Czy musimy tyle mówić? Tyle gadać? Czy ten świat nie jest najbardziej rozgadany w historii? I czym właściwie jest cisza? Czy to wypada, zamiast mówić, popaść, zanurzyć się - w ciszy?
"Wchodzę do kościoła. Klękam na chwilę. Zanurzam się w ciszy. Nic nie mówię."
- Droga: Dzień 1 - Nałęczów
To było w Tomaszowicach. Mozaikę na frontonie tego kościoła, kiedyś - los zdarzył - układałem własnymi rękami, widnieje na nim do dzisiaj. Stojąc, po latach przed tym kościołem, byłem bardzo, bardzo zmęczony. Jak mamy się dobrze, to się staramy. Staramy się podążać. A to za naszymi impulsami, by jakąś przyjemność załapać lub komuś dołożyć, a to za "świętymi wytycznymi", by być grzecznym i zasłużyć.
Gdy jesteśmy zmęczeni tak do szpiku kości, dajemy spokój. Zostaje rzeczywistość. Wejście. Osunięcie się. Cisza.
Czy musimy tyle mówić? Tyle gadać? Czy ten świat nie jest najbardziej rozgadany w historii? I czym właściwie jest cisza? Czy to wypada, zamiast mówić, popaść, zanurzyć się - w ciszy?
Zawsze miałem pewne przeczucia co do ciszy. To znaczy, że nie jest ona... pusta. Bo jestem praktykiem. Cisza zawsze dla mnie zawierała jakieś dźwięki. Nie, nie byłem w komorze dźwiękoszczelnej. Byłem w lesie, na polu, na drodze, nad brzegiem. Cisza wszędzie tam, była pełna. Nie była żadną pustką. Stąd - zanurzenie się w niej, nie było i nie jest utratą. Zupełnie przeciwnie, jest wypełnieniem się. Czym? Ba.
W ogóle z ciszą jest ciekawa sprawa. Czy mogą istnieć dźwięki, bez ciszy? Nie przecież. A słowa? Też nie. A myśli?
No ale jakbyśmy wytworzyli całkowitą próżnię, taką idealną, w laboratorium, przestrzeń oddzieloną od wszystkiego, od światła, powietrza, materii, to tam byłaby cisza absolutna. Z tym, że to... nieprawda. Owa - zdawałoby się - czarna próżnia, okazuje się być kipielą zdarzeń, energii, cząstek. Pojawiają się one na tak krótki czas, że nie sposób ich zobaczyć, ale dzieje się to nieustannie.
Więc cisza, próżnia, tło, jest pełnią. Najbardziej pełną z możliwych. Więc może warto, szczególnie dzisiaj, zanurzyć się od czasu do czasu w ciszę, która wcale nie jest brakiem, i... przestać mówić. Może wtedy - słuchamy? Może dlatego moje, wynikające ze zmęczenia milczenie, nie było wcale godne potępienia. Bo nie wypowiadałem jakichś słów, dostojnych i wskazanych. Bo nie działałem, jak powinienem, jak to wiedzą inni i stale do tego popędzają. Bo byłem tam.
Żeby można napisać słowo potrzebna jest kartka papieru. Żeby je usłyszeć potrzebna jest cisza. Może rezygnując z ciszy, w kompulsywnym przywarciu do tsunami emocji, słów, myśli, informacji, straciliśmy równowagę. I nie potrafimy być. Czepiamy się, tych setek i tysięcy słów, myśli, informacji, żeby - być. Ale to tylko się samonapędza.
Więc znów, pozwolę sobie od czasu do czasu, do czego może i ciebie kiedyś zachęcam, znów wejść w ciszę. Nie będę jej oceniał. Nie będę istniał, w sposób gadający. Nawet nie wiem, jak będę, bo nie będę myślał. A jednak cisza, nie jest pustką. Jest pełnią, tak bardzo czasem nam potrzebną.
--------------------------------------------------------------------------------
Wersja audio pierwszego dnia {TUTAJ}
"Droga" jako tekst {TUTAJ}
Wszystkie linki {TUTAJ}
--------------------------------------------------------------------------------
Kościół w Tomaszowicach wspomniany w tekście, na chwilę zanim do niego wszedłem:
Inne tematy w dziale Rozmaitości