Kierunki natarcia - #4 - wzajemna brutalność i agresja
Naturalne mechanizmy, procesy i funkcjonowanie, związane są z odczuwalnym poziomem równowagi, tego, że wszystko jest jakoś tak na swoim miejscu. Że wiemy, gdzie idziemy i że idziemy. Zniszczenie pewnych aspektów funkcjonowania człowieka, to znaczy zniszczenie relacji i relacyjności, wzajemnego uzupełniania się perspektywy męskiej i żeńskiej, infantylizacja i zniszczenie zdolności rozumienia rzeczywistości, wywołują ból.
Ten ból nie jest natury fizycznej, do pewnego stopnia jest nawet nieświadomy, bo świadomi jesteśmy już tak naprawdę bardzo wąskiego wycinku rzeczywistości. Ale ten ból jest głęboko przez ludzi odczuwany. Dysonans poznawczy, wiedza i odczucie, że nie rozumie się rzeczywistości, że "nie wie się tak naprawdę, gdzie się jest", poczucie, że życie nie przebiega sensownie. To wszystko generuje wewnętrzne cierpienie, dla którego powodem musi być coś lub ktoś - na zewnątrz. I tu ludzie zaczynają wyrażać agresję.
Dawniej nie było to takie proste i łatwe, gdyż wyrażenie agresji w relacjach bezpośrednich niesie ze sobą niebezpieczeństwo zaliczenia "dzwona", na skutek bezpośredniej reakcji tego, przeciw komu nasza agresja jest skierowana. Ten "dzwon" to oczywiście może być natychmiastowa przemoc fizyczna, to dawniej i wśród mężczyzn. Ale to może być cała gama innych zachowań, mogących przynieść agresorowi realny uszczerbek i dotkliwe szkody.
Dzięki internetowi, brutalność wypłynęła na szerokie wody. Obolali wskutek destrukcyjnych i degeneracyjnych procesów ludzie, pozbywają się zahamowań i/bo są wolni od konsekwencji wyrażania własnego negatywizmu w stosunku do innych. Co więcej, ów negatywizm i agresja, działa kojąco na ich układ psychiczny. No, wreszcie jestem facetem, bo mu d****liłem swoimi słowami. Ale jestem męski - myśli sobie biedny człowiek, który męskość dawno postradał, ale teraz odnajduje jej substytut w postaci załatwiania się na ekran swoim negatywizmem i pogardą.
Nieprzypadkowo proces przemiany dobra w zło Tolkien w swojej epopei pokazał na przykładzie przemiany Elfów w Orki.
Saruman:
Wiesz jak powstały Orki? Kiedyś były Elfami, pochwyconymi przez siły mroku, były torturowane i okaleczane. Zniszczone i zredukowane do przerażającej formy życia. I teraz są... doskonałe. Moje waleczne Uruk-Hai. Komu służycie?
Lurtz:
Sarumanowi!
Nie możemy mieć państwa, zapewniającego nam wolność bez dobrych manier, bez wzajemnego szacunku, kultury w zachowaniu, pewnej nawet uprzejmości. Utarło się, że państwo demokratyczne bierze się z kontraktu społecznego, z pewnej umowy, którą społeczeństwo - ludzie - zawierają z władcą. W wyniku tego kontraktu powstają instytucje, które regulują życie. Zapewniają nam ochronę przed oczywistymi przejawami zła, jak napaść, kradzież, rabunek, oszustwo. Te instytucje stabilizują życie społeczne.
Nie dostrzegamy jednak, że powstanie tych instytucji tworzących w sumie państwo, poprzedza inny kontrakt, nie kontrakt "pionowy", między obywatelami a władzą, czasem zapisany w postaci jakiegoś dokumentu, ale kontrakt "poziomy", między między ludźmi nawzajem, który nigdzie nie jest zapisany formalnie, ale który istnieje i jest-bywa przestrzegany.
Rzymianie nazywali to "mos maiorum" - tradycyjne zwyczaje. Ten niepisany zbiór zasad kodyfikował wzajemne relacje ludzi i ich postępowanie. Wymagał samoograniczenia się przez każdego obywatela. W mądrości ludowej wyraża się to zwrotami "tak się nie robi", "to nie wypada" i temu podobne. Te samoograniczenia sprawiały, że zachowanie innych było przewidywalne i generalnie wspierające dla reszty. Te samoograniczenia były formą poświęcenia dla dobra wspólnego, dla drugiego.
"Tam gdzie skończyły się dobre obyczaje, prawo przestaje mieć znaczenie. Ludzie je odrzucą lub zlekceważą" - pisał w XVIII wieku James Burgh angielski polityk. Instytucje państwa i społeczeństwa mogą się przeciwstawiać tylko skrajnym przejawom egoizmu jak przestępstwa i zbrodnie. Cała masa mniejszych takich przejawów, jest korygowana przez ogólnie przyjęte i przestrzegane "normy zachowań", grzeczność, szacunek itp. Gdy te cnoty obywatelskie ulegają rozpadowi, naturalnie rodzi się potrzeba, by władza weszła w dziedzinę najdrobniejszych interakcji między ludźmi, ograniczając tym samym ich wolność. "Tylko prawi ludzie, są zdolni do życia w wolności. Gdy w narodach pojawia się zepsucie i brutalność, rośnie potrzeba silniejszej władzy" - pisał Benjamin Franklin. Ludzi należy zbrutalizować, jeśli chce się ich poddać brutalnej władzy.
"Niewiele państw uległo zniszczeniu wskutek zepsucia swoich instytucji, większość z powodu upadku zasad dobrego zachowania, przed którym najlepsze instytucje nie ochronią, a który sprawia, że najgorsi wśród nas mogą funkcjonować i rosnąć w siłę" - pisał Jonathan Swift. Najgorsi a wiec socjopaci i psychopaci, których społeczeństwa eliminowały, a których detektorem były powszechnie przyjmowane zasady kultury, szacunku i postępowania, znajdują wskutek upadku obyczajów, płodną przestrzeń do wzrostu i awansu. Rozrost i brutalizacja władzy, ograniczenie ludzkich wolności, mnożenie się psychopatów na wysokich szczeblach drabiny społecznej. Takie są m.in. owoce wzajemnej agresji i upadku kultury w relacjach, to owoce degradacji ludzi, upadku człowieczeństwa.
Być może dobro i zło, są czymś więcej niż tylko konstrukcjami języka, syntetycznym ujęciem, opisem zjawisk. Być może istnieją naprawdę, w takiej czy innej formie, mając swoje intencje, cele, strategie działania oraz skutki dla rzeczywistości.
Zło ma jeden cel podstawowy, multiplikację. To mechanizm pozaludzki w ludziach znajdujący odbicie i realizację. Zło nie chce unicestwić człowieka fizycznie, ono chce go unicestwić duchowo, zmienić, w kolejnego propagatora zła. Dlatego pogarda, agresja i chamstwo, rodzi pogardę, agresję i chamstwo. Dlatego zachodzi proces multiplikacji negatywizmu, wystarczy stworzyć odpowiednie warunki, zachęcić, postymulować, żeby ludzie pierwotnie prawi i dobrzy dostrzegli, że ich prawość i dobroć jest na ch** i daje im "wyłącznie" agresywne zachowania ze strony prymitywów. Wtedy łatwo o zgorzknienie i decyzję, żeby odpłacić pięknym za nadobne. I postawy negatywne i agresywne zaczynają dominować, co do reszty niszczy "my", co do końca niszczy wsparcie, jakie "my" dawało "ja", co ostatecznie prowadzi do osamotnienia w tłumie jednostek, w obliczu plutokratycznego behemota, skrywającego się za miliardem ekranów wpatrzonych w twoją, moją psychikę i duszę. Sprawiaj innym ból, aż w końcu, ktoś odpowie sprawianiem bólu tobie, wtedy ten inny zrozumie, że sprawianie bólu jest naturalne, wtedy ty, będziesz normalny. Sprawiaj innym ból. Przepie....j się bez hamulców i granic. Tak będziesz mocny. Tak dowiedziesz samemu sobie i wszystkim innym, że jesteś kimś. Tak "twoje" będzie na wierzchu i do diabła ze wszystkimi innymi!
Inne tematy w dziale Polityka