Stało się, reprezentant Polski w koszykówce Jeremy Sochan został wybrany z numerem 9 w drafcie NBA.
Jaki Polak, jaki Polak, zaczną zaraz "patrioci". A taki Polak! Wy ciule, wam odpowiem. No ale, co to za rodzina - się zacznie. Toż on czarny - jeszcze jedni powiedzą.
Jeremy ma mamę Polkę. Aneta była koszykarką i po niej ma nazwisko. Jego losy, losy jego matki, pokazują może, że do pewnego stopnia, jesteśmy wszyscy bardziej obywatelami świata, niż nam się wydaje. Z tym oczywiście, że obywatelem świata można być tylko wtedy, gdy ma się własną tożsamość. Tożsamość opartą o wartości, o rodzinę, o jakąś spójność wewnętrzną, z której wynikać może siła i uprzejmość.
Odwrotnością są postawy izolacji, odcinania się, nie dostrzegania w otoczeniu niczego dobrego, tylko samo zło. Jeremy mówi po polsku, gra w polskiej drużynie narodowej, ale większość życia spędził w różnych krajach, w Anglii, w Niemczech, w Ameryce. Był "szóstym" zawodnikiem swojej drużyny uniwersyteckiej, więc numer 9 z jakim go wybrał Gregg Popovic to jest ogromny gest uznania i zaufania ze strony jednego z największych trenerów amerykańskiej ligi, szefa San Antonio Spurs.
Mówi się o Sochanie, że jest przede wszystkim świetnym obrońcą. Tegoroczna liga dowiodła, że obrona zapewnia sukces i zwycięstwo. Dodatkowo Spurs mają tradycję rozwijania zawodników, na przykład Khavli Leonard jedna z największych gwiazd NBA, też był początkowo profilowany jako obrońca i Teksańczycy go rozwinęli.
Wysoki 6,9 wg amerykańskiej miary, atletyczny, ma wszelkie papiery na rozwój. Ja myślę, że będzie gwiazdą, w tym pozytywnym sensie. Wiem, nie lubię tatuaży, ale... chrzanić to, spotkałem kiedyś anioła z tatuażami, więc biorę zakładkę na tę modę. Anioł miał ze 40 lat, patrzył na mnie z góry i uratował mnie w sytuacji w zasadzie bez wyjścia, jak to anioły. Jeremy, będzie dla nas tym pozytywnym punktem odniesienia. Dobrze dla niego i dla nas. Tak myślę.
Inne tematy w dziale Sport