Dzisiejsze czytanie:
"Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego
.A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego»."
Podobnie jest u Łukasza i u Marka.
To jest taka zagadka. Co to znaczy, kto nie przyjmie, jako dziecko? Czyli, co to znaczy, być dzieckiem? Ja słuchałem, że to znaczy, że człowiek powinien być posłuszny, grzeczny i pokorny jak dziecko. Że to jest ideał chrześcijanina i katolika. Czy dzieci w tej ewangelicznej historii były posłuszne, pokorne i grzeczne?
Co szczególnego ma w sobie dziecko, jakiego rodzaju postawę, zachowanie, że taka właśnie postawa i zachowanie została przez pana Jezusa tak wysoko oceniona?
No i jeszcze, ci uczniowie, co dzieciom, przeszkadzali przychodzić. Bo nie teraz. Bo może nie spełniły warunków. Bo to inaczej. Bo... oni tu rządzą?
Taka mała refleksja na kanwie dzisiejszych czytań.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo