pogubieni zwolennicy PiS. Najgorsze jest to, że zostały samotne wartości, które PiS obiecywał bronić. Prawda, sprawiedliwość, uczciwość, godność. Wszystko zostało sprzedane z pińćset plus, poparcie mediów, stanowiska.

Czy było coś dobrego? Tak. Likwidacja własności mieszkań przez twory PRLu czyli spółdzielnie mieszkaniowe. Zbudowanie gazociągu dającego Polsce wybór, tak by nie być uzależnionym od gazu rosyjskiego. Także zbudowanie gazoportu, choć to chyba inwestycja przekraczająca kadencję PiS. Pozytywnie należy zapamiętać postawę w zakresie ochrony życia dzieci nienarodzonych.W chwili krytycznej, PiS zachował się pięknie, udaremniając zamiar bezpośredniego przekazania polskich samolotów Ukrainie, co mogło prowadzić do udziału Polski w "gorącej" już wojnie.

PiS miał instrumenty władzy. Rozmienił to na drobne i chciał rozmieniać dalej. Czy Polska na PiS zyskała? Każdy niech ocenia sam. Jakie mogą być kryteria? No cóż. Inflacja. Dzietność. Ilość i jakoś produkcji w kontekście produkcji światowej. Pozycja polskich uczelni. Jakoś relacji z sąsiadami. Jakość relacji w społeczeństwie czyli tzw. kapitał społeczny. Ilość innowacji. Stopa inwestycji a wiec materialnego rozwoju kraju i społeczeństwa.

Miniona kampania wyborcza została sprowadzona przez polityków i media do spraw typu jedzenie psów, seks z nieletnimi dziewczętami i jak bardzo jeden nienawidzi i gardzi drugim. Może sukces Trzeciej drogi, jest jakimś sygnałem tęsknoty za normalności i spokojem wśród Polaków. Z drugiej strony wyrazem braku refleksji, bo niemal wszystkie poza Konfederacją i PJJ ugrupowania polityczne były za krzywdami, jakie czyniono Polakom w czasie plandemii.

PiS jeszcze nie przegrał i jeszcze nie odszedł. Nic nie jest przesądzone, jeśli ludzie PiS będą mieli odpowiednią determinację, bo różne konfiguracje koalicyjne są możliwe. Ale pewien etap się skończył. To był piękny etap w sensie marzeń. I strasznie przygnębiający w sensie rzeczywistości. Nie ma co załamywać rąk. Nie każdy w PiS jest zły, nie każdy w innych partiach też jest zły. Musimy, nie. Nie musimy. Możemy uczyć się żyć pozytywnie. Życie ma wystarczająco dużo w sobie prawdziwych tragedii, jakich się zresztą trochę naoglądałem. Uśmiechnijmy się. Nie jest tak źle. Nie ma tragedii. Wszystko jest przed nami. Przed PiS, przed KO, przed każdym człowiekiem, bo w każdym człowieku, nawet jeśli on temu zaprzeczy ze wszystkich sił i z całym przekonaniem, do samego końca tli się iskra dobra, nieskończoności, miłości, prawdy. Znajdujmy takie iskry. Gdziekolwiek.
Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka