Ciężki, eksperymentalny i przydługi tekst. Nie polecam czytania. Polecam uznane teksty, najwyżej pozycjonowane na Stronie Głównej.
Dajcie mi po prostu się wyskarżyć, popłakać. Chcę uciec, zabrać swoje zabawki. Bo ludzie są podli, bo instytucje są zgniłe, bo wszyscy, co twierdzili i mówią, że reprezentują, że dobrze, tak naprawdę kłamią i krzywdzą. Mam dość zła. Ranienia mnie. Dość kłamstwa. W dupie mam to wszystko, a w szczególności siebie, bo co ja mogę zrobić, a i błędów parę zrobiłem. Więc... wyjeżdżam, wychodzę, znikam...
Albo dajcie mi po prostu wyrazić. Co wyrazić? Pogardę. Pogardę i wściekłość. Wyrazić mój gniew i nienawiść do zła. Pozwólcie mi zamordować te gnidy. Choćby mentalnie. Choćby w słowach na początek. Żeby na nich bomba spadła. Żeby to wszystko szlag trafił, bo świat ropieje, bo ludzie cuchną, więc trzeba tych zepsutych pachołków piekła wypatroszyć. Będę Dexterem, słodycz zemsty, prawo odwetu, oczyszczenie zniszczenia i zadawania bólu, odkupienie przez zabicie tych, co służą złu. Pie....lnę jednemu i drugiemu.
Albo... przestańcie mi zawracać głowę. Ze złem można się ułożyć. To właściwie wcale nie jest takie znowu trudne, nie jest takie zło. Owszem, robią błędy, ale przecież... żyje się znośnie. Mam swoje, od nich, można z nimi handlować, nawet z zukcesami (błąd zamierzony). Popatrz na ten świecznik, na tą wazę. Widzisz ten regał? Wszystko od nich. To skromne uznanie i mój fotel też zdobyłem swoim talentem i wysiłkiem. Wcale nie są źli. Taki jest świat. Tylko trzeba w nim odnaleźć właściwą prawdę, umiarkowaną, swoje miejsce. Więc... nie zawracaj głowy.
Zło ma to do siebie, że obce mu są kategorie Dobra. Kategorie takie jak prawda, litość, współodczuwanie, które jest różne od współczucia. Oczywiście zło udaje i kłamie, że je zachowuje, rozmazując przy okazji delikatnie ich treść.
Zło nie posiada hamulców, nie może się samo zatrzymać, w tworzeniu kłamstwa, w krzywdzeniu i niszczeniu, w zakłamywaniu tego, co robi, w niszczeniu psychiki i świadomości ludzi, tak by przestali być poczytalni, by odrzucili - to wcale nie jest niemożliwe, czy trudne - realność i rzeczywistość, w szczególności zła, i zastąpili ją, kłamstwem, wersją, narracją nieustannie produkowaną przez Zło. A gdy tak się stanie, człowiek staje się zły, bo jego świadomość nie ma żadnego kontaktu z realnością, który to kontakt nazywamy prawdą. Znajduje się ona - ta jego świadomość wszystkiego - w świecie zbudowanym pracowicie przez zło, przez ludzi mu służących, będących w jego oparach, władaniu, posiadaniu. Zło umiejscawia się między świadomością człowieka a rzeczywistością, tak że wszystko, co człowiek odbiera jako rzeczywistość, dostarczane mu jest przez Zło. Widzi oczami Zła. Czuje emocjami Zła. Opleciony, otulony kokonem, skafandrem, kombinezonem, stracił bezpośredni kontakt ze światem.
Człowiek zaczyna gardzić i nienawidzić. I co gorsza, czuć z tego powodu satysfakcję. Czuć - dostarczaną przez Zło - przyjemność z krzywdzenia innych. Czuć przepływ tej władzy i siły, jaką mu daje zdolność, możliwość i realizacja niszczenia innych emocji, innych serc. Człowiek na powrót odczuwa spokój, bo obraz świata, jaki posiada, staje się zgodny ze światem, jaki zdaje mu się, że odbiera przez zmysły i swoją psychikę. Ten świat, to piekło. I teraz widzi, że ma rację. I za to, ukarze wszystkich, a na końcu siebie.
Nie należy zapominać o tym, że wiodącym kierunkiem prac Pawłowa, nie było wcale wzbudzanie ślinotoku u psa, na widok zapalającej się żarówki. Tak myślą ludzie. Bo tak mają myśleć. Choć prawdą jest, że praca Pawłowa wzięła się z doświadczeń nad zwierzętami, poszła jednak o wiele dalej i gdy Lenin złożył mu ofertę budowania mechanizmów przekształcania ludzi, to Pawłow tę ofertę przyjął. Potem? Bucharin i niezliczeni inni sami siebie oskarżali, zarówno przed sądem jak i obozach przed innymi współosadzonymi. Bronili szatańskiego sowieckiego systemu, będąc jego ofiarami. Żyli w nowej, stworzonej dla nich - wcale nie przypadkiem, ale z udziałem naukowców - rzeczywistości, normalności. Więc, gdy znów, ale "znów", to możesz powiedzieć, gdy znasz "kiedyś", a skąd masz znać "kiedyś", jak znasz, jak miliardy innych, wyłącznie to, co "teraz"?, więc dla ciebie nie ma "kiedyś", chyba, że to "kiedyś" jest "teraz", ale to, co "teraz" jest pod kontrolą ich. Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość. Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. Nie ma więc dla ludzi "kiedyś". Nie ma bohaterskiej odmowy Ewy Kopacz, która jako jedyny minister UE odmówiła wbrew wszystkim, zakupu szczypionek na świńską grypę. Owszem jest "kiedyś" Ewy Kopacz i nazywa się ono "przekopali ziemię na metr w głąb". Jest, bo tylko to "kiedyś" istnieje - w "teraz". Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość. Kto kontroluje przeszłość, ten kontroluje ludzi. Dlatego "teraz" jest w mocnym uścisku i nawet nie myśl..., bo odetną, utną, obrzucą, oplują, zwolnią, a jeśli byś... coś więcej i wyżej... Nie. Na razie wystarczą bodźce stosowane. Jak śmiesz?! I fala fekaliów, gróźb i potwarzy, na początek.
Więc Nowa Normalność nie jest wcale nowa i nie jest wcale normalnością, mimo stręczenia jej przez tych, co dzierżą "teraz". Nie jest ani nowa, ani nie jest normalnością, bo jest stara i ze starego świata. Z imperium sowieckiego. Z tysiącletniej rzeszy. Z odwiecznego odrażającego tchnienia zła, którym oddychali wszyscy zbrodniarze. Dlatego na początek, uświęcenia dostąpiło dzisiaj powszechnie stosowane kłamstwo oraz jego siostra - niepamięć. Kłammy! Nie. Nie dowolnie. Wielki Brat czuwa nad tym, jak i w jakiej sprawie kłamać. I miejmy w świadomości tylko owo "t e r a z", dostarczane, co dnia nowe, przez Wielkiego Brata, patrzącego na nas tysiącem oczu troli, proli, ekranów, pracowników. Fuck you! Die or comply! And... bottom line... Don't look up!!!
Więc okazało się, że psy poddane wystarczająco silnej traumie, przerażeniu, cierpieniu, tracą. Co tracą? Swoją poprzednią osobowość. Tracą pamięć. Umiejętności. Charakter. Nie są już tymi samymi psami. Tak jakby cierpienie ponad pewien poziom, ponad zdolność znoszenia go, powodowało rozpad "osobowości" zwierzęcia. Zniszczenie struktury połączeń w mózgu. I takie zwierzę było już inne. I można było je kształtować od początku. Stop. Nie ma czasu na czytanie. Nowe przerażające fakty! Pandemia. Rozrywane ciała! Ludobójstwo! Mordercy, seryjni - jak to ujął w słowa wysoki urzędnik na etacie tak zwanej Dolnośląskiej Izby lekarskiej. Bum. Czy wybuchnie atom. Jesteśmy na wojnie. Baczność i ruki po szwam, wy ruskie onuce! Starzy bogowie dadzą nam siłę zarzynania bezbronnych już jeńców. Trzeba ich mordować, mordować, mordować. Tak jak mordować trzeba antyszczepów, tych żywych albo i w szczególności, po śmierci, plując na ich groby. Cóż za słodycz. Cóż za władza.
- Zawsze mówiłem, że są źli, więc co? Co powiesz? Mam rację? - zapytało Zło Dobra, oskarżając ludzi jak zawsze.
Teraz przerwa sportowa. Dwóch panów na arenie. Gladiatorzy. Leje się krew. Można odpocząć. Potem jakieś krótkie występy, przed następnym seansem nienawiści i przerażenia. Sen jest kamienny, ale niespokojny. Kamienny bo bez myśli i natchnień. Bo czarny i pusty. Niespokojny, bo spokój bierze się relacji, z istnienia w harmonii. A tu w piekle żadnej harmonii nie ma. Są tylko ostre kanty i ranienie, nieustanne ranienie, które można przykryć tylko pustką, kamiennym snem.
Rano monitor. Kortyzol. Dopamina. Neuroplastyczność układu nerwowego, niewidoczna zza Niagary pilnych i rwących wiadomości, zza tsunami komentarzy i wypowiedzi wyrobników diabła, tych na etatach i tych przewróconych, na lewą stronę, na drugą stronę, z nową osobowością, pałających, gorejących, pragnieniem zemsty, zadania krzywdy i bólu. Materializujących swoje istnienie w dopierdalaniu się, w donoszeniu, w kąsaniu, za wszelką cenę. Bo inaczej ten ogień ich samych spali, a nic poza nim już nie mają, bo poziom cierpienia i lęku przerósł ich próg wytrzymałości, więc jak psy, stali się nowi, choć z pozoru, nic się nie zmieniło.
Jak myślisz, że wygrasz ze złem, to pomyśl jeszcze raz. Nie wygrasz. Zło nie jest nazwą pewnych ludzkich postaw i zachowań. Kategorią języka, jak tego chcą nominaliści ze swoim ojcem Bilem z Ockham. To często zwykłe gnidy, ubierające się w fartuszki racjonalistów, prostytuujący się przy lada bardziej realnym zagrożeniu, bo... czemu nie, skoro nie ma Zła?
Zło jest od ciebie i silniejsze i starsze, i inteligentniejsze. Przerasta cię w każdej możliwej dziedzinie. Jeszcze się łudzisz, że bezludna wyspa. Że się dogadasz i ułożysz jakoś, i swojego trochę wygrasz. Albo, że będziesz wiernie piętnował, gorzkniejąc przy okazji, nasiąkając niesioną ci "atmosferą" zła. Że przez patrzenie w przepaść, tę przepaść pokonasz, unieważnisz, zdekonspirujesz. Trzecia prawda ks. Tishnera to... - gówno prawda. Czyli błąd.
Czy wiesz, że ludzie krzywdzący innych, czasem postępują według wyrafinowanych, skomplikowanych, błyskotliwych strategii, o których nie mają pojęcia, których nie wymyślają, których się nie uczą, a wg. nich dokładnie podążają, nawet jeśli te strategie obejmują powiązane ze sobą zachowania rozłożone są na całe lata życia, nawet jeśli wymagają ciężkiej pracy i ogromnego zaangażowania, które nie są możliwe przecież bez znajomości planu i zasad. Czym jest instynkt? Jakim cudem zwierzęta prezentują zachowania i umiejętności, do których niezbędna jest wiedza? Bo mają instynkt - odpowiadamy. Czyli co? No wiedzę. Czyli skąd? No w genach. Znów, g..... p.....
Dlatego należy wychodzić, z tutaj, do tam. Bo sami zła nie pokonamy. W szczególności nie pokonamy zła w sobie. Bo celem zła, celem ludzi nim żyjących, z nim kompromisy zawierających, w nim zanurzonych, nie jest jedynie fizyczne zniszczenie drugiego. Celem jest najpierw zniszczenie psychiczne, duchowe, osobowościowe. Nie chodzi o to, żeby kogoś zastrzelić. Chodzi o to, żeby ktoś zaczął pić i krzywdzić siebie, oraz innych. Aż dojdzie na tej ścieżce bólu dajmy na to do zabójstwa, samobójstwa, albo stanie się zły, jak ci, co go krzywdzą. Złem. Bólem. Odrzuceniem. Wykorzystywaniem.
Dlatego należy wychodzić, z tutaj, do tam. Ale gdzie jest tam?! Wszędzie. Bo "Światłość w ciemności świeci".
"kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu, dąb zimowy
światło na murze"
-
pisał poeta
Nasza Ojczyzna jest wszędzie, bo jak się napisało, nie jesteśmy wcale ludźmi, choć - teraz - nimi jesteśmy. Ale ludźmi jesteśmy tylko przejściowo i największa szydera jest z tych, co w wyniku piekielnej chciwości swoją przejściowość chcą uczynić swoją wiecznością, na zawsze, na serio, boki zrywać lub płakać, do wyboru.
Więc jesteśmy stamtąd, z Nieba. Jesteśmy niebiańskimi bytami ubranymi w mundur ludzkiego ciała, na czas zmagania, jakie toczy się - tutaj. Oczywiście, między Dobrem a Złem. Między dążeniem do rozwoju, wzrostu, wolności i życia, a dążeniem do zawłaszczenia, posiadania, władzy i niszczenia. Między Miłością a nienawiścią.
Dlatego należy wychodzić z tutaj, do - wszędzie. Można do człowieka. Można do kościoła. Można do dziecka. Można do owocowego drzewa, lasu, nad rzekę, morze, jezioro i w góry. Ważne, żeby wyjść na chwilę na "pomost", z którego widać "gwiazdy", na którym można odetchnąć "naszym powietrzem". Umyć się trochę w rzece życia, z wojennego znoju, ze zmęczenia serca.
Potem powrót i zmaganie, i służba, bo tutaj wszyscy jesteśmy na służbie. Służbie dobru, życiu, pięknu, szczęściu. Tak... prawdzie też. Na kolację będą uśmiechy i obecność bliskich albo pusty i zimny okop. Ale w sercu nieść możemy naszą ojczyznę, stamtąd, w imieniu której, każdym gestem, każdym słowem, każdym drgnieniem emocji, stajemy. Trwamy. Służymy Dobru, które nie ma początku, ani końca. Które czeka na nas ... abyśmy mogli powiedzieć "W dobrych zawodach wystąpiłem..."
Inne tematy w dziale Rozmaitości