Obóz Donalda Trumpa wobec tego, że liczenie głosów w kolejnych stanach przechyliło szalę na korzyść Joe Bidena, zapowiada procesy sądowe o "zniekształcenie" wyników wyborów, mówiąc krótko mówi o oszustwie. Te oskarżenia są głównie kierowane odnośnie głosowania korespondencyjnego? Czy są uzasadnione? Jaki będzie wynik wyborów? Czy warto się procesować?
Na dziś, do wygrania Bidenowi potrzeba zwycięstwa w stanie Nevada. Tam prowadzi, zaś niepoliczone zostały do końca obwody miejskie, gdzie można się spodziewać wygranej Demokraty. Więc z liczenia głosów na dzisiaj wygrywa Biden.
Każda forma głosowania inna, niż osobiste stawiennictwo, fizyczne wybranie kandydata na fizycznym nośniku (papierze) i liczenie tak oddanych głosów przez komisję, w której mają udział wszystkie zainteresowane strony plus chętni obserwatorzy z zewnątrz, stwarza pola do manipulacji wyborczych. Z tym się trzeba po prostu pogodzić, jeśli takie inne formy głosowania się akceptuje.
Co do głosowania korespondencyjnego, to istotna jest zasada wykluczenia z innych dróg głosowania. Tzn. czy istnieje rejestr wyborców w punktach głosowania, w którym wykluczone są te osoby, które głosują korespondencyjnie. Przed umożliwieniem oddania głosu sprawdza się, czy ta osoba przypadkiem nie głosowała korespondencyjnie i dopiero umożliwia się głosowanie. Bez tego, można by było "mnożyć głosy".
Oszukiwać można by:
- wysyłając głosy w imieniu osób, które o tym nie wiedziały (tu wykluczenie z rejestru, byłoby hamulcem), to sposób najprostszy i najbardziej efektywny
- dokonując podmiany głosów w drodze między wysyłającym a komisją wyborczą, mało prawdopodobne
- dokonując manipulacji w trakcie liczenia, tzn. inaczej licząc, przez odrębny zespół, niż głosy tradycyjne
Generalnie zaistnienie fałszerstwa wydaje się niewielkie, chyba, że nie było tego mechanizmu zapewniającego wykluczenie wyborców korespondencyjnych z możliwości zagłosowania tradycyjnego, ale tego chyba nie było.
Co może zrobić D.Trump w przypadku deklaracji, że zwyciężył Joe Biden?
1. Złożyć protest na drodze sądowej, żądać dochodzenia lub dodatkowych czynności i do czasu rozstrzygnięcia w sądzie, odmawiać przekazania władzy.
2. Wariant zamachu stanu, a więc odmówić przekazania władzy i zażądać ponownych wyborów.
3. Złożyć gratulacje prezydentowi elektowi i zapewnić, że przekazanie władzy odbędzie się zgodnie z procedurami.
W pierwszych dwóch wypadkach, państwo amerykańskie zostanie rozdarte konfliktem, które je bardzo osłabi niezależnie od tego, kto ostatecznie wygra. Wydaje się, że jeśli zgodzili się kandydaci na takie formy i procedury głosowania, jakie były, to korzystniej dla Amerykanów byłoby, gdyby do sporu sądowego i fizycznego nie doszło.
Gdyby jednak do takiego sporu doszło, to:
1. Gdyby wygrał go Joe Biden, to Donald Trump odszedłby w wyjątkowej niesławie.
2. Gdyby wygrał go Donald Trump, to by znaczyło, że w trakcie wyborów doszło do ich sfałszowania, a to w zasadzie rozbiłoby zaufanie Amerykanów do swojego państwa, do procedur, do wyłaniania władz, właściwie doszłoby do rewolucji i możliwe byłyby próby fizycznego, poza wyborczego przejmowania władzy.
Dziwiny jest ten świat z jego kolejami losu i nawet nasz prezydent się zastanawia teraz, co dalej z jego propozycją składaną w wiadomej pozycji, by wybudować "Fort Trump". Czy w przypadku zwycięstwa nowego kandydata dokona pewnej zmiany w tej propozycji?
Inne tematy w dziale Polityka