Króciutko na temat.
Generalnie do produkcji energii komórki mogą zużywać:
Są oddzielne drzwi na glukozę - bułka, ciacho, ziemniaczek, kluseczki i oddzielne na tłuszcz: - olej, smalec, masło, smażelinka.
Spożycie glukozy (te bułeczki) powoduje przesłanie jej do komórki, przez drzwi otwierane za pomocą insuliny.
Glukoza w komórce jest zużywana w następującej kolejności:
- Spalana jest jako energia. -> Znika, a pojawia się CO2 i H2O. -> Jak jest za dużo do spalenia, to ->
- Przechowywana jako glikogen. -> Zostaje w komórce na później. -> Jak się nie mieści, to ->
- Zamieniana i przechowywana jako tłuszcz.
Jeśli glukozy jest tak dużo, że dochodzi do procesu nr 3, to w jego trakcie zamykane są "drzwi", którym może wjechać do komórki tłuszcz do spalania. A jak tego produkowanego tłuszczu się nagromadzi, to komórka przymyka drzwi na glukozę i pojawia się co? Ano czarny koń przemysłu spożywczego i farmaceutycznego - insulinoodporność.
Wniosek: Jak jemy węglowodany wraz z tłuszczem, to tego tłuszczu za cholerę nie możemy spalić, chyba, że kiedyś później, jak nie będzie glukozy ze spożywanych węglowodanów. A ja tak lubię, właśnie bułkę z masłem, pączka, pizzę i pieczone kartofle z cebulką w oleju. Tłuszcz z tych potraw wyląduje w komórkach tłuszczowych, a możliwe, że i część z bułeczki, tej drugiej oczywiście, wyląduje także jako tłuszcz. I jak tu żyć? :)
To, co powyżej, to relacja z filmiku:
Zachęcam też to przeczytania moich poważniejszych i dłuższych tekstów, jak na przykład ten dzisiejszy "Dlaczego tyle zła jest na świecie": https://www.salon24.pl/u/zbyszeks/1212113,dlaczego-tyle-zla-jest-na-swiecie
Inne tematy w dziale Rozmaitości