Niby sprawy nie idą źle, wręcz przeciwnie, bo liczba odsłon salon24.pl jest powyżej 2 mln miesięcznie, a za pani minister Bogny Janke to było chyba ok 1,5 mln.
Statystyki salon24.pl https://www.similarweb.com/website/salon24.pl/#traffic
Mimo to jednak coraz intensywniej daje się odczuć, że... nie ma co czytać. Znaczy jak dla kogo. Dla mnie. Nie ma bo mimo wielu osób dodanych do Obserwowane coraz mniej osób pisze. Jakby jakiś taki prąd wystąpił, jakieś zjawisko, odstręczające, ni stąd ni z owąd ludzi od pisania. Ten spadek ma dramatyczny charakter i w mojej ocenie - wg. mojego filtru "blogerów", wynosi on ponad 70%, a może bym się pokusił o liczbę nawet 90%. To znaczy, że pokazuje się jeden tekst z tego zbioru, w porównaniu do 10 dawniej.
Pani minister Janke wprowadziła do salonu strumień wiadomości. Tekstów pisanych "profesjonalnie", sygnalizujących zdarzenia, wyrażających opinie itd. Oczywiście, że były wpadki, jak teksty nt. żywienia, były ewidentne serie tekstów PR-owych, jak te lobbujące opinię publiczną na rzecz sfinansowania przez rząd wymiany śmierdzących piecyków węglowych w miastach itd. Jednak teraz salon poszedł krok dalej.
Ten krok dalej jest zarówno w sferze ilości jak i formy tekstów "redakcyjnych". Całkowicie zdominowały one portal, to zresztą nic niewłaściwego, bo właściciel ma prawo publikować to, co chce na portalu mieć. Z drugiej strony jednak, forma publikowanych materiałów uległa daleko idącej przemianie. Są to obecnie tytuły, z przekazem graficznym (zdjęciem), z niewielkim dodatkiem jakiegoś tekstu, który znów zwykle bywa powtórzeniem, czasem byle jak, jakichś innych wiadomości.
Weźmy dzisiejsze przykłady:
No sory. Co zostaje we wnętrzu człowieka trafionego tymi zdjęciami i tytułami. Wykrzywione w grymasach, nabrzmiałe twarze, krzyczące słowami: zakaże, wojna, totalna, wyrok, skazany, więzienie. Taki łomot po głowie potencjalnego odbiorcy. I... co najciekawsze i czasem niezauważalne, mierna liczba komentarzy, do dwóch najwyżej umieszczonych tekstów.
Dawniej salon24.pl był przestrzenią wymiany myśli. Jednak, jakby przestawał nią być. Ludzie nie dość, że z jakichś powodów przestają pisać teksty, to jeszcze nie za bardzo komentują. Prosty przykład poniżej. Mamy tu 15 najnowszych tekstów s24, które mają w sumie 53 komentarze. Po 3 komentarze na tekst. No comment, zwłaszcza, że dwa teksty najwyżej na stronie głównej mają 10 i 23 komentarze.
A co jest? Generalnie jest ogień. Rzesze ludzi, którzy noszą w sobie zasób negatywizmu natury kloacznej, wreszcie zyskały szansę na "zaistnienie". Nie pójdzie taki człowiek do biedronki i nie powie do kogoś obok, "Ale się zesrałeś". Ale tu... już może! Do tego hufce osób opłacanych, które "kształtują atmosferę", poprzez akty emocjonalnego terroryzmu wobec osób, zachowań i treści niepożądanych. Druga z kolei kampania, której kanwą jest jest wojna ze śmiertelnym zagrożeniem, a więc pobudzająca do odrzucenia hamulców, bo każdy "kto nie z Mieciem" zagraża naszemu istnieniu. Stąd społeczeństwo internetowe cofa się do ciemnych wieków i każdy przebiera nogami, by wziąć udział w paleniu czarownic, by osobiście, wbić gwóźdź w nogę heretyka, by stanąć w tłumie z innym i wołać, w poddanym rytmie, "Na stos", "Na stos".
Być może atmosfera robi się duszna od hołoty, wyzbytej z kultury, szacunku do ludzi, hamulców i zasad. Tsunami tępej agresji, której ulegają nawet osoby zdawałoby się na poziomie, traktowania polityki jako religii, prowadzenia osobistych wojen emocjonalnych polegającego na wypróżnianiu się na oczach i na oczy innych, z brudu, który ktoś z siebie wydobywa, to wszystko wcale nie tamowane przez sterników przestrzeni, wręcz przeciwnie, tamowane bywają wypowiedzi merytoryczne, gdy "nie po drodze" z oficjalnym wyjaśnieniem rzeczywistości.
Najlepszy na stronie tekst profesjonalisty red. Łukasza Warzechy jest gdzieś tam w piątym rzędzie dopiero, zamiast świecić przykładem na samej czołówce. To chyba jedyna z postaci, która była związana z salonem tym pierwszym, tym właśnie SALONEM, który stawiając na czele najlepsze pióra, holował niejako całą resztę w górę. Teraz... wydaje się, że ten mechanizm holuje wszystkich w dół, tak że ręce i pióra przestają dopisywać.
Ale może nie mam racji. Może dawniej było gorzej. Każdy ma swoją perspektywę. Tylko, że... nie ma co czytać, no bo co - jak patrzę teraz, to:
Serio...???
Inne tematy w dziale Kultura